Pracę łatwiej stracić, niż znaleźć. Wielu traci ją dziś przez kryzys i problemy pracodawców, ale nie mniej Polaków wylatuje z pracy z powodu braku kompetencji, dwóch lewych rąk, a czasami po prostu przez zwyczajną głupotę. Jak się traci pracę nad Wisłą?
Z ostatnich dostępnych danych statystycznych GUS wynika, że w 2010 roku zwolnionych z różnych przyczyn zostało ponad 50 tys. Polaków zatrudnionych na pełny etat, pracujących dotąd w większych firmach i nie sezonowo. W dużej mierze dlatego, że szefowie nie chcieli przedłużyć im dotychczasowej umowy.
Zapewne często decydowała o tym postawa pracowników, która bywa naprawdę różna. I często jednym pracodawcom po prostu daje furtkę do zwolnienia niepotrzebnego od dawna pracownika, a innych szefów wręcz zmusza do tego, by kazali swojemu podwładnemu natychmiast spakować rzeczy i opuścić zakład. Jakiś czas temu amerykański serwis Oddee postanowił zestawić najbardziej nietypowe powody, dla których ludzie z całego świata stracili pracę. Na liście znalazło się więc zwolnienie pewnej kelnerki, która ogoliła się na łyso biorąc udział w akcji charytatywnej, wyrzucenie za status "znudzona w pracy" umieszczony na Facebooku, za pisanie e-maili z włączonym Caps Lockiem, usunięcie z pracy w McDonald's za omyłkowe wsadzenie plasterka sera do hamburgera, czy za to, że pracownik sieci Vodafone wysyłał wiadomości do konkurencji z T-Mobile na Twitterze. Są miejsca na świecie, w których pracę można stracić też z tak kuriozalnych powodów jak to, iż pomogło się ofierze napaści na chwilę opuszczając miejsce pracy. Pewna ważąca 54 kg modelka została tymczasem zwolniona dlatego, że była... zbyt gruba.
Na całe szczęście o podobnych przypadkach w naszym kraju raczej nie słychać. Nie oznacza to jednak, że niektórzy pracodawcy znad Wisły także nie potrafią stanąć na na głowie, by zredukować etaty, a wielu pracowników dokłada "swoje trzy grosze", by tę kreatywność szefa pobudzić. Ostatnio kontrowersyjnym powodem do zwolnienia okazała się konieczność załatwienia potrzeb fizjologicznych. Przewozy Regionalne zwolniły Krzysztofa Knapika, którego przyłapano, jak oddaje mocz na peronie świeżo wyremontowanego Dworca Centralnego w Warszawie. Obrazki wysoko postawionego pracownika kolei "olewającego" stołeczny dworzec i wymachującego w stronę fotografujących to zajście środkowym palcem szybko obiegły czołówki wszystkich mediów. Nic więc dziwnego, że Przewozy Regionalne uznały w końcu, że dobro przedsiębiorstwa wymaga pozbycia się niegrzeszącego kulturą pracownika.
- Przyczyny zwolnień bywają nieraz kuriozalne. Śląscy antyterroryści, których wizerunek jest strzeżony, stracili pracę przez fotografie, na których zostali uchwyceni ochraniając Paris Hilton w jednym z centrów handlowych w Katowicach. Szef wielkopolskiej drogówki i jego zastępca podali się do dymisji po tym, gdy ujawniono, że na ich polecenie policjanci zatrzymywali kierowców, aby umożliwić przeprowadzenie wśród nich ankiety na potrzebę spółki Autostrada Wielkopolska - mówi naTemat Michał Filipkiewicz z portalu Praca.pl.
Witold Polkowski z Konfederacji Pracodawców Polskich również przyznaje w rozmowie z nami, że przymus ekonomiczny ciążący na przedsiębiorcach jest przyczyną zwolnień równie często, jak brak rozsądku po stronie pracownika. - Są dwie grupy powodów. Jedna to likwidacja stanowiska pracy i zastępowanie pracowników droższych pracownikami tańszymi, co wymusza kryzys. Bo na rynku nie ma pracy dla ludzi, więc trzeba ich zastąpić, lub po prostu zwolnić. Natomiast po stronie pracownika powody są najczęściej takie, że się nie sprawdza, nie może dostosować do oczekiwań pracodawcy lub narusza obowiązki pracownicze, popełnia przestępstwo - tłumaczy ekspert. Podobnie opisuje rynek pracy Michał Filipkiewicz. - Niejednokrotnie zwolnienia następują z przyczyn nie stojących bezpośrednio po stronie pracownika - firma przechodzi restrukturyzację, wprowadza pracooszczędną technologię lub osiąga gorsze wyniki i następują zwolnienia grupowe - tłumaczy.
Jak wygląda więc praktyka zwolnień? - Jeżeli chodzi o pracowników biurowych powodem zwolnienia jest zazwyczaj brak zaufania wynikający z liczby bardzo wielu popełnianych błędów, na które nie można pozwolić sobie na takim stanowisku. Na przykład, gdy nie można wierzyć żadnemu pismu przygotowanemu przez pracownika, bo każde trzeba czytać od deski do deski i wyłapuje się dwa-trzy błędy merytoryczne - dzieli się swoimi doświadczeniami Witold Polkowski. Na podobne powody wskazuje też Filipkiewicz. - Najczęstszym powodem rozwiązania lub nieprzedłużenia umowy z pracownikiem jest brak wystarczających kwalifikacji, przez co nie osiąga on wymaganych efektów, czyli po prostu nie sprawdza się na swoim stanowisku - mówi ekspert z Praca.pl.
Nieco inaczej sprawa wygląda jednak wśród robotników, gdzie fachowców nie brakuje, ale problem jest zupełnie inny. - U pracowników, którzy pracują na stanowiskach robotniczych najczęstszą przyczyną zwolnienia wciąż jest alkohol - mówi bez wahania Witold Polkowski.