
Rzeź Ormian, w trakcie której zamordowano półtora miliona ludzi, była pierwszym ludobójstwem XX wieku. Ludobójstwem zapomnianym, bo, jak powiedział Winston Churchill, ropa Mosulu okazała się droższa od krwi Ormian.
Zachód, przede wszystkim państwa Ententy, długo milczały na temat mordu w Imperium Osmańskim, które było dla nich zbyt ważnym partnerem. Partnerem, którego nie chciały drażnić. Obojętność świata na eksterminację niemal całego narodu i jej dalekosiężne skutki pokazują słowa Hitlera, które wypowiedział w 1939 roku, w przededniu ataku na Polskę. "Zabijajcie bez litości kobiety, starców i dzieci; liczy się szybkość i okrucieństwo. Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?" – mówił na odprawie do oficerów Wermachtu.
Tak Ormianie nazywają rzeź, która pozbawiła życia półtora miliona ludzkich istnień. 24 kwietnia 1915 roku turecki rząd wydał rozporządzenie dotyczące tzw. "deportacji" Ormian. W istocie aresztowano i zamordowano ponad dwa tysiące przedstawicieli ormiańskiej inteligencji – w samym Stambule. Miesiąc później zarządzono deportację Ormian z Anatolii do Mezopotamii i Syrii. Tylko w wyniku tej operacji zginęły, z głodu albo zamordowane przez żołnierzy i Kurdów, setki tysięcy wygnańców.
Już wcześniej zostało zakomunikowane, że rząd zdecydował o całkowitej eksterminacji wszystkich Ormian zamieszkałych w Turcji. (...) Bez względu na to, że znajdują się wśród nich kobiety, dzieci i chorzy, jakkolwiek tragiczne będą środki tej eksterminacji, bez słuchania głosu sumienia należy położyć kres ich egzystencji. (...) Ci, którzy sprzeciwią się temu rozkazowi, nie mogą być urzędnikami państwowymi.
Niemowlęta zabierano do 'sierocińców', które okazywały się jamami wykopanymi w ziemi: wrzucane tam dzieci żywcem grzebano pod stosem kamieni. Z kobiet i starców formowano karawany i zmuszano do pieszego wielosetkilometrowego marszu w kierunku Aleppo i innych punktów zbiorczych na terenie Syrii. Po drodze napadały na nie bandy, którym władze pozwalały na mordowanie deportowanych i grabież ich dobytku.
Deportowanym nie dawano ani pożywienia, ani wody, wielu rychło utraciło zmysły i zmarło z pragnienia. Po nocach eskortujący żandarmi zabawiali się rozbierając do naga każdą przystojną dziewczynę, która im wpadła w oko, i zmuszając do udziału w rozmaitych erotycznych perwersjach. Kończyło się to zazwyczaj wypruwaniem kiszek i odcinaniem piersi ofiar; wiele tak okaleczonych zwłok, wrzuconych do Tygrysu i Eufratu, prąd wyrzucał na brzeg w dole rzeki.
Choć Armenia była pierwszym krajem na świecie, który uznał chrześcijaństwo za swoją oficjalną religię, i przez stulecia pozostała tej religii wierna, to nie względy religijne zaważyły na losach tego małego narodu, rozdartego od 1639 roku między Persów i Turków. Ormianie przez wiele lat dążyli do odzyskania niepodległości, początkowe pogromy za panowania "krwawego sułtana", a więc Abdulhamida II, miały być pokazem siły i ostrzeżeniem dla Ormian. Między rokiem 1882 a 1912 w sułtańskich pogromach zginęło ponad pół milion ludzi.
Za Abdulhamida II to właśnie religia była główną siłą napędową antyormiańskiej kampanii. Na meczetach można było znaleźć apele takie jak ten ze świątyni w Arabkir: Wszystkie dzieci Mahometa mają wypełnić swój obowiązek i zabić wszystkich Ormian oraz splądrować i spalić ich mieszkania. Nikogo nie należy oszczędzać – to jest rozkaz sułtana. Wszyscy, którzy nie dostosują się do tego manifestu, będą uważani za Ormian i zostaną zabici. Każdy muzułmanin dowiedzie swojego posłuszeństwa poleceniom rządu, zabijając natychmiast chrześcijan, z którymi żył w przyjaźni.
Ankara od wielu lat zaprzecza, jakoby sto lat temu w imperium doszło do ludobójstwa. Wokół mordu dokonanego na 1,5 mln Ormian przez wiele lat panowała zmowa milczenia – po II wojnie światowej, kiedy Turcja stała się kluczowym graczem na arenie międzynarodowej, będąc poważnym partnerem dla NATO, z powodzeniem równoważącym rosyjskie wpływy na Bliskim Wschodzie, nikt nie chciał głośno mówić o tym, co spotkało Ormian. Podobnie milczano na temat pogromów Greków w latach 50.
napisz do autorki: anna.dudek@natemat.pl
