Ministrowie, którzy zrezygnowali ze stanowisk po tym, jak wypłynęły kolejne informacje w sprawie śledztwa dotyczącego tzw. afery taśmowej, robią dobrą minę do złej gry. –Taka decyzja była słuszna i właściwa, to kwestia odpowiedzialności za państwo – twierdzą zgodnie Bartosz Arlukowicz, były minister zdrowia i Włodzimierz Karpiński, były szef skarbu państwa.
– Byłem tam w większym gronie, w celu prywatnym i uznałem, że taka decyzja będzie właściwa - powiedział. Podjąłem ją, bo taką decyzję uznałem za słuszną. Podjąłem ją, bo taką decyzję uznałem za słuszną – stwierdził lakonicznie.
Ze swojej decyzji tłumaczył się też
Włodzimierz Karpiński, były minister skarbu. Karpiński nie ma tyle szczęścia co Arlukowicz, bo o ile w przypadku byłego ministra zdrowia rzekome nagrania to ciągle spekulacje, to w przypadku Karpińskiego jest niemal pewne, że jest jednym z bohaterów tzw. afery taśmowej. Nazwisko polityka pojawiło się w stenogramie z jego rozmowy z wiceministrem skarbu Zdzisławem Gawlikiem i szefem PKN Orlen Jackiem Krawcem.
Były minister skarbu nie ukrywa żalu i uważa, że w całej sprawie należy mu isę status osoby poszkodowanej. – Czuję, że moja prywatność została zgwałcona, ale biorąc pod uwagę okoliczności podjąłem decyzję, by prokuratura wyjaśniała sprawę. Mam status świadka pokrzywdzonego