Apokaliptyczne wizje: wybuch wielkiej epidemii, konflikt atomowy, kataklizm naturalny – nie to nie rojenia fatalistów, ale realne zagrożenia. Ludzkość od dawna przygotowuje się na taki scenariusz. Dla ludzi buduje się schrony i bunkry, a dla roślin, tych, które jemy i bez których trudno wyobrazić sobie życie, tworzy się banki genów i roślin. Bez nich nie przetrwałby żaden preppers. Nie bez powodu nazywa się je Arkami Noego albo Skarbcami Zagłady.
Banki, które pomogą nam przetrwać
Dawniej robiło się zapasy, a w domach często można było natrafić na spiżarnię, gdzie gromadziło się najpotrzebniejsze produkty. Tak na wszelki wypadek. Potem gromadzenie wyszło nam z nawyku – przecież wszystko jest pod ręką, sklepy działają 24 godziny na dobę i nie ma obawy, że czegoś nam zabraknie.
Na szczęście naukowcy i badacze są bardziej pragmatyczni, a na całym świecie swoje zapasy robią zarządzane przez nich banki. Szczególne, bo nie deponuje się w nich pieniędzy, tylko nasiona. To właśnie one stanowią współczesne spichlerze ludzkości. Na świecie działa ich ok. 1400, w Polsce mamy ich kilka.
W Arktyce mrożą się nasiona z całego świata
Ten największy magazyn znajduje się na mroźnym Svalbardzie na Spitsbergenie. Globalny Bank Nasion powstał stosunkowo niedawno, bo w 2008 roku, ale zapasy, jakie zdążyli zrobić jego pracownicy, robią wrażenie. W banku leży ponad siedemset siedemdziesiąt jadalnych roślin. – Jeśli gatunki znikną, to będzie je można zasiać na nowo – mówił na inauguracji banku ówczesny premier Norwegii Jens Stoltenberg.
W środku góry, wewnątrz banku, są trzy ogromne sale – łącznie mogą stanowić bezpieczne schronienie dla ok. 2 mld nasion, co oznacza, że są w stanie pomieścić dwa razy więcej nasion, niż jest ich na Ziemi.
– Bank nasion to najkrócej mówiąc spiżarka. Nasiona leżą tutaj zamrożone w stałej temperaturze -18 st. i przy ograniczonym dostępie tlenu. Akurat takie warunki pozwalają im przetrwać jak najdłużej, spowalniając procesy metaboliczne. Nasiona należą do krajów depozytariuszy i nikt poza przedstawicielami tychże nie ma prawa ich stąd ruszyć – pisała w swojej książce "Białe" Ilona Wiśniewska, która od wielu lat mieszka na Spitsbergenie i miała okazję zwiedzić ten jeden z najpilniej strzeżonych banków na świecie.
O tym, jak przydatne potrafią być takie "spiżarki" najlepiej przekonali się Syryjczycy, mieszkańcy kraju ogarniętego do dzisiaj wojną. Tamtejszy bank nasion mógł ucierpień na skutek ostrzału, dlatego część tamtejszych próbek przesłano do Globalnego Banku Nasion, żeby tam spokojnie czekały na lepsze czasy. W Polsce również banki nasion okazują się niezwykle przydatne. Kiedy parę lat temu płonęły lasy na Opolszczyźnie, dzięki nim i sadzonkom, które tam przechowywano, odbudowuje się tamtejszą faunę.
Polskie Arki Noego
W Polsce też nie brakuje podobnych banków. Jeden z nich – Bank Nasion Polskich Roślin Chronionych i Ginących znajduje się w podwarszawskim Ogrodzie Botanicznym Polskiej Akademii Nauk. – Staramy się chronić gatunki zagrożone wyginięciem, a taki sposób przechowywania nasion jest dzisiaj najbardziej efektywny. Trudno, żeby w dobie takiego postępu cywilizacyjnego tworzyć np. rezerwaty przyrody. Jeśli nie możemy zachować roślin w ich naturalnym środowisku, a czasami tak po prostu jest, to banki nasion są współczesną odpowiedzią na takie problemy. Nasiona łatwo przechować i gwarantują naturalne przetrwanie gatunku – mówi naTemat Maciej Niedzelski, kustosz banku.
Jak nasiona zachowują żywotność? Najpierw się je odwadnia, a potem ich próbki się schładza w temperaturze poniżej zera i trzyma w dużych lodówkach. W ten sposób zachowują żywotność na długie lata. Niektóre traktuje się ciekłym azotem, dzięki czemu nasiona nie tracą zdolności do kiełkowania. – Dzięki tej metodzie niektóre nasiona mogą przetrwać kilkadziesiąt lub nawet kilkaset lat – tłumaczy Niedzielski. Jeśli zaś nasionom mija "termin ważności" wówczas proces się nieco komplikuje. Nasiona trzeba zasiać w specjalnych warunkach i pod ścisłym nadzorem, a z nowych roślin trzeba ponownie zebrać nasiona i powtórnie je zamrozić.
Banki nasion są eko
Banki, w których przechowuje się nasiona są ważne nie tylko dlatego, że w sytuacji kryzysowej mogą uratować ludzkość przed widmem głodu, ale są też wielkimi przechowalniami naturalnych genów roślin, które w dobie modyfikacji upraw, pozostają jednymi z nielicznych na mapie świata miejsc, gdzie można je spotkać. W Warszawskim banku na przestrzeni lat zgromadzono ok. 3 tys. różnych odmian nasion – przede wszystkim tych uprawnych, często takich, jakich nie sposób już na co dzień spotkać na polach.
– Zachowanie starych odmian roślin, nie jest czystym sentymentalizmem. Ma również wymiar ekologiczny. Współczesne odmiany np. zboża, owszem, gwarantują wyższe plony, powtarzalność zbiorów, ale jednocześnie trzeba wielkich nakładów finansowych, żeby je utrzymać: nawożenie, ochrona, to wszystko kosztuje. Stare odmiany miały naturalną odporność. Chemia, która jest w dzisiejszych "ślicznych" jabłkach szkodzi przecież i środowisku i samemu człowiekowi – mówi kustosz Banku Nasion.
W bankach składuje się nie tylko nasiona roślin uprawnych, ale również tych, którym grozi wyginięcie. Dzięki takim miejscom znajdują bezpieczne schronienie, a jeśli znikną z naturalnego środowiska, za ich sprawą mogą zyskać drugie życie. - Czasem zebranie materiału do przechowania zagrożonej rośliny wymaga wiele zachodu. Próbek nie ma wiele, są trudno dostępne, ale taki wysiłek się opłaca – twierdzi Niedzielski.
Banki nasion to niezwykłe miejsca. Niepozorne, stanowią rezerwy społeczeństwa na wypadek trudnych czasów, ale są też świadectwem bioróżnorodności świata. I jak pisała Ilona Wiśniewska w swojej książce: "Nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję, że do nasion załączono jakąś instrukcję obsługi i że w obliczu zagłady ocaleje jeszcze ktoś, kto będzie je umiał na nowo zasiać".