Czy widząc się codziennie, można się sobą znudzić?
Czy widząc się codziennie, można się sobą znudzić? Fot. Tetra Pak / http://www.flickr.com/photos/tetrapak/6498151289/ CC-BY-2.0

Sceptycy twierdzą, że to przedszkolna zabawa w dom. Zwolennicy do znudzenia powtarzają, że “towar” przed zakupem trzeba sprawdzić. Powodów do obaw i radości jest tyle, ile par, które decydują się na wspólne mieszkanie. Czy jest jakiś przepis na to, by dostosować się do siebie i nawzajem nie sterroryzować?

REKLAMA
No dobrze, kochacie się i chcecie ze sobą zamieszkać. W czym problem? Okazuje się, że nie wszystko jest takie proste. Zwłaszcza jeśli przynajmniej jedno z was jest na garnuszku rodziców. - Kiedy powiedziałam rodzicom, że chcę zamieszkać z chłopakiem, sprzeciwili się. Uciekłam więc z domu. Wtedy przestali przysyłać mi pieniądze. Gnieździłam się z Bartkiem w 19-metrowej kawalerce. Ale nie żałuję. Jesteśmy razem już sześć lat – mówi 27-letnia Marta, sekretarka.
– Ja od półtora roku mieszkam ze swoim chłopakiem. Rodzice nie mają o tym pojęcia. Ale nie zamierzam im o tym mówić. W końcu to nie ich sprawa – tłumaczy 22-letnia Weronika, studentka.
Kłamstwa to złe wyjście. Ale rozmowa z rodzicami na temat wyprowadzki z domu i zamieszkania z chłopakiem to bardzo trudna sprawa. Młodzi powinni dobrze się przygotować, poznać poglądy religijne i polityczne rodziców. Oraz ich przeszłość. Jeśli mama z tatą mieszkali razem przed ślubem, to w zasadzie nie mogą tego zabronić swoim dzieciom – mówi Magdalenia Małkiewicz-Borkowska, psycholog. – Jeśli jednak tak, nie było, bo rodzice są bardzo religijni, warto dać im jakiś dowód na to, że nasza decyzja jest przemyślana. Na przykład razem z nimi wyznaczyć datę, po której zaczniemy przygotowania do ślubu – radzi.

Jeśli rozmowę z rodzicami mamy już z głowy, przyjrzyjmy się sobie. Z czego partnerzy najczęściej nie zdają sobie sprawy? - Mimo tego, że tak często się o tym mówi, partnerzy wciąż nie dostrzegają swoich wad – zauważa psycholog.
Trzeba przygotować się też na estetyczny szok. Ukochany nie będzie czekał na nas z bukietem kwiatów w ulubionej restauracji. Częściej zastaniemy go we wspólnej kuchni. Koszula uprasowana samodzielnie nie będzie wyglądać tak perfekcyjnie, jak ta, która wyszła spod żelazka mamy. O ile w ogóle będzie ją czasem zakładał, wyrzekając się “podomowych” ciuszków. Jemu z kolei będzie przeszkadzać, że twój makaron jest rozgotowany, a mamusia idealnie przyrządzała al dente.
Ale czy takie "życie na próbę" bardzo różni się od życia małżeńskiego? Przecież mamy te same obowiązki, tak samo dbamy o mieszkanie, spędzamy ze sobą tyle czasu, co zwykłe małżeństwo. W czym może tkwić problem?
– Mieszkaliśmy ze sobą przez dwa lata, zanim wzięliśmy ślub – mówi 31-letnia Małgośka. – W zasadzie nic się nie zmieniło, jednak z czasem zauważyłam, jakbyśmy przestali o siebie dbać. Może to kwestia skupienia się na finansach (zaczęliśmy budowę domu), jednak mimo uczucia, którym się nadal darzymy, oddaliliśmy się od siebie. Zaczynamy traktować się jak przysłowiowe "stare małżeństwo": z czułością, ale bez pasji.

A więc Agnieszka Osiecka miała rację, pisząc tekst “nie mów do mnie jak do żony”. Ci, którzy dysponują większymi przestrzeniami, mogą skorzystać ze sposobu Moniki Bellucci, która ma oddzielną sypialnię. Spotkania w łóżku traktują jak święto. Albo randkę, których najczęściej brakuje mieszkającym razem parom.
– Nie chcę mieszkać ze swoim partnerem. Przecież spędzę z nim resztę życia. Zdążę się na niego napatrzeć – mówi 25-letnia Ania, która jest w związku od 5 lat.
– Brakowałoby mi spotkań poza domem, które na pewno byłyby rzadsze. Poza tym w razie zerwania, przeprowadzka i dzielenie się wspólnymi rzeczami byłoby dla mnie zbyt trudne psychicznie – mówi 25-letnia Aleksandra.
Bo przecież jeżeli układ się nie sprawdza, wspólne życie zaczyna wydawać się nieznośne. Łatwiej spakować się i wyjść przed ślubem. – To bzdura! Dla mojej dziewczyny przeprowadziłem się z innego miasta. Wcześniej przez pół roku ocenialiśmy naszą sytuację. W końcu postanowiliśmy: jeśli mam się przeprowadzić, o rozstaniach nie ma mowy. O ślubie zresztą też. I bez obrączek na palcach nasz układ się sprawdza – chwali się 23-letni Radek, warszawiak, który zamieszkał we Wrocławiu.

