Najpierw Semir Stilić z Lecha Poznań, następnie zawodnicy Śląska Wrocław - ciesząc się z własnego sukcesy w lidze, nie omieszkali obrazić także klubu z Łazienkowskiej. Kompleksy? A może uzasadnione obelgi? Spójrzmy, dlaczego to właśnie Legii najczęściej "dostaje" się od kibiców innych drużyn, a ostatnio – także od piłkarzy.
„To co zaintonowałem w niedzielny wieczór na Placu Wolności, słyszałem na niemal wszystkich stadionach w Polsce. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że będzie to budzić tak duże emocje" - tłumaczy się w oświadczeniu zamieszczonym na oficjalnej stronie klubu z Poznania Semir Stilić.
Wulgarną przyśpiewkę o Legii Warszawa Bośniak zaintonował podczas spotkania piłkarzy Lecha ze swoimi kibicami z okazji awansu do europejskich pucharów. Stilić, który lada dzień powinien opuścić już Poznań, w pewnym momencie, w czasie fety, postanowił zachęcić fanów do wspólnego śpiewania. Przejął mikrofon i ryknął” Legia to k…”. Popularną wśród tamtejszej publiczności melodię zgromadzeni szybko podchwycili. I tak nastąpiło chóralne, zbiorowe obrażanie stołecznej ekipy. Reakcja władz Ekstraklasy była natychmiastowa. Za intonowanie i śpiewanie obraźliwej piosenki o przeciwnym zespole Stilić został zdyskwalifikowany na sześć meczów przez Komisję Ligi.
Kara ta będzie dla niego dotkliwa, gdyż obowiązuje w rozgrywkach w całej Europie. Członków komisji nie przekonały tłumaczenia zawodnika, jakoby nie znał znaczenia popularnego polskiego przekleństwa na „k”.
Niedługo szefostwo ligi może mieć znów pełne ręce roboty. W ślady Stilicia poszli bowiem także piłkarze Śląska Wrocław. We wtorek świętowali oni na wrocławskim rynku wywalczone Mistrzostwo Polski. Na tytuł Śląsk czekał aż 35 lat. Stąd może te niezwykłe emocje, tak wśród kibiców, jak i zawodników.
Podopieczni Oresta Lenczyka przyjechali piętrowym autobusem z otwartym dachem, po drodze śpiewając z fanami chóralnie pieśni na cześć nowego mistrza kraju. Jednak tematyka przyśpiewek nie była aż tak jednorodna. W pewnym momencie zawodnicy z uśmiechem na twarzy postanowili zaśpiewać: "Gdzie twoje berło, berło i korona, gdzie twoje mistrzostwo Legio pier...ona". O incydencie poinformował serwis weszlo.com.
W przypadku zachowania graczy z Wrocławia szczególnie ciekawe wydają się być dwa wątki. Pierwszy dotyczy jednego z najaktywniejszych chórzystów - Piotra Celebana. Jak informowały kilka dni temu media, Celeban jest bliski przejścia do zespołu z Łazienkowskiej.
A raczej był, gdyż włodarze Legii raczej nie będą chcieli, by powtórzyła się historia z Pawłem Kaczorowskim. Niegdyś, jeszcze jako piłkarz Lecha Poznań, Kaczorowski ciesząc się ze zdobycia Pucharu Polski po wygranej nad Legią, także był uczestnikiem śpiewania wulgarnych piosenek o stołecznym klubie. Wkrótce Kaczorowski trafił na Łazienkowską. Kibice nie byli mu jednak w stanie tego wybaczyć i wywieszali transparent: „Chórzysto, nigdy nie będziesz Legionistą”.
Drugi wątek dotyczy Sebastiana Mili, który również był wśród śpiewających. Zarzekał się on kiedyś, iż za młodu kibicował Legii. - Mila publicznie się kompromituje. Jak można traktować jego wielokrotne deklaracja odnośnie sympatii, jaką darzy klub z Warszawy? Mówił, że jako młody piłkarz, występując w Płocku, pod trykotem tamtejszego Orlenu, nosił koszulkę Legii. Był także na liście fundatorów książki o zespole z Łazienkowskiej - wspomina Rafał Chwedoruk, socjolog i politolog.
