Wczoraj opublikowaliśmy subiektywny ranking światowej literatury gejowskiej, inspirowany polską premierą "Hotel de Dream" Edmunda White'a. Zgodnie z zapowiedzią, dzisiaj kontynuacja, czyli wątki gejowskie w twórczości rodzimych pisarzy. Nie jest to, jak domniemywał jeden z komentatorów wczorajszego materiału, owoc działalności "lobby gejowskiego", do którego notabene zapisałabym się z przyjemnością. To po prostu kawał porządnej literatury.
Jarosław Iwaszkiewicz, „Kochankowie z Marony”
Historia miłosnego trójkąta, w którym najważniejsza jest wzajemna fascynacja i oddanie dwójki mężczyzn. Jeden z nich jest umierający, drugi usiłuje nasycić się ukochanym, zatrzymać go dla siebie i dla świata jak najdłużej. Opowiadanie Iwaszkiewicza po raz pierwszy zostało zekranizowane w 1966 roku przez Jerzego Zarzyckiego, jednak dopiero adaptacja autorstwa Izabelli Cywińskiej z 2005 roku odsłoniła pełnię homoerotycznych znaczeń, na których zależało autorowi. Analizę dzieła warto podeprzeć lekturą drugiego tomu „Dzienników” Jarosława Iwaszkiewicza, w którym znajdziemy oryginalny miłosny dramat. To późna namiętność do gruźlika, Jerzego Błeszyńskiego, skłoniła pisarza do stworzenia „Kochanków z Marony”. W prywatnych zapiskach Iwaszkiewicz – z niemałym wstydem – przyznaje, że w Błeszyńskim zadurzył się jak pensjonarka. Jest Julią, która płacze po stracie Romea. Tak intymna to literatura, że trzeba ją sobie dozować.
Miron Białoszewski, „Tajny dziennik”
Mistrz językowych zabaw, obdarzony niebezpieczną wręcz wyobraźnią, przez wiele lat trwał w związku z malarzem Leszkiem Solińskim. Jako Le. lub LeSo występuje on w wielu utworach pióra Białoszewskiego. W opasłym „Tajnym dzienniku”, który ukazał się wreszcie po latach, Le. zabraknąć nie mogło. Miron pisze o nim z humorem, nieraz złośliwie, ale zawsze czule. Relacjonuje ich codzienną koegzystencję oraz bujne życie towarzyskie, jakie prowadzili. Wymienia sprzeczki i romanse – jest kronikarzem miłości prawdziwej, a nie z obrazka. Nawet, gdy związek Białoszewskiego z Solińskim się rozpadł, Miron czuł się połączony z Le. układami rodzinnymi. Uzupełnienie: boskie „Chamowo”.
Jerzy Andrzejewski, „Bramy raju”
To dzieło autora „Miazgi” przeszło do historii polskiej literatury przede wszystkim ze względów formalnych. Andrzejewski sążnistą narrację zawarł w dwóch zdaniach. Przez krytyków zazwyczaj postrzegane jest jako krytyka totalitaryzmu – autor za jego pomocą chciał rozliczyć się ze swoim „heglowskim ukąszeniem” – oraz napiętnowanie fanatyzmu religijnego. „Bramy raju” nawiązują do krucjaty dziecięcej, która w 1213 roku wyruszyła do Jerozolimy, by wyzwolić grób Chrystusa z rąk pogan. Warto przyjrzeć się jednak bliżej relacjom, które obowiązują pomiędzy uczestnikami tej krwawej pielgrzymki. Andrzejewski przemycił homoerotyczny wątek, po raz wtóry grając świętoszkom na nosie.
Michał Witkowski, „Lubiewo”
Książka przełomowa z wielu względów. Udana pod względem literackim, stała się również przyczynkiem małej rewolucji obyczajowej w Polsce. A może bardziej – zmiany mentalnej. „Lubiewo” trafiło do masowej świadomości, sprawiło, że Polacy zdali sobie sprawę z istnienia literatury gejowskiej jako takiej. Co istotne, Witkowski zerwał także z tradycją „homoseksualizmu młodopolskiego”, który reprezentował z pewnością Iwaszkiewicz. Geje u Witkowskiego to „przegięte ciotki”, polujące na perfekcyjnego i wąsatego „luja”, a nie wrażliwi malarze, cierpiący na suchoty. „Michaśka” czerpie pełnymi garściami historie z czasów PRL-u, gdy w „ciotkarskim” towarzystwie jeździło się do Lubiewa pokazywać „klejnoty” oraz ukrywało się przed milicją w krzakach, okalających „pikietę”. Dla miłośników: pop-kultury, socjologii oraz dobrej zabawy. Lektury komplementarne: Michał Zygmunt, „Lata walk ulicznych”, Bartosz Żurawiecki, "Trzech panów w łóżku nie licząc kota. Romans pasywny".
Marian Pankowski, „Rudolf”
Autor w Polsce zapomniany, wrócił na fali płynącej od strony Lubiewa. Powieść „Rudolf” ukazała się na początku lat 80., ale dopiero ostatnio, za sprawą wznowienia, trafiła do wielu przydomowych bibliotek. O czym jest? Jak to ujęła Kinga Dunin – „pewien stary Niemiec opowiada o swojej bujnej homoseksualnej przeszłości w Polsce i w Paryżu”. Dunin zarzuca jednak Pankowskiemu zachowawczość. „Są to doświadczenia piękne, podniecające, wręcz ekstatyczne, ale jest to też przede wszystkim miłość "grzeszna", sprzedajna, rozgrywająca się w kręgu domów schadzek, specjalnych miejsc spotkań homoseksualistów” – pisze krytyczka. Czy ma rację? Sprawdźcie sami. Lektury dodatkowe: wczesne powieści Grzegorza Musiała.