
Nawet na widok stosu krakowska mieszczka, oskarżona o zaprzeczanie boskości Chrystusa, wyparcie się chrześcijańskiego Boga oraz przyjęcie judaizmu, nie odwołała swoich poglądów. Niedługo później spłonęła na oczach tłumu.
Tu krzyknęli kolegiaci: źle mówisz niebogo, obacz się: są proroctwa o tym, iż miał pan bóg na świat posłać syna swego i miał bydź ukrzyżowan za grzechy nasze (...) im więcej mówili, tem ona w swem przedsięwzięciu uporniej stała, iż bóg człowiekiem bydź i rodzić się nie mógł.
Spalenie bezbronnej staruszki już wówczas mało komu w Polsce wydawało się czynem chwalebnym i przynoszącym chlubę Kościołowi. Gdyby odwołała swoje poglądy, puszczono by ją zapewne wolno, ponieważ jednak przy nich obstawała, postanowiono ją ukarać.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
