Maj zdjęciami stoi. W Łodzi na dobre trwa Foto Festiwal, w Krakowie zaraz zaczyna się jubileuszowa edycja Miesiąca Fotografii. Chwytajmy więc aparaty i ruszajmy do miasta. Dziś fotografem może być każdy. Nie trzeba mieć nawet dobrego sprzętu. Sztukę robi się dziś komórką, małpką i starą lustrzanką. A czym wy strzelacie sobie fotki?
Aparat to dziś podstawowy atrybut mieszczucha. Zdjęcia robi się wszędzie i bez kontroli. Gorące sesje na fejsa, kompromitujące foty z imprezy, hipsterskie wadliwe portrety i reportaże z wakacji na Wschodzie. Co i rusz pojawiają się nowe fotograficzne trendy. Jeszcze niedawno w modzie było Lomo, czyli dawny radziecki aparat i różne wariacje na jego temat. Lomo foty słyną z braku ostrości i szalonych efektów, jak chociażby rybie oko. Kiedy Lomo przedostało się do mas, hipsterzy sięgnęli po Polaroida albo jego młodszą siostrę Instaxa. Aparaty fajne, bo efekt natychmiastowy. Idealnie nadają się na imprezę albo wspólny wypad. Jedni przy nich zostali, inni poszli o krok dalej. A raczej krok do tyłu i przerzucili się na legendarne lustrzanki Nikon z serii F. Ciężkie, niezniszczalne i imponujące wielkością.
Jeśli jednak nie ciężki sprzęt, to kompakt. Na fali miłości do lat 90. wrócił Olympus Mju II i Yashika T4. Małe aparaciki z dużymi możliwościami. Wyglądają plastikowo i niepozornie, ale w rzeczywistości potrafią zdziałać cuda. Tak samo jak Ricoh Gr1, którym swego czasu cuda robił Terry Richardson i jego dziewczyny. Małpki wchodzą na salony. Witek Orski z Czułości deklaruje, że robi ostatnio zdjęcia tylko Contaxem T1. A wy jakie pokochaliście aparaty? Cyfrowo, analogowo a może natychmiastowo?