W kilku polskich miastach środowiska narodowe zorganizowały manifestacje przeciwko planom sprowadzenia do Polski imigrantów z Afryki. W Poznaniu przed Urzędem Wojewódzkim demonstranci pytali, "czy chcemy, aby obcy element naprzykrzał się naszym kobietom".
Zgodnie z projektem unijnej strategii wobec imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, Polska miałaby być
zobowiązana do przyjęcia ok. tysiąca uchodźców. Takie rozwiązanie nie jest jeszcze przesądzone, ale już budzi bardzo dużo emocji. Najbardziej gwałtownie zareagowali narodowcy, m.in. z Ruchu Narodowego i Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy wyprowadzili swoich zwolenników na ulice. Manifestacje odbyły się w Poznaniu, Wrocławiu czy Białymstoku.
"Praca w Polsce dla Polaków", "
Imigrancie ponton czeka" – takie hasła padały na demonstracji w stolicy Dolnego Śląska, w której wzięło udział kilkadziesiąt osób. "Po raz kolejny jesteśmy wykorzystywani przez Zachód jako kolonia. Tym razem eksportuje się do nas problemy, które zachodnie państwa same stworzyły. (...) Przedstawiciele Polski w UE bezradnie rozkładają ręce mówiąc, że przyjmowanie uchodźców miało być dobrowolne. Jak zwykle wszystkie ważne decyzje są podejmowane za naszymi plecami, co pokazuje prawdziwą twarz "Zachodu i niekompetencję polskich elit" – napisali organizatorzy na Facebooku.
W podobnym tonie wybrzmiewały hasła w innych miastach. Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", w Poznaniu manifestanci z Młodzieży Wszechpolskiej, ONR, Kongresu Nowej Prawicy i partii Korwin podkreślali (w zależności od organizacji), że "problemem jest wyznanie, kolor skóry, wyznawane wartości lub wszystko razem". – Przyjęcie tych osób otworzy furtkę dla kolejnych imigrantów - mówił Krystian Golec, organizator i członek Młodzieży Wszechpolskiej. – Jeżeli ich przyjmiemy, będziemy tu mieć drugi Paryż, drugi Londyn. Będą podpalać samochody i mordować ludzi na ulicach – podkreślał Bartosz Jóźwiak z UPR.