CDU sukcesywnie zmniejsza wpływy w kolejnych landach. I choć Nadrenia Północna-Westfalia nigdy nie należała do mateczników chadeków, dzisiejsza znacząca przegrana w najludniejszym regionie Niemiec zaczyna już naprawdę źle wróżyć Angeli Merkel przed przyszłorocznymi wyborami federalnymi.
- To wyraźna, jednoznaczna porażka, która jest bardzo gorzka i bolesna - powiedział po przegranej lider chadeków z Nadrenii Północnej Westfalii Norbert Roettgen. Porażka jest rzeczywiście wyjątkowo bolesna, ponieważ w landzie zamieszkałym przez ponad siedemnaście milionów Niemców poglądy prezentowane przez polityków CDU znalazły uznanie aż o osiem procent mniej wyborców, niż podczas poprzednich wyborów. SPD umocniło się tymczasem w kolejnym landzie. Gdy chadeków poparło 26 proc., socjaliści mogą się cieszyć głosami ponad 38 proc. mieszkańców regionu. W powojennej historii Niemiec z chadekami nigdy nie było tam aż tak źle.
Dzisiaj w rękach socjaldemokracji i jej koalicjantów jest już siedem landów, w tym kształtujące nastroje w całym kraju Berlin, Hamburg i Brema. A te nastroje wydają się być takie, że każde kolejne wybory będą dla chadeków niezwykle trudne do wygrania. W tym federalne, które czekają Niemcy już jesienią przyszłego roku. Dlatego zwycięska dzisiaj koalicja SDP i Zielonych chętnie podkreśla, że tak naprawdę mieszkańcy Nadrenii Północnej-Westfalii pokazali głównie, co myślą o polityce samej Angeli Merkel, a nie tylko regionalnych działaczy. Choć dotąd socjaliści i Zieloni rządzili tam jako rząd mniejszościowy, który na dodatek upadł po odrzuceniu projektu budżetu, w tych wyborach tylko się umocnili.
Ciesząca się z takich wyników szefowa Zielonych Claudia Roth stwierdziła, że to "siarczysty policzek dla Merkel". - Walczymy również o większość dla SPD i Zielonych na szczeblu federalnym. Dziś mamy początek końca chadecko-liberalnej koalicji rządzącej Niemcami - dodała. Przychylni chadeckim władzom komentatorzy za Odrą podkreślają jednak, że optymizm dzisiejszych zwycięzców jest nieco zbyt daleko idący, ponieważ sondaże pokazują, że w ujęciu ogólnokrajowym rząd Angeli Merkel wciąż ma poparcie dla programu koniecznych w kryzysie reform.
Prawda leży tymczasem gdzieś po środku. Wyniki wyborów w poszczególnych landach rzeczywiście nie muszą przekładać się wprost na to, co wydarzy się, gdy do urn pójdą oddać swój głos jednocześnie mieszkańcy całego kraju. Przez ostatnie miesiące widać jednak w wynikach regionalnych wyraźny trend, który nie wróży prawicy dobrze. Straty poniesione w Nadrenii Północnej-Westfalii dodatkowo szczególnie dobrze ilustrują obecną pozycję chadeków. Zaufanie tracą bowiem do nich ludzie w regionie, w którym leży przemysłowe serce Niemiec, czyli Zagłębie Ruhry i wielkie społecznie zróżnicowane miasta takie, jak Düsseldorf, czy Kolonia. Wyniki wyborów w landzie zamieszkanym przez ponad 17 mln ludzi może być więc znacznie lepszym badaniem opinii, niż najlepsze sondaże.