Ma wielkość Central Parku w Nowym Jorku. Albo miasta Szepietowo w województwie podlaskim. Jest mniej więcej 250 razy mniejsze od Warszawy, ale kto nie chciałby tam mieszkać? Bogactwo, luksus i wszechobecny spokój. Od przestępców, polityki, trosk życia codziennego. – Nie ma drugiego takiego miejsca na Ziemi – przyznaje Wojciech Fibak, który od prawie 40 lat jest rezydentem Monako.
Niedawne chrzciny książęcych bliźniaków, dzieci księcia Alberta i jego żony Charlene, przypomniały światu – poza wydarzeniami sportowymi, których tu aż nadto – że istnieje takie państwo jak Monako.
Małe – drugie co do wielkości na świecie, po Watykanie – gdzieś na końcu Europy, na Lazurowym Wybrzeżu, z trzech stron otoczone Francją. Raj podatkowy, kasyna i wyścigi Formuły 1. Kraj, w którym – jak się wydaje – na co dzień praktycznie nic innego się nie dzieje.
Przeglądamy gazety. Na próżno w ostatnich dniach szukać wieści, które w innych krajach Europy znalazłyby się na czołówkach. Chyba, że był to skandal na miarę byłego polskiego konsula honorowego Wojciecha Janowskiego, który w ubiegłym roku zlecił zamordowanie najbogatszej kobiety w Monako Helene Pastor. W Monako było to tak niezwykłe wydarzenie, że jeszcze kilka dni temu gazety przypominały tę sprawę.
Banki, finanse, korki
Ale z mediów wyłania się nowy obraz kraju – wielkiego centrum finansowo-bankowego, które liczy się na świecie i przyciąga pracowników niemal z całej Europy. Każdego dnia, w godzinach porannego i wieczornego szczytu na drogach wyjazdowych w kierunku Francji tworzą się olbrzymie korki. Z Nicei jest tylko 30 minut samochodem. To zresztą najlepszy sposób, by dostać się do Monako. W kraju nie ma ani jednego lotniska.
Według monakijskich statystyk, w kraju, który ma 38 tysięcy mieszkańców, pracuje 50 tysięcy ludzi. 60 banków, 340 tysięcy kont, dziesiątki nowych sklepów, restauracji. I nowe inwestycje, w tym najnowocześniejszy Odeon Tower z najdroższym apartamentem wartym 300 milionów euro. To pierwszy taki budynek w kraju od lat 80.
W efekcie łącznie na rachunkach bankowych i inwestycyjnych w księstwie złożonych jest około 80 miliardów euro, w znacznej mierze składających się z prywatnych pieniędzy osób fizycznych. Ulice roją się od butików luksusowych marek, na parkingach trudno dostrzec samochód starszy niż dwa lata, a w słynnym kasynie Monte Carlo co noc ktoś przegrywa lub wygrywa setki tysięcy euro.Czytaj więcej
Ceny mieszkań w ogóle są tu najwyższe na świecie – średnia waha się w granicach 20 tysięcy euro za metr kwadratowy. Mieszkańcom Monako to jednak nie przeszkadza. Od lat plasują się w czołówce najbardziej zadowolonych z życia mieszkańców Europy. Średnia życia – niemal 90 lat – wciąż utrzymuje się na pierwszym miejscu w Europie.
Nie każdy może tu mieszkać
– Tu życie na co dzień jest kilka razy droższe niż we Francji czy innych krajach Europy, nie mówiąc o Polsce. Dla wielu osób może to być bariera. Z tego powodu nie każdy może tu mieszkać. Ale Monako to niekoniecznie miejsce dla snobów, ale raczej dla tych, którzy coś w życiu osiągnęli. By tu zamieszkać trzeba albo bardzo ciężko pracować, albo mieć talent w jakiejś dziedzinie, albo się przebić. Być na przykład znakomitym pisarzem, modelką, tenisistą, kierowcą Formuły I albo biznesmenem – przyznaje najsłynniejszy polski tenisista Wojciech Fibak, który przez 10 lat był również konsulem honorowym Polski tym kraju.
Monako jest elitarne, a uzyskanie możliwości stałego pobytu w Monako albo rejestracja spółki jest przywilejem, o który należy się w odpowiedni sposób ubiegać (…) Jednakże, dla osób które przejdą selekcję, państwo to oferuje ogromne możliwości.(...) Zakres i rygoryzm tajemnicy bankowej oferowanej w księstwie bije na głowę wszystko, co swoim klientom mogą zaoferować banki szwajcarskie (nie wspominając już o polskich).Czytaj więcej
Od 1976 roku Wojciech jest jednym z około 30 tysięcy rezydentów księstwa Monako. By uzyskać taki tytuł trzeba między innymi kupić lub wynająć tu mieszkanie (za wynajem miesięcznie małego, 50-metrowego lokum trzeba liczyć nawet 50 tysięcy zł miesięcznie).
