Rzecznik prasowy NSZZ "Solidarność" w rozmowie z naTemat tłumaczy, z jakiego powodu związkowcy jednak odpuścili rządzącym i wycofali się spod Sejmu. Jak mówi Marek Lewandowski, przede wszystkim było ich za mało, by na poważnie wziąć się za blokadę Wiejskiej. "S" obiecuje jednak, że to nie koniec walki.
Mieliście za karę nie wypuścić posłów z Sejmu, ale odpuściliście. Chodziło tylko o to, by ich nastraszyć?
Marek Lewandowski, rzecznik "S": Sejm to się blokuje dziesięcioma lub piętnastoma tysiącami ludzi, a nie taką grupą. Myśmy do końca tak tego w ogóle nie planowali. Stało się, jak się stało. Tutaj należy Pani Marszałek za to "podziękować". Jak dostaliśmy informację, że może dojść do pacyfikacji jednego z wyjść, no to zakończyliśmy protest. Ale na samoloty się pospóźniali.
I co dalej?
Spodziewaliśmy się, że to głosowanie będzie wyglądało tak, jak wyglądało. I mamy oczywiście scenariusz na dalsze zdarzenia. Na dzień dzisiejszy mogę zdradzić, że pojawimy się bardzo licznie i bardzo mocno u Pana Prezydenta, gdy będzie składał swój podpis.
Dziś było Was za mało, czyli liczniejsze protesty będą szły w tym kierunku?
Nasze akcje mają na celu bardzo konkretne rzeczy. Ta ma na celu wyrzucenia do kosza tej ustawy. Z tego co dzisiaj czytałem, sondaże bardzo mocno spadły naszym kochanym rządzącym. My będziemy więc ciągle przypominać, wytykać. Ciągle przypominanym, że to jest skrajna głupota, żeby prawo, które ma obowiązywać przez dziesięciolecia uchwalać wbrew wszystkim. Zmieni się wahadło polityczne i będziemy w punkcie wyjścia.
Myślicie, że takie obrazki, jak z dzisiaj, które pokażą wszystkie wieczorne programy informacyjne pomogą odnieść sukces w tej sprawie? Nie boicie się, że ludzie się do Was zniechęcą?
Gdy się popatrzy na to, jak walczą związki na Zachodzie, to my jesteśmy naprawdę bardzo grzeczni, poukładani i pokojowi.
Ale Polacy są już zmęczeni jakimikolwiek awanturami.
Przewodniczący Duda pokazał klasę, jak można się nawet w bardzo trudnych sprawach nie kłócić. Nasze spotkanie z premierem też było normalne, wręcz serdeczne. Każdy z nas ma do spełnienia swoją rolę. Tak samo premier, jak i my. Gdyby nie to co zrobiliśmy, to tej całej dyskusji w ogóle by nie było.
Nie wypuszczaliście nikogo oprócz Jarosława Kaczyńskiego. Zaraz do "S" może wrócić więc łatka przystawki PiS-u.
Nie "wypuściliśmy" Jarosława Kaczyńskiego, tylko zrobił to sam Karol Guzikiewicz.
Czyli Wy. Czy Guzikiewicz aż tak mocno się wyłamał?