Jarosław Józefowicz, prezes TZMO został laureatem nagrody Polskiej Rady Biznesu za zdobycie polskimi produktami  rynków 17 krajów.
Jarosław Józefowicz, prezes TZMO został laureatem nagrody Polskiej Rady Biznesu za zdobycie polskimi produktami rynków 17 krajów. tvn24bis.pl

Toruńska firma TZMO mierzy się z Procter&Gamble? W Rosji i na wielu innych zagranicznych rynkach ich produkty marki Bella kupuje więcej klientów niż Always światowego giganta.

REKLAMA
– Pozdrawiam całą załogę! – tyle miał do powiedzenia wzruszony prezes Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych (TZMO), kiedy odbierał „biznesowego Oscara” – nagrodę Polskiej Rady Biznesu im. Jana Wejcherta. Tylko jaki prezes mówi do swoich pracowników „załogo”? To historia warta scenariusza filmowego.
Państwowe zakłady zajmowały się produkcją bandaży i materiałów opatrunkowych między innymi dla wojska. Kiedy upadł PRL, miały być sprywatyzowane. Pewnie podzieliłyby los Polleny padając łupem, któregoś z zagranicznych koncernów. Dyrektor przedsiębiorstwa zaproponował jednak, że wykupią je na własność sami pracownicy.
Tak powstała spółka akcyjna, która dziś artykuły higieniczne oraz medyczne (bella, happy, seni, eva natura) sprzedaje poprzez 54 spółki w 17 krajach. Według ostatnich dostępnych danych, notuje ponad 2 mld zł. przychodów i stały zysk sięgający 200-300 mln. W TZMO nie lubią fanfar, zwłaszcza gdy mówi się, że w Rosji, na Ukrainie czy kilku innych rynkach, polskie produkty marki Bella radzą siebie lepiej niż te Always z Procter&Gamble. – Nie chcemy drażnić niedźwiedzia. Bo jeśli by się uparli, mogliby nas zmieść – mówi jedna z menedżerek.
logo
Na kilku zagranicznych rynkach polska Bella wyprzedzą markę Always YouTube.com / Always Polska, Bella
Kapituła, przyznając nagrodę w tej kategorii, wyróżniła Jarosława Józefowicza za determinację w dążeniu do celu, trafne decyzje biznesowe podejmowane na przestrzeni lat oraz umiejętność prowadzenia odpowiedzialnego biznesu na skalę międzynarodową. Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych, które zatrudniają łącznie 7,6 tys. osób, są producentem cenionych na całym świecie artykułów higienicznych, kosmetycznych i wyrobów medycznych.
TZMO otwiera nasza listę firm , które stworzyły realną konkurencję dla dużych zagranicznych koncernów.

Mielec jak Legoland

Choć produkowane w Mielcu polskie klocki Cobi można łączyć ze słynnymi Lego – menedżerowie duńskiej marki stanowczo sobie tego nie życzą. Nie tylko wielokrotnie pozywali polską firmę do sądu, to jeszcze straszyli sklepikarzy sprzedających oba produkty wstrzymaniem dostaw z Lego. Duńczycy domagali się sądownie zaprzestania wytwarzania polskich klocków, a nawet zniszczenia form do ich produkcji. Cobi obroniło się przed sądem, główny patent Lego (na połączenie klocków) wygasł w 1988 roku. Zaś ostatni, dotyczący kształtów klocków, wygasł w październiku 2011 roku.
Właściciel marki Robert Podleś rozpoczynał biznes od produkcji puzzli, a w 1992 roku ruszył z produkcją własnych klocków (opracowano ok. 600 modeli). Biznesmen nie czuje się naśladowcą znanej firmy. Dziś zatrudnia zespół projektantów, którzy wypuszczają na rynek kilka serii klocków rocznie.
– W ciągu ostatnich dwóch lat produkcja i sprzedaż naszych klocków wzrosła o ponad 200 proc. Ponad 75 proc. produktów eksportujemy na wszystkie kontynenty. Mamy także samodzielnie działające spółki dystrybucyjne w Czechach i na Słowacji. Całość naszej produkcji pochodzi natomiast ze Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Mielcu – mówił w jednym z wywiadów Robert Podleś. Duńczycy zdaje się zawzięli się na polskie firmy. Pisaliśmy już o ostrej rywalizacji pomiędzy producentami okien dachowych: Veluksem i polskim Fakro

