
Mieszkańcy świętokrzyskich wsi musieli być zdziwieni na wieść o oficerze w ułańskiej czapce, który naprzykrzał się Niemcom, choć ci już dawno opanowali Polskę. Czynił to przez ponad pół roku - aż zginął w nieprzyjacielskiej zasadzce. Dokładnie 75 lat temu.
Będziemy oczekiwać wiosny i ofensywy francusko-angielskiej, tworząc na zapleczu niemieckim ogniska oporu, spełniając rolę pomostu, który ułatwi powrót naszym wojskom na ojczystą ziemię. Czeka nas długa walka, na polu i pod ziemią. Z tych zmagań wyjdziemy zwycięsko.
Po raz trzeci i ostatni rozkazuję natychmiast rozwiązać i zlikwidować oddział. (…) W razie niezastosowania się do powyższych zarządzeń będzie Pan Major traktowany jako dywersant i szkodnik sprawy narodowej. Ponadto jako działający na szkodę społeczeństwa będzie Pań ścigany sądownie.
Zaprzeczamy wszelkim fałszywym wiadomościom, pochodzących z zakłamanych do ostateczności źródeł niemieckich, o zlikwidowaniu "polskiej bandy", jak chcą uprzejmie nas nazywać, mimo że z tą "bandą" walczą czołgami i samolotami i to niefortunnie.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