Komisja Ligi zapowiedziała, że zajmie się także sprawą zawodników z Wrocławia.
Jak widzimy, zakończony sezon polskiej Ekstraklasy przyniósł wielu klubom podwójną radość. Pierwszą, spowodowaną własnym sukcesem – mistrzostwem czy awansem do europejskich pucharów. I drugą, nie mniejszą, z faktu iż do niedawna pewna tytułu Legia Warszawa, ostatecznie nie była w stanie po niego sięgnąć.
Zachowanie Stilicia potępił niedawno w mediach Piotr Reiss, były gracz „Kolejorza”. Ten sam, który kilka lat temu tą samą piosenkę śpiewał na stadionie Legii po zdobyciu Pucharu Polski.Pod filmikiem można znaleźć znaczący komentarz: „Reksio najgłośniejszy i bardzo dobrze. Lechita z krwi i kości”.
Tłumacząc się ze swego zachowania Semir Stilic świadomie (bądź nie) zwrócił uwagę na popularne nastroje w środowisku kibicowsko-piłkarskim nad Wisłą. Bośniak odniósł wrażenie, iż wszędzie w Polsce śpiewają podobne obraźliwe piosenki o Legii. Ze skalą zjawiska być może nieco przesadził. Jednak nie da się ukryć, iż to klub z Łazienkowskiej jest najbardziej znienawidzonym w naszym kraju. Właściwie dlaczego?
- Na całym świecie piłka nożna traktowana jest jak miejsce wyrażania tożsamości zbiorowych. Lokalnych, kulturowych, wszelakich. Dlatego ciężko, by i sami piłkarze byli ponad tym. Tym bardziej, że wielu z nich kibicuje różnym drużynom. Są często zaangażowani emocjonalnie w to co robią, w rozgrywki. Jako młodzi chłopcy jeździli na mecze swoich drużyn, a niektórym z nich udało się spełnić swoje marzenie reprezentowani ukochanego klubu na boisku – zauważa Chwedoruk.
Zespół z Łazienkowskiej wielu kojarzy się także ze znienawidzoną, szczególnie na prowincji, Warszawą. - W przypadku Legii nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż pochodzi ona ze stolicy kraju. A takie ekipy nigdzie nie są lubiane. Czy to w Hiszpanii, czy we Włoszech, czy na Bałkanach. Chyba, że prezentują niski poziom – przekonuje socjolog.
Jego zdaniem ważną przyczyną nienawiści do Legii jest także jej rodowód wojskowy. Przez wiele lat ściągała ona najlepszych piłkarzy z całej Polski. Najbardziej utalentowani gracze za komuny często dostawali powołania do wojska. – Tym zjawiskiem zdobywała sobie wielu wrogów – podkreśla dawny kibic Gwardii, dobrze pamiętający tamte czasy.
Ponadto Legia potrafiła skutecznie zachęcić do siebie wówczas zawodników. Wielu z nich marzyło o przejściu do stolicy. Nic dziwnego, oferowano im tam bony, kartki i inne udogodnienia. Nie mogli tego doświadczyć w np. milicyjnej Wiśle Kraków
- Zjawisko to doczyło głównie piłkarzy ze średnich klubów, m.in. takim był wówczas Lech Poznań. Choć Legia wojskowa nie jest już od dawna, taka pamięć społeczna na jej temat jest wśród kibiców wciąż żywa – przekonuje Chwedoruk.
W internecie można natknąć się na tysiące komentarzy potwierdzających spostrzeżenie socjologa. „Na Górnym Śląsku tylko tak znienawidzona jest Legia (wiadomo, klub wojskowy)”, „Legia zabierała wszystkim drużynom najlepszych graczy. Wiadomo, był to klub wojskowy. Więc piłkarz musiał wybierać, albo gra dla Legii albo idzie do wojska i kariera skończona. Legia była znienawidzona, jest znienawidzona i będzie znienawidzona!”, „Legie lubiła zawsze tylko część Warszawy i ci, których ojciec był wojskowym, reszta po prostu nienawidziła” – to tylko niektóre z ciekawszych.
