
Magdalena Kamøy to Polka, która od wielu lat mieszka i pracuje w Norwegii. Zajmuje się tam m.in. tworzeniem kampanii reklamowych. Jeden z projektów jej autorstwa szczególnie poruszył Norwegów. Zresztą, nie tylko ich. Kamøy przedstawia chorych na raka tak, jak nikt dotąd tego nie robił.
Trudno chyba znaleźć osobę, która nie kojarzy głośnego teledysku do piosenki Erica Prydz’a „Call on Me”. Konstrukcja spotu, który na YouTube ma blisko sześć milionów wyświetleń jest niezwykle prosta, żeby nie napisać prostacka. Ot, kilkanaście pięknych, niezwykle smukłych i zadbanych pań spotyka się w klubie fitness, by ćwiczyć w rytmie dyskotekowego kawałka Prydz’a. Ruchy, jakie wykonują podczas tej gimnastyki są wyjątkowo erotyczne, a zbliżenia idealnych fragmentów nóg, bioder czy biustów nie pozostawiają złudzeń, że dokładnie o to chodziło. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że dość szybko teledysk został uznany przez część komentatorów (zwłaszcza, żeńską część) za seksistowski.
Spot w samej tylko Norwegii obejrzało pół miliona osób. Ale nie chodzi wyłącznie o zasięg klipu. Ważniejsze są reakcje, a te nie pozostawiają złudzeń, że filmik chwycił za serca, a przede wszystkim pokazał, że osoby walczące z nowotworem to nie są ludzie, którzy nieustannie zamartwiają się swoją chorobą czy ze względu na skutki uboczne terapii, jak na przykład wypadanie włosów, nie są w stanie wyjść z domu.
To, co zobaczyłam wywróciło stereotyp do góry nogami. Grupa ludzi z niesamowitą energią i siłą ducha ćwiczyła aerobic do chwytliwych i skocznych przebojów. Wtedy zrozumiałam, że kampania ma przekazać coś innego. Coś, o czym się nigdy nie mówi. I że naszym zadaniem będzie zniuansowanie szablonowego wizerunku chorych zmagających się z rakiem.
Pamiętam niezwykły fotoreportaż, jaki kilka miesięcy temu ukazał się w „Twoim Stylu”. – Za małe. Za duże. Jędrne. Zbyt spiczaste, szeroko rozstawione. Krągłe, piękne. To kiedyś. A potem idzie rak. Uszczypnął i jest znak. Czerwona kreska tam, gdzie wcześniej była pierś. Można ją zostawić. A można się postawić – i odzyskać – tak zaczynał się artykuł w magazynie dla kobiet.
Pacjenci, którzy podczas terapii regularnie ćwiczą czują się bardziej atrakcyjni fizycznie, przez co stopniowo odzyskują akceptację swojego ciała. To nie puste słowa – są już badania medyczne, które potwierdzają te obserwacje. Trudno powiedzieć, dlaczego o tym tak się mało pisze. Może z obawy przed urażeniem tych, którzy na odzyskanie sił i zdrowia nie mogą liczyć. A może, żeby zadowolić czytelników, których łatwiej zainteresować smutkiem niż optymizmem.
– Jeśli chodzi o chorobę nowotworową to wciąż funkcjonuje wiele stereotypów z nią związanych. Wciąż wywołuje strach przez co wielu z nas nie za bardzo wie, jak zachować się w obliczu osoby chorej. Zapominamy, że pacjent onkologiczny wciąż jest sobą. Być może w wyniku leczenia straci włosy lub piersi. Nie traci jednak swojej tożsamości – dodaje z kolei Nikola Ciesielska z Fundacji Rak'n'Roll.
Strach jest naturalną reakcją. W fundacji Rak’n’Roll staramy się jednak ten strach trochę oswoić. Również pokazujemy kobiety, które mimo choroby i utraty włosów wciąż pozostają sobą, tj. pięknymi kobietami!
W norweskiej kampanii jest jeszcze jeden wątek, na który koniecznie trzeba zwrócić uwagę. Jej współtwórczynią jest Polka, która właśnie została uhonorowana nagrodą „Wybitnego Polaka” w Norwegii przez Fundację Polskiego Godła Promocyjnego Teraz Polska.
Od wielu lat uważam, że Polsce przydałaby się dobra, nowoczesna kampania PR-owska za granicą. Polacy od kilkunastu lat przechodzą samych siebie – są ambitni, pracowici, kreatywni, otwarci na świat, obeznani w rozwoju najnowszych technologii. Poza tym, po pierwszym zachłyśnięciu się Zachodem udało nam się wreszcie powrócić do korzeni historyczno-kulturowych i już bez wstydu opowiadać tak mocne historie, jak na przykład „Ida”.
Napisz do autorki: marta.brzezinska@natemat.pl