Gorączka paczkomatów

To nie Rafał Brzoska wymyślił paczkomaty (w 2005 roku stosowała jest firma DHL w Niemczech), ale to on jako pierwszy zbudował na nich biznes o zasięgu międzynarodowym. Jego maszyny stoją we Francji, Włoszech, Emiratach Arabskich, a 3 tys. urządzeń chce postawić w Wielkiej Brytanii.
W paczkomatach można nadać i odebrać paczkę, całodobowo i bez umawiania się z kurierem. To obniża koszty dostaw produktów w e-handlu np. usługa odebrania zakupów z Allegro kosztuje ok. 8 zł zamiast 15-20 zł za dostawę kurierską. W Polsce paczkomaty są już trzecim graczem na rynku dostaw przesyłek ze sklepów internetowych, a szacuje się, że jako tańsze przejmą dostawy w ciągu 3-4 lat.
Również Amazon, globalny gigant e-handlu dostrzegł w nich biznes. Chce zbudować sieć na własny użytek wprowadzając paczkomaty jako sposób dostawy swoich produktów na całym świecie. Nie tylko ze względu na niższy koszt. W USA Amazon zmaga się z plagą kradzieży przesyłek. Inaczej niż w Polsce, utarło się tam, że kurier, jeśli nie zastanie nikogo w domu, zostawia przesyłkę na progu domu, nawet jeśli jest to telewizor. Cenne paczki zaczęły masowo ginąć. Dlatego ponad 100 "Amazon Lockerów" pojawiło się w stanie Waszyngton, stanęły także w Londynie. Ostatnio również amerykański potentat na rynku dostaw przesyłek FedEx, ustawił pierwsze paczkomaty.
Notowana na warszawskiej giełdzie Grupa Integer.pl wyceniana jest na 1,3 miliarda złotych. Zapowiada przyspieszenie inwestycji na całym świecie. Kto pierwszy zawładnie największym kawałkiem rynku dostaw, ten będzie mógł już latami odcinać kupony.

Rzucim się przez morze

Liczące się w Europie stocznie produkujące jachty żaglowe można policzyć na palcach obu rąk. Obok francuskiego Beneteau, niemieckiej Bavarii wymienia się działającą w Olecku stocznię Delphia Yachts. Bracia Piotr i  Wojciech Kot założyli ją 25 lat temu i na początku produkowali znane na Mazurach jachty Sportina. Dziś ich produkty spotkacie w każdym zakątku świata.
Tak jak w przypadku innych stoczni, większość  jachtów wytworzonych przez Delphię trafia na eksport. 70 proc. produktów stoczni jest eksportowana, z czego  98 proc.  trafia do Europy Zachodniej. Delphia ma swoich dealerów nie tylko w Europie – sieć dealerska rozciąga się na Stany Zjednoczone, Rosję, Japonię, oraz Australię.
– Nasze jachty mają podobne parametry jak inne, wyposażenie nawigacyjne i osprzęt także pochodzi od renomowanych producentów. W porównaniu do konkurencji wyróżnia nas dbałość o szczegóły i wykończenie wnętrza – mówi Wojciech Kot. Jachty z Olecka zdobywają najwyższe noty w testach zagranicznych czasopism. Roczne możliwości produkcyjne stoczni to ok. 260 jachtów żaglowych i 1400 motorowych. 

Bestia ujarzmiła byka

W 2012 roku po raz pierwszy Black Energy Drink przebił pod względem sprzedaży na polskim rynku znaną na całym świecie markę Red Bull. – Black wygrał tylko dlatego, że sprzedawał swoje produkty w dyskontach po nieprawdopodobnie niskiej cenie – grzmiała konkurencja, gdy okazało się, że również Burn - napój Coca-Coli, oraz Monster były daleko w tyle (dane monitorującej rynek firmy Nielsen). To pasjonujący przykład wojny rynkowej. Austriak Dietrich Mateschnitz od Red Bulla oraz nasz biznesmen Wiesław Włodarski są bohaterami list najbogatszych przedsiębiorców w swoim kraju.
Wiesław Włodarski o powstaniu napoju Black

Wracałem z Wiednia samochodem, byłem zmęczony i zatrzymałem się na austriackiej stacji benzynowej. Zobaczyłem na półce energetyk i po raz pierwszy go spróbowałem. Zapłaciłem za niego dość dużo, bo chyba dwa euro. Wróciłem do firmy i postanowiłem sprawdzić, czy to opłacalny biznes. Okazało się, że już wtedy była to licząca się branża na świecie. Postanowiłem produkować napój energetyczny w Polsce.

Pomysł marketingowy z Mikiem Tysonem, jako gwiazdą, dzięki któremu Polak promuje Blacka przez pryzmat „niepokorności”, „luksusu” czy „zabawy” nie jest gorszym konceptem marketingowym, niż cyrk z gwiazdami sportów ekstremalnych Red Bulla.
Czy jest się czym chwalić? Kiedy w 1989 roku Polscy przedsiębiorcy stawali do wyścigu, budżet koncernu Coca-Cola wynosił więcej niż cały polski PKB.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl