Warszawa to kolejna już miasto, które David Cameron odwiedzi podczas swojego objazdu po Europie. Wcześniej zjawił się w Hadze i Paryżu. Dziś spotka się z premier Ewą Kopacz. Cameron chce przedstawić polskiej polityk cenę za wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Otoczenie Kopacz przekonuje jednak, że Brytyjczyk nie powinien liczyć na ciepłe przyjęcie.
– Pani premier jest zasadnicza. Na pewno nie będzie niczego owijać w bawełnę. Gościowi może się to nie spodobać - mówi cytowany przez "Gazetę Wyborczą" polski dyplomata. Przypomina przy tym sposób, w jaki Kopacz kilka miesięcy temu potraktowała będącego z wizytą w Warszawie węgierskiego premiera Viktora Orbána.
– W szczerej i trudnej rozmowie powiedziałam premierowi Orbánowi, że jedność państw Unii Europejskiej i państw Grupy Wyszehradzkiej ma fundamentalne znaczenie – oświadczyła wówczas sama Ewa Kopacz odnosząc się do coraz silniej sympatyzującej z Rosją polityki Budapesztu.
Powodów do tego, by ciepło i życzliwie przyjmować Camerona premier Kopacz nie ma tym bardziej, że ten na Wyspach od dawna prowadzi nie dość, że kampanię antyunijną to jeszcze
wycelowaną w polskich imigrantów. Tamtejsi konserwatyści z Cameronem na czele wytrwale powtarzają, że imigranci z Polski wyłudzają socjalne zasiłki.
Po zakończeniu rozmów z Kopacz brytyjski premier ma lecieć do Berlina, gdzie zje lunch z kanclerz Angelą Merkel.
Wiadomo już, że laburzyści poprą plan Davida Camerona ws. referendum na temat członkostwa kraju w Unii Europejskiej. Władza ma zapytać Brytyjczyków o zdanie do końca 2017 roku. Bank Anglii ma w międzyczasie przygotować ocenę konsekwencji, jakie dla pozostałych państw członkowskich Unii miałoby opuszczenie jej szeregów przez Wyspiarzy.
Z sondaży wynika, że 44 proc. Brytyjczyków chciałoby dalej być obywatelami Unii Europejskiej, a 36 proc. jest za jej opuszczeniem.