Sławomir Nowak nie musi płacić grzywny w wysokości 20 tys. złotych, jaką nałożył na niego sąd pierwszej instancji. Sąd apelacyjny uchylił bowiem listopadowy wyrok, który dotyczył zatajenia w pięciu oświadczeniach majątkowych zegarka o wartości przekraczającej 10 tys. złotych. Były lider PO na Pomorzu zapowiedział jednak, że do polityki nie wraca.
Nowak przybył do Sądu Okręgowego w Warszawie razem z trzema obrońcami. Jednym z nich był były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Po rozpatrzeniu apelacji sąd uchylił listopadowy wyrok Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście oraz umorzył na roczny okres próbny postępowanie karne w tej sprawie.
Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że były poseł PO powinien był wpisać zegarek do swoich oświadczeń. W związku z tym, jak podaje TVN24, były minister ma wpłacić 5 tys. złotych na fundusz pomocy pokrzywdzonym.
Wirtualna Polska podaje, że sąd "docenił dotychczasową niekaralność Nowaka i to, że prowadzi ustabilizowany tryb życia". Nowak będzie mógł wystartować w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Prokurator Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, podkreślił, że warunkowe umorzenie postępowania oznacza, iż sąd uznał winę Nowaka.
Nowak na wyrok sądu zareagował na Twitterze. Zapowiedział, że nie wraca do polityki.
20 tys. złotych grzywny Sąd pierwszej instancji uznał, że Nowak zataił w oświadczeniach majątkowych fakt posiadania zegarka o wartości przekraczającej 10 tys. złotych. Na byłego ministra transportu nałożono grzywnę w wysokości 20 tys. złotych. Ponadto Nowak został zobligowany do pokrycia kosztów procesu. Ich wysokość sąd ustalił na blisko 4,5 tys. złotych.
Niedługo po wydaniu pierwszego wyroku w tej sprawie Nowak opublikował oświadczenie, w którym poinformował o zrzeczeniu się mandatu posła.