Młodzi wyborcy Platformy Obywatelskiej po wyborach prezydenckich napisali gorzki list tłumaczący przyczyny porażki Bronisława Komorowskiego i przyszłej porażki jego partii. A partia z listu nie zrozumiała nic. Bo zamiast przekonywać, że nie jest tak źle, jak piszą młodzi i wymieniać swoje sukcesy, powinna powiedzieć: "Zrobiliśmy dużo. Nie wystarczy wam? Ok, wrzucamy wyższy bieg".
"Mam nadzieję, że wyciągniecie wnioski, bo właśnie ktoś je Wam podał na tacy" – kończą swój list do Platformy Obywatelskiej wyborcy tej partii. Jak im to idzie? Na razie mizernie. Politycy Platformy Obywatelskiej kompletnie nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości po przegranej Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich i przed nadchodzącą przegraną PO w wyborach parlamentarnych.
Straszenie PiS. Tylko bardziej
Było to zresztą widać już od chwili zakończenia głosowania. Bronisław Komorowski skupił się w swoim przemówieniu na straszeniu PiS-em i budowaniu frontu obrony przed falą nienawiści. Nie zauważył, że przegrał wybory nie przez potęgę PiS-u, ale przez to, że Andrzej Duda (a w pierwszej turze Paweł Kukiz) trafił ze swoją kandydaturą w odpowiedni splot nastrojów społecznych. Dlatego straszenie Prawem i Sprawiedliwością nic nie da, a może jeszcze tylko zaszkodzić Platformie Obywatelskiej, o czym pisałem w naTemat zaraz po wyborach.
Jednak politycy partii rządzącej nie zadbali o to, żeby nieco złagodzić przekaz i w mediach nadal brylują Stefan Niesiołowski czy Michał Kamiński, znani z ostrych ataków na PiS. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego było w stanie skutecznie uciszyć takich polityków jak Antoni Macierewicz czy Krystyna Pawłowicz. Platforma – jak się wydaje – zupełnie nie przywiązuje do tego wagi.
Zła diagnoza...
Nie wie też, dlaczego przegrała. Bo politycy PO sporo mówią o słabej kampanii. Do tego kampanii Bronisława Komorowskiego, nie Platformy. To próba wmówienia sobie, że jeśli tylko zrobi się przyzwoitą kampanię jesienią, to Platforma znowu wygra. A Komorowski przegrał nie tylko przez złą kampanię, ale przede wszystkim dlatego, że został ukarany za osiem lat rządów PO. A ofiara jeszcze się nie dokonała, jesienią będzie jej druga odsłona.
Bo politycy PO nie zrozumieli nic z listu, który lotem błyskawicy rozniósł się po internecie. Tak przynajmniej wynika z pierwszych reakcji. Bardzo nielicznych, co także nie wróży dobrze PO. Kancelaria Ewy Kopacz odpowiedziała wklejaną z automatu sztampową formułką, że list został przekazany do Departamentu Spraw Obywatelskich. Rafał Grupiński, szef klubu PO mówił w Radiu ZET, że na ostatnim spotkaniu w Sejmie posłowie rozmawiali o uwagach opisanych przez młodych wyborców partii.
...albo złe recepty
Ale zaraz udowodnił, że z tej dyskusji niewiele wynikło. Bo Grupiński stwierdził, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko trzeba brać się do pracy. A później wraca do uspokajania się, że Duda i Kukiz też wkrótce staną się bohaterami memów. Żadnej konkretnej, merytorycznej odpowiedzi na to, co napisali wyborcy PO.
Taką odpowiedź postarał się dać Michał Szczerba, młody poseł z Warszawy. Już to jest sygnałem i pokazuje, że to pokolenie Szczerby, a nie Grupińskiego lepiej rozumie młodych wkurzonych.
Ale recepta na odzyskanie zaufania tej grupy, którą przedstawił poseł jest drogą donikąd. – Nasze osiągnięcia były komunikowane hermetycznym językiem albo nie były komunikowane wcale. Tymczasem rząd PO ma realne dokonania o charakterze systemowym. (...) Ta lista jest bardzo długa – pisze poseł PO.
Traktowanie wyborców jak idiotów
Bo wyborcy, którzy odwrócili się od PO to inteligentni i oczytani ludzie, którym nie trzeba powtarzać po 15 razy jak super jest Platforma i co zrobiła przez osiem lat, bo nie są w stanie zapamiętać po pierwszym razie. Oni doskonale wiedzą, co zrobiła Platforma. A przede wszystkim wiedzą czego nie zrobiła.
Przekonując, że trzeba tylko lepiej mówić o osiągnięciach PO, traktują wyborców jak idiotów. To wręcz sugestia, że kłamią, że jest źle, że ich oburzenie wynika tylko z niewiedzy. Jeszcze nigdy nikomu nie udało się przekonać niezadowolonych do tego, że żyje im się dobrze, skoro nie żyje im się dobrze. Jedyną opcją jest przedstawienie realnego planu poprawy ich sytuacji. A w przypadku PO, która jest przy władzy, pokazanie, że idą za tym realne działania.
Nadludzki wysiłek
I to nie związane z in vitro i związkami partnerskimi, bo to sprawy dla grupy młodych wyborców bez pracy albo obciążonych kredytami drugorzędne. Dla nich ważne są miejsca pracy, podatki, służba zdrowia i problemy z kredytami. Do końca kadencji zostało już tylko siedem posiedzeń, ale to nie harmonogram dany z nieba, tylko ustalany przez władze Sejmu. Platforma ma więc szansę pokazać, że rzeczywiście jej zależy i podkręcić tempo pracy. Kiedy przyjmowano plan Balcerowicza, Sejm pracował nawet w niedziele.
Bo młodzi muszą zobaczyć, że starsi (symbolizowani przez obecną władzę) chcą się z nimi podzielić tymi owocami transformacji, które trafiły do nich po 89. roku W nieco bardziej filozoficznej formie pisze o tym Jarosław Makowski, były szef Instytutu Obywatelskiego, czyli think tanku Platformy (został zastąpiony przez usuniętego po aferze podsłuchowej Bartłomieja Sienkiewicza, co też jest znamienne).
Dalej w ślepą uliczkę
Na razie nic o tym nie słychać. Jest za to powrót do niesprawdzonej retoryki z końcówki kampanii. Podczas spotkania z klubem PO Bronisław Komorowski jak mantrę powtarzał tekst o "obronie polskiej wolności wywalczonej 26 lat temu". To nie działa. Bo nie wybieramy ani prezesa ZBOWiD-u, ani przywódcy armii powstańczej do walki z Kaczyńskim.
Platforma jest dzisiaj zupełnie odklejona od problemów młodych ludzi. Nie ma dla nich żadnych konkretnych propozycji. Na razie zdaje się być jeszcze w szoku i żałobie. A zaległości są tak duże, że szansa na wygraną jesienią z każdym tygodnie zaczyna się oddalać. W tej chwili nic nie wskazuje na to, by ktokolwiek wiedział, w jakim kierunku ma pójść PO.
Oczywiście istnieje, niestety, możliwość, że syci, czyli Pokolenie Zadowolonych, nie zrozumie głodnego, czyli Pokolenia Wkurzonych. Jednak ci politycy, którzy podejmą trud przerzucenia mostu między Zadowolonymi i Wkurzonymi, przejmą w Polsce także rząd dusz. Narzędziem, za pomocą którego można tego dokonać, jest „nowa solidarność” – solidarność międzypokoleniowa.Czytaj więcej