Polacy wciąż cierpią z powodu swojej tragicznej historii, a nową jej wersję - o czym przypomniał ostatnio szef FBI - piszą nie tylko w Rosji, ale i w Stanach Zjednoczonych. To bulwersujące, że stawia się nas w roli pomocników Niemców mordujących Żydów. Ale wcale nie nowe.
– Wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu innych miejsc nie zrobili niczego złego, bo przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne i od czego nie było ucieczki. To robią ludzie i to powinno nas naprawdę przerażać – mówił podczas spotkania z przedstawicielami środowisk żydowskich w Muzeum Holokaustu James B. Comey, szef FBI.
Czyli - jak wynika z przytoczonych słów - Holokaust to nie tylko wina Niemców, którzy masowo poparli w latach 30. kandydaturę niespełnionego malarza i uczynili z niego wodza narodu. To też - idąc tokiem rozumowania Comey'a - sprawka innych narodowości. Często zwyczajnie "dobrych" ludzi, którzy ulegli okupantom wyzbywając się w ten sposób hamulców moralnych.
Biorąc pod uwagę wszystko, co dzieje się już od lat naokoło tematyki Zagłady, a także fakt, że przeciętny Amerykanin miałby zapewne trudności ze wskazaniem Polski na mapie świata, słowa Comey'a nie powinny dziwić. Przecież kilka razy do roku zza Oceanu dochodzą nad Wisłę głosy o "polskich obozach śmierci".
Gafy nie uniknął też prezydent USA Barack Obama, i to w czasie uroczystości wręczania Medalu Wolności zasłużonemu Polakowi Janowi Karskiemu. Temu, który zabiegał u prezydenta Franklina Delano Roosevelta o pomoc dla mordowanych przez Niemców na okupowanej polskiej ziemi milionów Żydów. Teraz szef FBI wypowiada równie krzywdzące słowa. W przededniu urodzin legendarnego kuriera z Polski.
Polacy są dziś ofiarami własnej historii. To przykre, ale prawdziwe. Rosjanie od czasu do czasu "bombardują" nas nową wersją dziejów II wojny. Nie ma w niej miejsca ani na 17 września - agresję sowiecką na Kresy Wschodnie - ani na nazwanie po imieniu stalinowskich zbrodni. 50 lat czekaliśmy aż Rosja przyzna się do mordu katyńskiego, a i tak o polskich oficerach z dołów śmierci mówi się tam cichaczem. Wciąż jest wiele białych plam - trudno nam budować relacje z Rosją w jej obecnym wydaniu.
Nie ma chyba powodu (czyżby?), aby sądzić, że Amerykanie prześcigną Rosjan w naginaniu historii. Ci ostatni robią to bowiem na szczeblu państwowym. Obywatele USA w sumie nie są sobie winni, bo na lekcjach historii o polskiej ofierze w II wojnie chyba nie słyszeli. Obama i jego publiczne "polskie obozy" najwyraźniej przedostały się do świadomości ogółu. Choć amerykański prezydent szybko przeprosił.
Nie trzeba jednak szukać daleko - sięgać za Ocean - aby znaleźć kolejne "oryginalne" tłumaczenie przyczyn Holokaustu. Wystarczyć cofnąć się do 2009 roku i przeczytać artykuł ze "Spiegla" - czołowego, opiniotwórczego tygodnika w Niemczech. Już sam tytuł tekstu mówi sam za siebie: "Wspólnicy - europejscy pomocnicy Hitlera przy mordowaniu Żydów".
Z tekstu dowiadujemy się, że Zagłada 6 mln Żydów to nie tylko sprawka Niemców, bo winę za Holokaust należałoby rozłożyć na takie narody jak m.in. Ukraińcy, Rumuni, Węgrzy, Francuzi czy wreszcie Polacy. Setki tysięcy ludzi. Bo przecież w obozach koncentracyjnych czy zagłady niemieckie załogi stanowiły mniejszość. Rozkazy katów mieli wypełniać mieszkańcy okupowanych państw. W wielu przypadkach rzeczywiście tak było.
Co nie zmienia postaci rzeczy - wcześniej to Niemcy wywołali wojnę, stworzyli obozy, uruchomili machinę zagłady. I zmusili społeczeństwa różnych państw do zajęcia stanowiska. W szczególnym stopniu swą drugowojenną tożsamość musieli określić Polacy, bo w ich kraju, opanowanym przez Niemców, Holokaust się wydarzył. Mieszkańcy okupowanej Polski byli jego świadkami - pośrednio go doświadczyli. Postawy były różne, w wielu wypadkach dominowała obojętność.
Ale mówienie o nas jako o współwinowajcach mordu na 6 mln Żydów prowadzi do zatarcia różnicy między ofiarami a sprawcami. Wyznaczenie odpowiednich granic i proporcji, umiejętne położenie punktu ciężkości - to wszystko pozwoli uniknąć relatywizacji win historycznych.
Bo przecież byli także dobrzy Niemcy. Tych np. pokazuje wyprodukowany dla państwowej niemieckiej telewizji ZDF głośny serial "Nasze matki, nasi ojcowie". Produkcja po prostu słaba, choć sam temat godny uwagi. Przekaz poszedł w świat - miliony Niemców zobaczyły na ekranach partyzantów z Armii Krajowej, którzy ryglują drzwi do wagonów kolejowych transportujących Żydów na pewną śmierć. A kultura masowa przemawia do człowieka bardziej niż książka historyczna.
Z drugiej strony niemiecki widz - być może pierwszy raz - może obejrzeć w telewizji sceny mordowania przez swych rodaków niewinnej ludności, dramat wojennych wyborów. Ale np. już zastosowana narracja historyczna, czyli rozpoczynanie fabuły od 1941 roku - bez napomknięcia o zwycięskiej dla bohaterów serialu kampanii w Polsce, naznaczonej śmiercią setek tysięcy ludzi - to kompletne nieporozumienie. Ani słowa o zbrodniczych pomysłach, które narodziły się w głowach Niemców okupujących Polskę. O stworzeniu żydowskich gett.
Polska - w sensie geograficznym - już zawsze będzie państwem, gdzie dokonała się Zagłada. Nikt nam jednak nie wmówi, że Holokaust to tylko w części niemiecka sprawa. To nie był ogólnoeuropejski projekt.
"Wspólnicy. Europejscy pomocnicy Hitlera w mordowaniu Żydów”
Niemcy byli zmuszeni do korzystania z pomocy tej właśnie mniejszości, ponieważ SS, policji i Wehrmachtowi brakowało ludzi, aby przeczesać rozległe obszary, na których hitlerowskie władze zamierzały wytępić wszystkich Żydów.Czytaj więcej
"Der Spiegel", 2009, nr 21
"Wspólnicy. Europejscy pomocnicy Hitlera w mordowaniu Żydów”
Oczywiście tylko Hitler wraz z otoczeniem i Wehrmacht mogli wstrzymać Holocaust. Ale to nie umniejsza wagi argumentu, że gdyby nie było zagranicznych pomocników, mogłyby ocaleć setki tysięcy a może nawet miliony spośród około sześciu milionów zamordowanych Żydów.Czytaj więcej
"Der Spiegel", 2009, nr 21
"Wspólnicy. Europejscy pomocnicy Hitlera w mordowaniu Żydów”
W obliczu trudnego do pojęcia rozmiaru zbrodni nasuwają się niepokojące pytania, które już przed laty postawił berliński historyk Götz Aly: czy w przypadku tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej nie chodzi może o "projekt europejski, którego nie da się wyjaśnić tylko specyficznymi przesłankami historii Niemiec"?Czytaj więcej