
IKEA kojarzy się klientom z sielską rodzinną atmosferą i ciepłem domowego ogniska. Jednak według badań amerykańskiej psycholog Ramani Durvasuli market szwedzkiego giganta staje się areną sprzeczek nawet najbardziej zakochanych par.
REKLAMA
Amerykańska psycholog prowadząca terapię dla par zauważyła, że jej pacjenci niezmiennie powracają do tematu zakupów w IKEI – problemem okazuje się nie tylko wizyta w sklepie, lecz także późniejsze wspólne składanie nowych mebli.
„Jesteśmy firmą, która kieruje się wartościami, a naszą prawdziwą pasją jest domowe życie. Projektując każdy produkt kierujemy się jednym – chcemy, by dom stał się lepszym miejscem.” Takie słowa możemy znaleźć na stronie internetowej szwedzkiego giganta meblowego. I faktycznie, jednak Ikea oferuje coś więcej niż wyposażenie wnętrz w przystępnej cenie.
Mikrokosmos mikroproblemów
Spacerując po labiryncie sklepowych alejek, klient czuje się jak w domu – może usiąść na wygodnej sofie przed telewizorem lub przejrzeć się w łazienkowym lustrze. Strony ikeowskiego katalogu przepełnione są szczęśliwymi ludźmi, matkami i ojcami, którym nie przeszkadza bałagan. Dziećmi, które frywolnie rozsypują mąkę po kuchni, partnerami partycypującymi w obowiązkach domowych na równi z partnerką. IKEA nie jest bowiem wyłącznie sklepem z meblami, Szwedzi sprzedają coś jeszcze – konkretną wizję życia.
Spacerując po labiryncie sklepowych alejek, klient czuje się jak w domu – może usiąść na wygodnej sofie przed telewizorem lub przejrzeć się w łazienkowym lustrze. Strony ikeowskiego katalogu przepełnione są szczęśliwymi ludźmi, matkami i ojcami, którym nie przeszkadza bałagan. Dziećmi, które frywolnie rozsypują mąkę po kuchni, partnerami partycypującymi w obowiązkach domowych na równi z partnerką. IKEA nie jest bowiem wyłącznie sklepem z meblami, Szwedzi sprzedają coś jeszcze – konkretną wizję życia.
Klienci przekraczający próg tego sklepu mogą odnieść też złudne wrażenie, że zakup nowego regału, sofy, kubka w jakiś sposób zbliży ich życie do szwedzkiego ideału. Powierzchnia sklepu jest jak domowy mikrokosmos. Podczas oglądania kolejnych działów, takich jak "salon", "kuchnia", "łazienka" pary mimowolnie rozmawiają o kwestiach dotyczących wspólnego życia.
Czy wziąć kanapę rozkładaną, bo przyszła teściowa zamierza często nocować? Czy dostosować wysokość blatu w kuchni wyłącznie do kobiety, bo jej partner raczej nie jest wsparciem w obowiązkach domowych? Dla niektórych bolesna może się okazać wizyta w dziale dziecięcym. Ty myślisz już o dziecku, a twój partner nawet nie chce o tym słyszeć? Dramatyzmu sytuacji dodają liczne ciężarne przechadzające się po sklepowych alejkach i uśmiechnięte pary otoczone wianuszkiem swoich potomków.
W dziale ogrodowym nie możesz powstrzymać się od kąśliwej uwagi, że kwiatki doniczkowe są bez sensu, bo jeśli ty o nie nie zadbasz, to twój partner lub twoja partnerka z pewnością ususzy wszystkie rośliny na śmierć. Na dekoracjach patrzysz z kwaśną miną na ramki do zdjęć. Co mielibyście w nie włożyć? Przecież on/ona nie lubi podróżować. Kuchnia to prawdziwy dramat, okazuje się, że on nie wie do czego służy obieraczka do ziemniaków, nie interesują jej patelnie ani garnki, chociaż bardzo lubi domowe jedzenie. To po raz kolejny pokazuje, że jego lub jej zdaniem dania wyjmujesz z szafy, tym jak powstają, na czym, ile to czasu oraz energii zajmuje już go albo ją nie interesuje.
Jednym słowem IKEA to prawdziwe pole minowe. Wizyta w sklepie zmusza do skonfrontowania swojego życia ze szwedzkim katalogiem i postawienia sobie kilku pytań dotyczących ważnych kwestii w związku.
