
Od kilku lat systematycznie idzie do góry. Dziś jest jedynym polskim sędzią, który będzie pracował na Euro 2012. Nie poprowadzi jeszcze meczów jako arbiter główny, będzie sędzią technicznym. Ale i tak to dla Polaka duże wyróżnienie. Z Marcinem Borskim porozmawiałem prawie godzinę w warszawskiej kawiarni "The Corner". Opowiedział mi o tym, na co teraz sędziowie zwracają szczególną uwagę, o specyfice swego zawodu, o Angliku Howardzie Webbie, wreszcie - o tragicznie zmarłym ojcu, przez co był o krok od zakończenia kariery. Odniósł się też do licznych kontrowersji pod swoim adresem.
- Bardzo ważnym elementem będzie interpretacja wydarzeń. Wiadomo, my pochodzimy z różnych państw, prowadzimy mecze w ligach o różnej kulturze gry, a tutaj UEFA chce mieć jednakowy standard. Ciężko będzie przecież wytłumaczyć, że jednego dnia w Warszawie sędzia podejmuje jedną decyzję, a kolejnego, we Lwowie - odmienną. A jeżeli chodzi o konkretne elementy, to bardzo duży nacisk kładzie się teraz na ochronę zdrowia piłkarza. W tej chwili każde dynamiczne wejście wślizgiem, które może być niebezpieczne i spowodować kontuzję rywala, ma być karane upomnieniem lub nawet wykluczeniem z boiska.
Nasz szef Pierluigi Collina na jednej z konferencji powiedział takie słowa: "Nie chcemy lekarzy na boisku, nie chcemy połamanych nóg". Teraz bardzo często jest tak, że zawodnik widzi robiącego groźny wślizg przeciwnika i w ostatniej chwili uskakuje w obawie o własne zdrowie. Sędziowie w takich sytuacjach mają teraz patrzeć nie na efekt finalny akcji, ale też na potencjalne zagrożenie.
- Na pewno. Tym bardziej, że tymi sędziami nie będzie byle kto. Z Anglii przylecą Martin Atkinson i Mark Clattenburg, jedni z najlepszych fachowców, regularnie prowadzący mecze w najlepszej lidze świata. A co do samych sędziów bramkowych to ich obecność ma eliminować te wszystkie zapasy, ciągnięcie za koszulki i przepychanki w polu karnym. Tego, mam nadzieję, będzie już dużo mniej. Ale my zauważyliśmy, że w polu karnym faulują nie tylko obrońcy. Także napastnicy albo ich koledzy z drużyny, którzy, żeby pomóc, robią taki "wyblok".
- No mniej więcej. W każdym razie coraz częściej piłkarz stara się w ten sposób zablokować obrońców drużyny przeciwnej, wbiec w tor ich biegu, uniemożliwić im dojście do piłki. To jest oczywiście faul i takie sytuacje będziemy starali się zauważać. Tym bardziej, że ze stałych fragmentów gry we współczesnej piłce nożnej pada wiele bramek.
- On jako jeden z pierwszych podjął tak ważną decyzję za takie przewinienie. Można powiedzieć, że jest prekursorem. Ale ktoś z nas musiał być tym pierwszym.
- Ktoś może powiedzieć, jak wtedy Zbigniew Boniek, że gdyby każda taka sytuacja skutkowałaby karnym, to jedenastek w jednym meczu byłoby kilkanaście.
Ja uważam, że symulowanie zabija futbol. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zawodnik, padając jak rażony piorunem, ma wiele do zyskania, a mniej ryzykuje. Może dostać rzut karny, a ten może zadecydować o wyniku meczu. I wtedy jest bohaterem. Może również sprowokować sędziego do pokazania rywalowi czerwonej lub żółtej kartki za rzekomy faul
- Żeby grać na czas…
Kiedyś ktoś mądry powiedział, że piłka nożna to najmniej poważna z poważnych spraw i zarazem najpoważniejsza z tych mniej poważnych. Zgadzam się z tym i dlatego uważam, że jest trochę cięższych zawodów niż sędzia. Nie da się porównać naszej pracy z taką jaką mają np. lekarze, piloci samolotów albo przywódcy państw. Oni mają naprawdę do rozwiązania poważne, fundamentalne problemy, związane z życiem ludzkim, z przyszłością, z tym co w naszym życiu najważniejsze. A piłka nożna? Jasne, że ważne jest, kto będzie mistrzem, ale to przecież tylko sport, rozrywka i trzeba mieć do tego dystans.
- Dla niektórych najwyraźniej nie tylko. Byłem niedawno z kolegą z redakcji na meczu Polonia-Ruch. Mecz się skończył, sędzia, bodaj Paweł Gil, schodzi z boiska. Prawie cały stadion skanduje "Sędzia ch..". Do parkanów podchodzą zdenerwowani kibice, wygrażają Gilowi. A on w tym meczu nie popełnił żadnego poważniejszego błędu. Jak wy sobie radzicie w takich sytuacjach? Słyszycie w ogóle bluzgi kibiców?
- Miał pan jakiś moment, gdy chciał to wszystko rzucić w cholerę?
Wielu moich polskich kolegów jest dużo bardziej tolerancyjnych wobec piłkarzy i dzięki temu są też pewnie bardziej lubiani. To jest tak jak z wykładowcami na uczelni. Ten, który najwięcej wymaga, jest bardzo często niezbyt lubiany. Studenci wolą takiego, który pozwala im się na trochę obijać
- Rozmawiałem przed tą rozmową z kilkoma piłkarzami, pytałem o pana. Twierdzili, że jest pan nieco arogancki i bardzo się na boisku wywyższa.

