Reklama.
Podczas czteroletniej kadencji Janusz Palikot stracił większość z 40 posłów, z którymi zaczynał sejmową karierę Ruchu Palikota. – Ten blichtr nie był jednak w stanie powstrzymać narastającego kryzysu w szeregach Ruchu. Do medialnych wygłupów dołączyły wówczas posunięcia znacznie poważniejsze – pisze w książce "Byłem posłem Palikota" Piotr Chmielowski, dzisiaj w szeregach SLD.
Tuż przed wakacjami Palikot uroczyście oznajmił, że po powrocie z urlopów należy spodziewać się zmian w prezydium. (...) Rozpoczęły się przeszpiegi, pstrykanie zdjęć z ukrycia, zadawanie dziwnych pytań... Sam przekonałem się o czyjejś wrednej naturze. Gdy wróciłem po kolejnym posiedzeniu Sejmu do domu, w sobotę zadzwonił do mnie redaktor jednego z tabloidów z informacją, że mają zdjęcia przedstawiające mnie chlejącego „Za kratą”. Rzekomo sprzedał mnie kolega. Moja odpowiedź była prosta: „Publikujcie!”. Ale w duszy panika Czytaj więcej
Przy Palikocie pojawiła się liczna grupka posłów, która biegała po hotelowych pokojach z ukrytymi dyktafonami, nagrywając rozmowy ze swoimi partyjnymi kolegami, które z prędkością światła trafiały na biurko Janusza. Kolejne obrzydlistwo. Nie mieliśmy już prawa być zaskoczeni, bo tego typu postępki stały się regułą. Przodownikami w tym procederze byli ludzie pokroju Dębskiego, Penkalskiego, Wydrzyńskiego, Rybakowicza, Borkowskiego i Makowskiego, którzy namawiali innych na zwierzenia „Za kratą”. Czytaj więcej