Mieszkanie jest też często jedynym miejscem spotkań. 30-letni Paweł i jego narzeczona Karolina pracują przez cały dzień. Gdyby nie ta sama sypialnia i dom, w ogóle by się nie widywali – To co z tego, że nie odkrywamy się już na nowo, nie chodzimy za rączkę po parku? To już za nami. Teraz przyszło życie. Bez siebie nie dalibyśmy rady – tłumaczy.
Są też pary, które nie potrafiły mieszkać wspólnie, a mimo to wciąż są razem. - Przez trzy lata walczyliśmy ze sobą. W końcu zdecydowaliśmy, że się od siebie wyprowadzamy. Ale nasz związek na tym nie ucierpiał. Nie rozstaliśmy się nawet na chwilę – mówi Martyna, której związek trwa już siedem lat. Czy to oznacza, że tak jak upada ideał małżeństwa, tak powoli niszczony jest cudowny schemat wspólnego mieszkania?
Problem mogą sprawiać nie tylko różnice charakteru, ale i samo mieszkanie. Mało kogo na początku stać na apartamenty. – To mi właśnie przeszkadza. Przeprowadziłam się z moim chłopakiem do Warszawy, stolica jest dużo droższa od Krakowa, w którym studiowaliśmy. Za kwotę, jaką płaciliśmy za 2-pokojowe mieszkanie w Krakowie, tutaj wynajęliśmy 19-metrową kawalerkę. Nie mam swojego miejsca, w którym mogłabym pobyć sama. To najczęstszy powód naszych kłótni

W tym wypadku najważniejsza jest “własna szuflada”. – Na takiej przestrzeni nie możemy pozwolić sobie na trzymanie rzeczy na podłodze. Wszyscy powinni mieć gdzie pochować swoje ubrania i książki, bo o to naprawdę łatwo się pokłócić. A wyjść z sytuacji jes wiele. Przykład? Schowki pod łóżkiem – mówi Sylwia Erol, projektantka wnętrz.
W takich pomieszczeniach nie ma też miejsca na własny kąt. Zazwyczaj jedno duże okno jest umieszczone na całej ścianie, nie ma więc możliwości na wydzielenie nowego pomieszczenia. Wtedy sprawdzają się łóżka rozkładane, mały stół z krzesłami, lub blat przyczepiony do ściany.
To nieprawda, że mężczyźni nie przywiązują wagi do aranżacji wnętrza. Potrzebne będą więc kompromisy. Kiedy już zamówicie sofę, łóżko i meble kuchenne przyjdzie pora na wybór kolorów, pozostałych mebli, dodatków. Pamiętaj, to nie jest konkurs na najciekawsze pomysły. Zamiast za wszelką cenę forsować swoją wizję warto wspólnie zastanowić się, czyje pomysły lepiej pasują do waszego mieszkania. "Zmiksowanie" propozycji może przynieść ciekawe rozwiązania.

– Drugiej osoby nigdy nie da się poznać do końca i podporządkować do siebie. Na drobnostki trzeba przymknąć oko. I nie wymagać cudów. Nie nauczymy porządku bałaganiarza. Nigdy nie uda nam się znieść obecności pedanta, jeśli przeszkadza nam szpitalna czystość w mieszkaniu – mówi Magdalena Małkowicz-Borkowska.
Jeśli więc zdajecie sobie z tego sprawę, nie ma żadnych przeszkód. No może poza tezą wysnutą przez naukowców z Uniwersytetu Queensland. Według niej panie, które mieszkają z partnerem bardziej przybierają na wadze niż mieszkające samotnie koleżanki. Badanie wykonywano przez dziesięć lat. Wykazało ono, że przez ten cały czas panie znacząco przybierały na wadze. Znacząco, czyli nawet siedem kilogramów. Nie dajcie się więc zagonić do garów, a na romantyczne kolacje idźcie do restauracji oferujących niskokaloryczne dania. Wtedy już nic nie będzie stało na przeszkodzie.