Krzysztof Rybiński czarnym prorokiem ekonomii jest nie od dziś. Znów przestrzega. "Oszczędzajcie! Nie biegajcie co tydzień do galerii handlowych! Przeanalizujcie rodzinne budżety!" - nawołuje. Czy przepowiednia "Kryzys 2013" spełni się, tak jak spełniła się przepowiednia kryzysu w Grecji? Krzysztof Rybiński uzasadnia swoje ostrzeżenia. Opowiada, gdzie widzi pierwsze omeny nadchodzących "chudych lat".
W wyborcza.biz.pl nawołuje pan do oszczędności. Czy to oznacza, że Polacy mają trzymać pieniądze w skarpecie?
Krzysztof Rybiński, polski ekonomista i publicysta był v-ce prezesem NBP. Jest rektorem uczelni Vistula. Zarządza także "Eurogeddonem" - funduszem, który ma za zadanie czerpać zyski w przypadku kryzysu lub rozpadu strefy Euro, stosując pasywną inwestycyjną strategię.
Nic takiego nie mówię. Taka praktyka nie ma sensu. System bankowy w Polsce jest bezpieczny. Lepiej po prostu je oszczędzać, bo w przyszłym roku wielu Polaków może mieć wielkie problemy z utrzymaniem się. Jeszcze nie teraz, ale w roku 2013 nastąpi pogłębienie kryzysu.
Są teorie ekonomiczne, które mówią, że inwestycje, wydawanie pieniędzy napędza gospodarkę. Jeśli zaczniemy oszczędzać, nie spowolni nas to?
Konsumpcja napędza gospodarkę, ale na krótką metę. Kraje unijne się rozwijały, ale potem zadłużały, bo to nie trwa wiecznie. My, Polacy w takiej właśnie fazie jesteśmy. Podstawą długotrwałego rozwoju są inwestycje i oszczędzanie. Polska ma bardzo niskie oszczędności. Dodatkowo jesteśmy takim narodem, że gdy zarobimy większą ilość pieniędzy od razu chcemy wszystko wydać, wszystko przehulać. Nie tędy droga. Musimy ograniczyć nasze wydatki.
Jeśli ktoś nie ma oszczędności to wybiera, żeby mieć za co żyć. Statystyki pokazują, że oszczędności w bankach rosną. Powtarzam: system bankowy w Polsce jest bezpieczny. Są ludzie, którzy w ogóle nie korzystają z banków i to im może spowodować niemałe problemy w przyszłym roku. Sugeruję natomiast, by zmienić styl życia. Oszczędzać. Nie będzie podwyżek pensji, wzrosną opłaty na przykład za prąd, gaz, utylizację śmieci. Wiele osób wyląduje na bruku i będzie to dramat życiowy.
Co się stanie, jeśli Polacy nie wezmą sobie pana rad do serca? Czym to grozi zwykłemu obywatelowi?
Jak mówiłem wcześniej, podniesie się koszt życia, ktoś, kto żyje z dnia na dzień nie będzie miał się za co utrzymać. Należy pamiętać, ze w dobie kryzysu banki podnoszą marże na kredyty, zadłużenie się w banku będzie niezwykle kosztowne. Wiele osób będzie w kropce. Lepiej wydatki ograniczać.
W artykule wspomniał pan, że jeśli politycy nie zaczną postępować jak masochiści i nie wprowadzą radykalnych reform, to nic się nie uda zrobić. "Emerytury 67" nie jest zalążkiem przeciwdziałania tej sytuacji?
Sama ustawa jest dobrym pomysłem, ale jestem wobec niej krytyczny, ze względu sposób, w jaki została wprowadzona. Większość jest jej przeciwna, nie zadziała. Robi więcej złego niż dobrego. W artykule miałem na myśli unijnych polityków. Po dwóch latach antykryzysowego zarządzania w Unii nie ma efektów. Brak konkretnych reform.
Od początku kryzysu politycy i ekonomiści uspokajali. Przekonywali, że z Polską obszedł się bardzo łagodnie. Dlaczego miałoby się to nagle zmienić?
Zmieni się, bo w ciągu ostatnich lat żyliśmy ze zwiększenia interwencji publicznej, żyliśmy z unijnych środków. Polska była jednym wielkim placem budowy, mogliśmy się rozwijać dzięki dopłatom. Teraz się to skończy. Znikną dofinansowania i pojawi się problem. W dodatku w ciągu ostatnich czterech lat Polska prowadziła bardzo rozwiązłą politykę fiskalną. Nie mamy żadnych oszczędności. Wszystko to skumuluje się w przyszłym roku, wzrost gospodarczy zmieni się w zastój, a nawet recesję.
Przepowiada Pan naprawdę czarny scenariusz. Jeśli się spełni, Polacy w wielkiej liczbie zostaną z ręką w nocniku, zupełnie nieprzygotowani. Jest pan pewny tego załamania w 2013 roku?
Uważam, że lepiej być zbyt ostrożnym i się pomylić, niż być pewnego dnia zaskoczonym. Prognozowałem taki scenariusz już od dwóch lat. Sprawdziło się to w sprawie Grecji. Moja pomyłka polegała na tym, że sprawy potoczyły się jeszcze gorzej, niż myślałem. Wszyscy mówili, że kraczę, a jednak niestety miałem rację. Bardzo chciałbym się pomylić, niestety wszystkie dane świadczą o tym, że mam rację. To samo radzę Polakom. Lepiej oszczędzać, być bardziej ostrożnym, zakładać czarny scenariusz, niż potem spotkać się z wielkim rozczarowaniem i dramatem życiowym.