
Było to zresztą widać już od chwili zakończenia głosowania. Bronisław Komorowski skupił się w swoim przemówieniu na straszeniu PiS-em i budowaniu frontu obrony przed falą nienawiści. Nie zauważył, że przegrał wybory nie przez potęgę PiS-u, ale przez to, że Andrzej Duda (a w pierwszej turze Paweł Kukiz) trafił ze swoją kandydaturą w odpowiedni splot nastrojów społecznych. Dlatego straszenie Prawem i Sprawiedliwością nic nie da, a może jeszcze tylko zaszkodzić Platformie Obywatelskiej, o czym pisałem w naTemat zaraz po wyborach.
Nie wie też, dlaczego przegrała. Bo politycy PO sporo mówią o słabej kampanii. Do tego kampanii Bronisława Komorowskiego, nie Platformy. To próba wmówienia sobie, że jeśli tylko zrobi się przyzwoitą kampanię jesienią, to Platforma znowu wygra. A Komorowski przegrał nie tylko przez złą kampanię, ale przede wszystkim dlatego, że został ukarany za osiem lat rządów PO. A ofiara jeszcze się nie dokonała, jesienią będzie jej druga odsłona.
Ale zaraz udowodnił, że z tej dyskusji niewiele wynikło. Bo Grupiński stwierdził, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko trzeba brać się do pracy. A później wraca do uspokajania się, że Duda i Kukiz też wkrótce staną się bohaterami memów. Żadnej konkretnej, merytorycznej odpowiedzi na to, co napisali wyborcy PO.
Bo wyborcy, którzy odwrócili się od PO to inteligentni i oczytani ludzie, którym nie trzeba powtarzać po 15 razy jak super jest Platforma i co zrobiła przez osiem lat, bo nie są w stanie zapamiętać po pierwszym razie. Oni doskonale wiedzą, co zrobiła Platforma. A przede wszystkim wiedzą czego nie zrobiła.
I to nie związane z in vitro i związkami partnerskimi, bo to sprawy dla grupy młodych wyborców bez pracy albo obciążonych kredytami drugorzędne. Dla nich ważne są miejsca pracy, podatki, służba zdrowia i problemy z kredytami. Do końca kadencji zostało już tylko siedem posiedzeń, ale to nie harmonogram dany z nieba, tylko ustalany przez władze Sejmu. Platforma ma więc szansę pokazać, że rzeczywiście jej zależy i podkręcić tempo pracy. Kiedy przyjmowano plan Balcerowicza, Sejm pracował nawet w niedziele.
Oczywiście istnieje, niestety, możliwość, że syci, czyli Pokolenie Zadowolonych, nie zrozumie głodnego, czyli Pokolenia Wkurzonych. Jednak ci politycy, którzy podejmą trud przerzucenia mostu między Zadowolonymi i Wkurzonymi, przejmą w Polsce także rząd dusz. Narzędziem, za pomocą którego można tego dokonać, jest „nowa solidarność” – solidarność międzypokoleniowa. Czytaj więcej
Na razie nic o tym nie słychać. Jest za to powrót do niesprawdzonej retoryki z końcówki kampanii. Podczas spotkania z klubem PO Bronisław Komorowski jak mantrę powtarzał tekst o "obronie polskiej wolności wywalczonej 26 lat temu". To nie działa. Bo nie wybieramy ani prezesa ZBOWiD-u, ani przywódcy armii powstańczej do walki z Kaczyńskim.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl