WoJOWnicy, którzy liczyli na kolejne pełne emocji „zagrzewanie do boju” z pewnością czują się usatysfakcjonowani. Ci, którym zależało choć na odrobinie konkretów – mocno rozczarowani. Paweł Kukiz na zjeździe w Lubinie udowadnia swoją charyzmę i po raz kolejny pokazuje, że na scenie czuję się jak ryba w wodzie. Poza tym ogłasza: „Priorytetem jest referendum. Z Ruchem musicie uzbroić się w cierpliwość” i nie przedstawia nic, co można by określić jako „przełom.
Nie wszyscy dopisali
Konwencja miała trwać około dwóch godzin, a uczestniczyć w niej miało 4,5 tys. woJOWników. Skończyło się na 60 minutach i około 2 tys. uczestników. Ci, którzy byli w Lubinie na wieczorze wyborczym są zadowoleni. – Jest nasz dwa razy więcej – mówili entuzjastycznie. Natomiast ci, którzy przyjechali do Lubina po raz pierwszy nie kryli rozczarowania, gdyż od nowego wodza oczekiwali czegoś więcej niż to, o czym słyszęli już we wszystkich programach
Nastroje przed konwencją dopisywały znacznie bardziej niż po niej. W piątek Paweł Kukiz zaprezentował nową stronę internetową z przewodnim hasłem zaczerpniętym z jednej ze swojej piosenek: „Polska budzi się z naszymi marzeniami”, kiedy na początku pytałam woJOWników, jakie są te marzenia, odpowiadali na ogół podobne jak sam lider. Obalić system, zmienić obecną władzę, zniszczyć partiokrację. – Obecne elity polityczne to wzajemne kółko zainteresowań, które myśli tylko o tym, jak załatwić swoje interesy. Naszymi sprawami się nie interesują – mówi Piotr, woJOWnik z Poznania.
Kukiz: „Musicie czekać i mi zaufać”
O wyborach parlamentarnych raczej nikt jeszcze nie myśli (a przynajmniej głośno o tym nie mówi). Cel numer jeden to wrześniowe referendum. A co potem? – Wszystko zależy od Pawła Kukiza. Sam Kukiz o wyborach na razie również nie myśli. Zapowiedział wprawdzie, że listy wyborcze pojawią się w lipcu i zaprosi na nią wszystkich antysystemowców, w tym Korwin-Mikkego, Grzegorza Brauna, a nawet Magdalenę Ogórek, lecz o niejednej podobnej deklaracji już słyszeliśmy.
Swoim zwolennikom mówi wyraźnie: „Musicie uzbroić się w cierpliwość”.– Podczas wieczoru wyborczego obiecywałem, że za miesiąc spotkamy się tu i porozmawiamy o Ruchu – mówi, po czym dodaje, że o Ruchu rozmów jednak nie będzie. Priorytetem bowiem jest wrześniowe referendum. Ponownie przypomina, że programu tworzyć nie zamierza (bo to „oszustwo”), a koordynatorów i pełnomocników nie potrzebuje (bo tworzy „strukturę bez struktur”).
Kukiz wódz
W swoich wystąpieniu często powtarza „Musicie mi zaufać”. Kiedy pytam stojących w pierwszych rzędach woJOWników: „Ufacie?”, w odpowiedzi z lekkim oburzeniem słyszę: „Pani jeszcze pyta?”. Ufają – przynajmniej ci, którzy stali tuż pod sceną. Dla nich Kukiz to niekwestionowany wódz, lider i nadzieja na uzdrowienie polskiego „zepsutego systemu”.
Relacja, którą stworzył z nimi antysystemowy lider jest oparta na bardzo silnych emocjach, co widać na każdym kroku. – To wy jesteście najsilniejszym filarem zmian, które wprowadzimy – przekonuje ich mówiąc ze sceny. Wzruszeni kiedy odtwarza film podsumowujący kampanię prezydencką i dotychczasowe działania na rzecz JOW. Zapaleni w boju, kiedy mówi o tym, że system trzeba zniszczyć. – Dziś wygraliśmy, teraz idziemy walczyć dalej – mówili po konwencji. – To iskra, która rozpali ognisko w całej ognisko w całej Polsce – przekonuje mnie jeden z woJOWników z Bielawy.
Współpraca z ekspertami
O programie w świecie Kukiza mowy nie ma. Zamiast tego antysystemowiec ponownie zapowiada, że zamierza realizować strategię, którą dla niego tworzyć będą eksperci. – Oni będą dyskutować o prawie podatkowym, a nie jakiś Kukiz – podkreśla. Wśród owych „onych” wymienia m.in. Roberta Gwiazdowskiego. Na samej konwencji zaś głos zabierali również prof. Tomasz Kaźmierczyk, dr Zdzisław Ilski, samorządowiec Dariusz Stasiak oraz dwaj emigranci – przyjaciele Patryka Hałaczkiewicza.
Kukiz zapowiada też kolejne spotkania w całej Polsce. Rusza w trasę, aby przekonywać wszystkich do głosowania „za JOW-ami i za zmianą dla Polski”. – Nasze dzieci, wnuki i prawnuki nie wybaczyliby nam, gdybyśmy teraz przegapili tą okazję – podsumowuje.
Rozczarowani po konwencji
Konwencja Pawła Kukiza zdecydowanie różniła się od podobnych wydarzeń organizowanych przez inne partie. Nie było wielkiej scenografii, świateł i konfetti. Zjazd został sfinansowany dzięki darowiznom samych kukizowców. W polityce jednak nie o konfetti chodzi, dlatego fakt, iż było po prostu skromnie nie jest absolutnie żadnym problemem. Problemem natomiast jest to, że Paweł Kukiz nadal opiera swój przekaz głównie na emocjach, a jeśli chce Polskę naprawdę zmienić – emocje nie wystarczą.
W sobotę w Lubinie nie brakowało również tych, którzy po konwencji nie podzielali entuzjazmu stojących w pierwszych rzędach. Liczyli bowiem na coś więcej niż „czekanie i cierpliwość”. Kiedy pytałam o wrażenia, szybko zmieniali temat. – Nie warto było jechać tych prawie pięciu godzin – odpowiada ekipa z Warszawy.
– Jedziemy od samego świtu, potem stoimy przez dwie godziny pod halą, a na koniec nie pozwalają nam wejść na trybuny – żalił się jeden z uczestników. Kiedy pytałam o wspomniane na początku „marzenia” po całym wydarzeniu, kukizowiec z Koszalina odpowiada krótko: „Moim marzeniem teraz jest teraz to, żeby szybko znaleźć się w domu. Nie warto było”.
Konwencja potwierdziła, że zwolennicy antysystemowego lidera to środowisko bardzo zróżnicowane. Jedni wierzą w niego bezgranicznie, inni ambitnie liczą w końcu na program, a jeszcze inni próbują robić wokół siebie „szum” i kreują na lokalnych liderów. Trudno będzie Kukizowi zrobić z tego jakąś rozsądną całość. Zwłaszcza bez konkretów. Zjazd woJOWników był po prostu spontanicznym zrywem części zwolenników Kukiza, który – mimo szumnych zapowiedzi – nie wywołał w trwającej kampanii (ani referendalnej, ani parlamentarnej) większej rewolucji.
O Ruchu będziemy rozmawiać wtedy, kiedy będziemy wystarczająco skonsolidowani w sprawie referendum (…). Musicie być cierpliwi, ale iść razem i nie konfliktować się.
Paweł Kukiz
Najpierw referendum, a po referendum idziemy do parlamentu. (…) Dla naszych dzieci, wnuków i prawnuków. Nie wybaczyliby nam, gdybyśmy nie wykorzystali tej okazji.