Nie płacą podatków
Wojciech Fibak ma apartament przy słynnej Princess Grace Avenue, jednej z najdroższych ulic świata. Jego sąsiadem był Ayrton Senna, w kawiarni w swoim budynku spotyka Bono. Obok, w kawiarni Cipriani, zawsze można natknąć się na jakąś gwiazdę. Tak jak w Cipriani w Nowym Jorku czy Londynie, tu zawsze są znani ludzie.
Tytuł rezydenta, jako pierwszy Polak, osobiście otrzymał z rąk ojca obecnego monarchy, księcia Rainiera III Grimaldiego. Kim są inni? To przedstawiciele około 120 narodowości z całego świata. Swoje rezydencje w Monako mają m.in. śpiewaczka operowa Teresa Żylis Gara, mówi się o Sobiesławie Zasadzie, Robercie Kubicy. Prym wiodą kierowcy Formuły 1, biznesmeni-milionerzy, aktorzy, muzycy. Mieszkania ma tu i Roger Moore, i twórca IKEI Ingvar Kamprand, i Ringo Star z Beatlesów. Dzięki nim Monako to dziś najbardziej zaludnione państwo świata.
Nikt nie kradnie, nie ma napadów
Rezydenci nie płacą podatków. W ogóle od 1869 roku w Monako nie ma podatku dochodowego. Można zatem sądzić, że właśnie to przede wszystkim przyciąga milionerów. Okazuje się jednak, że nie tylko.
– To unikalne miejsce na świecie. Perełka. Tu są najpiękniejsze ogrody, funkcjonujące windy, przepiękne kwietniki, przejścia wyłożone marmurem, nie ma papierków na ulicach. Wszystko jest czyste i zadbane. To pasja księcia Alberta. Nigdzie na świecie nie ma takiego miejsca. Ale, co najważniejsze, Monako to bardzo bezpieczny kraj. To jego największy atut – zachwala Wojciech Fibak.
W Monako nikt nie ukradnie komórki, jeśli zostawimy ją na leżaku na plaży, czy na stoliku w restauracji. Nikt nie kradnie samochodów, toreb, nie słychać o żadnych włamaniach. Policjanci, owszem patrolują ulice, ale ich rola to głównie udzielanie pomocy. Właśnie dlatego sprawa morderstwa zleconego przez Polaka była tu dla ludzi wstrząsem. W Monako takie rzeczy się nie zdarzają.
A jak wygląda ten raj dla osoby postronnej? – To, co od razu rzuca się w oczy, to aura zaskakującego spokoju i bogactwa. Nikt się nie spieszy, co chwilę można zobaczyć grupę turystów fotografujących się na tle toru wyścigowego lub kasyna – mówi Michał, który miał okazję niedawno odwiedzić Monako. – I samochody. To niesamowite, jak wiele luksusowych aut może być w jednym miejscu. Przechodząc podziemnym parkingiem byłem w szoku, jedno obok drugiego, najdroższe marki świata. Zresztą podobnie jest na ulicy – dodaje.
Przyjaciel Polski
Monako jest tak małe, że można je zwiedzić w jeden dzień. Wojciech Fibak też przyznaje, że chodzi na piechotę, samochód stoi w garażu. – Chyba, że ktoś ma lamborgini czy ferrari, wtedy musi zrobić kółko wokół Monte Carlo. Normalne samochody raczej stoją w garażach – mówi.
Na 38 tysięcy mieszkańców tylko około 9 tysięcy to rdzenni Monegaskowie. Katolicy, bo Monako to katolicki kraj kultywujący wszystkie katolickie święta. Na katolicyzm przeszła zresztą żona księcia Alberta, protestantka z RPA. Zgodnie z prawem Monako, mieszkańcy nie mogą korzystać z tutejszych kasyn.
Albert zna polski hymn
Rodzina księcia Alberta rządzi krajem od 1297 roku. Wszyscy ją uwielbiają, choć w przeszłości nie raz głośno było o wybrykach potomków Rainiera III.
Wojciech Fibak, który bardzo przyjaźni się z księciem Albertem mówi, że jest on wielkim przyjacielem Polski. Kilka razy zresztą, na jego zaproszenie, monarcha Monako przyjechał nad Wisłę. – Ostatnio, po kolacji u prezydenta, szliśmy Krakowskim Przedmieściem, był u mnie w domu. Albert kocha Polskę. Wychowywał go szef policji, pan Łukomski, który jest Polakiem i który m.in. nauczył go polskiego hymnu – opowiada.
Książę Albert umie też liczyć po polsku i zna około 100 polskich słów. Podobno zawsze mówił, że chciał ożenić się z Polką. Co ciekawe, flaga Monako to odwrócona flaga Polski.