Składanie mebli powoduje rozpad związku?
Przy kasach często jest już niewesoło, a sytuacji nie poprawia fakt, że po powrocie do domu, mimo waśni i niespełnionych oczekiwań, trzeba dojść do porozumienia i wspólnie złożyć mebel. Szczególnie złą sławą cieszy się „Liatorp” – masywny regał, składający się z niezliczonej ilości paneli i półek, który ponadto musi zostać przymocowany do ściany na stałe. Współpracy nie można uniknąć, ponieważ nieszczęsny „divorcemaker” nie może zostać złożony w pojedynkę.
Składanie mebli powoduje rozpad związku?
Przy kasach często jest już niewesoło, a sytuacji nie poprawia fakt, że po powrocie do domu, mimo waśni i niespełnionych oczekiwań, trzeba dojść do porozumienia i wspólnie złożyć mebel. Szczególnie złą sławą cieszy się „Liatorp” – masywny regał, składający się z niezliczonej ilości paneli i półek, który ponadto musi zostać przymocowany do ściany na stałe. Współpracy nie można uniknąć, ponieważ nieszczęsny „divorcemaker” nie może zostać złożony w pojedynkę.
Psycholog i psychoterapeuta Monika Całka wyjaśnia dlaczego wspólne zakupy wzbudzają tyle emocji i jak można sobie z tym poradzić:
– Przede wszystkim chodzi o niedopasowanie oczekiwań. Podczas podejmowania decyzji zakupowych okazuje się, że partnerzy nie stykają się w jednym punkcie jeśli chodzi o wyobrażenia dotyczące wyglądu wspólnego mieszkania. Chociaż wyjście na zakupy i urządzanie domu miało być przyjemnością oraz czymś co jeszcze mocniej zjednoczy partnerów, w praktyce dochodzi do podziałów i kłótni.
Mimo to, wspólne zakupy, czy montaż mebli są dobrymi ćwiczeniami w terapii par. Jest to próbka radzenia sobie z większym problemami oraz dobry moment, aby przyjrzeć się sobie nawzajem. Trzeba postawić sobie pytanie po co tu przyszliśmy i czego od siebie nawzajem oczekujemy. Warto czasem ugryźć się w język, a oprócz tego pamiętać o życzliwości i zwykłym uśmiechu. W końcu jesteśmy w jednej drużynie i gramy do jednej bramki.
Co na to sam sklep?
Rzeczniczka firmy, Janice Simonsen wyraża zadowolenie z faktu, że zakupy u nich są częścią terapii dla par i zapewnia, że w większości sklepów klienci mogą skorzystać z bezpłatnych konsultacji w sprawie wyboru odpowiedniego umeblowania. Jest również autorką poradnika dla par, który pomaga przeobrazić zakupy w efektywną przyjemność.
Architekt wnętrz, Jacek Tryc tłumaczy dlaczego pary urządzające mieszkania potrzebują pomocy z zewnątrz:
– Około 20-30% moich klientów szuka we mnie mediatora. Wynika to z tego, że takim parom nie starcza wiedzy, wyczucia, ani cierpliwości, aby ustalić wspólny front. Rozmawiają o swoich oczekiwaniach i gustach, ale są to rozmowy jałowe, ponieważ nie są poparte wiedzą architekta wnętrz. Ja jestem dla nich autorytetem, a przez to również rozjemcą. Szukam rozwiązania, które będzie satysfakcjonujące dla obojga partnerów i co ciekawe, najczęściej ostateczny wybór pada na pomysł całkowicie odmienny od ich własnych.
Katalogi mają to do siebie, że pokazują życie statycznie. W rzeczywistości człowiek spotyka się jednak z pełnym dynamizmem, oczekiwaniami, pragnieniami, rozczarowaniami i nie da się tego zmienić nawet najpiękniejszym meblem. Oczywiście na destrukcyjny wpływ IKEI na pary trzeba patrzeć z przymrużeniem oka. Jak już wspomniałam sklep ze swoimi wnętrzami jest mikromapą potencjalnych wnętrz domowych z potencjalnymi problemami, które w szwedzkiej scenografii mogą zaistnieć. Jednak warto też mieć na uwadze to, że jeśli kwestie poruszone w takiej mikroskali mogą spowodować wielką kłótnię, to co się stanie, gdy we wspólnym życiu dotkną nas prawdziwe rozterki?