
Polacy w czasie wojny zdobywali niemiecką ziemię i nie byli to wyłącznie żołnierze 1 Armii Wojska Polskiego, bijącej się u boku Armii Czerwonej. Dokładnie 70 lat temu, gdy Hitler już nie żył, a Berlin ogłosił kapitulację, nasi rodacy z charakterystycznym napisem "Poland" na mundurach zdobyli twierdzę Wilhelmshaven.
W początkach sierpnia 1944 roku, gdy krwawy ogólnoświatowy konflikt wkraczał w finałową fazę, tysiące polskich wojskowych stanęło na francuskiej ziemi. Jedni byli pełni nadziei, inni rwali się do walki - za umęczoną Polskę, za niemieckie mordy, za wolność. Nie wszyscy jednak zdawali sobie sprawę z tego, co tak naprawdę ich czeka na obcej ziemi.
Mówię: Chłopcy, przecież my tu jesteśmy, mamy 381 czołgów, my tam będziemy za parę tygodni! Nie zdawałem sobie sprawy, ile kilometrów było z Francji do Warszawy. Oczywiście, wojna nie chciała się skończyć ani za dwa, ani za trzy tygodnie.
I zemścić się na oprawcach za dotychczasowe pięć lat wojny. – Za Warszawę, za Kutno, za Westerplatte i za setki i tysiące bezbronnych ofiar, które zginęły z ręki zaborcy. Żądamy rachunku za każde polskie życie, które zabrali Niemcy – oznajmił swym podwładnym gen. Maczek.
Wraz z nastaniem wiosny żołnierze gen. Maczka przystąpili do ostatecznej rozprawy z nieprzyjacielem. 8 kwietnia 1945 roku przekroczyli granicę z Niemcami, wchodząc na terytorium znienawidzonej III Rzeszy. Historia zatoczyła koło.
Emocje szalone, łzy, krzyki, płacz. Zdarzały się nawet z tej radości przypadki zaburzeń psychicznych u niektórych dziewczyn, lekarze to stwierdzili.
Na niemieckim wybrzeżu
Wielu żołnierzy gen. Maczka odnalazło w Oberlangen swoich najbliższych, inni spotykali kobiety swego życia. Ale to był jedynie przystanek na żołnierskiej drodze. Dalszy szlak wiódł przez niemieckie wybrzeże, gdzie wciąż w oporze tkwiła załoga bazy marynarki wojennej w Wilhelmshaven. Polacy zamierzali go jak najszybciej złamać.
napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