Jednak nie we wszystkich regionach Polski zespół z Łazienkowskiej wywołuje tak negatywne emocje. We Wrocławiu tamtejsi kibice może nie pałają wielką miłością do tych ze stolicy, ale na pewno relacje między obiema grupami nie są aż tak radykalne, jak na linii Poznań-Warszawa, czy Łódź-Warszawa. Tym bardziej, niezrozumiałe jest zachowanie piłkarzy Śląska. - Właściwie trudno mi zrozumieć, dlaczego zawodnicy Lenczyka tak się zachowali. We Wrocławiu nie panują aż tak "antylegijne nastroje", by przy okazji takiej fety odśpiewywać podobne piosenki. Nie powiem, że nie ma grupek, który są przeciwne legionistom, ale ogólnie nie ma takiej nienawiści, jak w innych miastach. Trudno więc wytłumaczyć ten incydent – zauważa Tomasz Kwaśniak z serwisu weszlo.com.
Dużo łatwiej jest znaleźć powody, dla których Semir Stilic zaintonował przyśpiewkę „Legia to k….”. - Chyba nikt nie uwierzy w to, iż bośniacki piłkarze nie zdawał sobie sprawy z tego, co czyni. Bariera językowa w tym wypadku nie jest duża. Ponadto w Ekstraklasie występuje od 4 lat, wiec zna tamtejsze realia. Wiedział, że przyniesie mu to punkty u kibiców. A nawet jeśli zamierza opuścić Poznań, to nie wiadomo, czy kiedyś nie będzie chciał tam jeszcze wrócić - przekonuje Chwedoruk.
Zauważa on też, iż Stilić akurat dobrze zna animozje, jakie potrafią panować między piłkarskimi klubami. - Przypomnijmy, że pochodzi on z Sarajewa. A to nie tylko miasto związane z rozpadem Jugosławii. Widoczne są tam też podziały między kibicami różnych drużyn. Bardzo żywiołowe, emocjonalne. Trzeba pamiętać o temperamencie ludzi z Bałkan. Bośniak o antagonizmami klubowych wie nie od dziś i potrafi się w nich odnaleźć - twierdzi socjolog. Parafrazując poznańską przyśpiewkę o Legii: „tak wychowano, tak wychowano go”.
Legia to także jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce. Ten czynnik także może wywoływać negatywne reakcje, jakie wywołuje nazwa klubu z Łazienkowskiej. Zdaniem samych stołecznych kibiców, w zachowaniu piłkarzy Śląska gołym okiem widoczne są kompleksy, z jakimi nie potrafią sobie poradzić. Powód? „Choć mistrza zdobyli, to jaki był wynik ostatniego meczu we Wrocławiu? 4:0 dla nas” - podkreślają fani na internetowej stronie klubu.
O ekipie z Warszawy także trudno zapomnieć. To jeden z najbardziej medialnych zespołów w Polsce. Nowoczesny stadion, znany inwestor, gorące nazwiska – to wszystko sprawia, iż często o zespole rozpisują w prasie. Co może dodatkowo irytować tych, którzy niekoniecznie są jego zwolennikami.
Choć także nie wszystkich. W ostatnich dniach świętowano nie tylko w Poznaniu czy we Wrocławiu, ale także w Chorzowie. Tamtejszy Ruch zdobył wicemistrzostwo. Feta z udziałem kibiców i piłkarzy była efektowna, a ponadto nie usłyszeliśmy ani jednej antylegijnej przyśpiewki. Jak widać można.
- To dość znamienne, bo przecież na Górnym Śląsku nienawiść do warszawiaków jest zdecydowanie większa niż we Wrocławiu. Myślę jednak, że to wszystko najbardziej zależy od poziomu piłkarzy. Dlatego w Chorzowie nie intonowano takich melodii – podkreśla Kwaśniak. Nasz rozmówca wspomina także wydarzenia z 2009 roku. – Pamiętam, jak Wisła zdobywała mistrzostwo w tamtym sezonie, to również można było usłyszeć podobne piosenki o legionistach. I to jeszcze na samym stadionie – twierdzi.