Sobota, krótko po 15. W Łodzi odbywa się mecz, który może decydować o utrzymaniu w lidze. ŁKS podejmuje Zagłębie Lubin. Ostatnie sekundy gry, sędzia Marcin Borski gwiżdże rzut karny dla KGHM Zagłębia. Karny, który, zdaniem wielu ekspertów, zdecydowanie się nie należał. Nie było w tym nic specjalnie kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że jeszcze kilka lat temu pan Borski był pracownikiem … KGHM.
W firmie tej pracował na stanowisku pełnomocnika Zarządu, jednocześnie łącząc to z wykonywaniem obowiązków sędziego. W 2004 roku, gdy Zagłębie awansowało do pierwszej ligi (dzisiejsza ekstraklasa), postanowił odejść, aby, jak tłumaczył, nie znaleźć się w sytuacji konfliktu interesów.
Pytanie tylko czy coś na kształt tej sytuacji nie miało miejsca w sobotę. Nie chodzi nawet o ten feralny rzut karny, o błąd, który zapewne popełnił. Zresztą chwilę wcześniej podyktował też rzut karny dla ŁKS-u, ten był zapewne słuszny.
Należałoby raczej zapytać kto tego sędziego wyznaczył do tak ważnego meczu. Po skandalach korupcyjnych, kolejnych aresztowaniach piłkarzy, działaczy wszystkim w środowisku zależy, by polska liga była czysta i przejrzysta. Decyzje takie jak ta temu nie pomagają.
Komentarz po meczu, w serwisie Weszlo.com:
Osoba odpowiedzialna za obsadę sędziowską musi być naprawdę bardzo mało przewidująca. Można było wysłać Borskiego na mecz Jagiellonia - Widzew i mieć czyste papcie? Można było. Ale nie, wysłano Borskiego na najważniejszy mecz Zagłębia i w gruncie rzeczy zrobiono nie tylko sobie, ale też temu facetowi kłopot. Sami działacze dają materiał do tworzenia teorii spiskowych... Nasza interpretacja - Borski nie kręcił lodów, po prostu jest słaby.
Po meczu Borski, co dla arbitrów rzadkie, zgodził się staną przed kamerą i wytłumaczyć się z podjętej decyzji. - Piłkarz Zagłębia był w dobrej sytuacji, mógł nawet strzelić gola, do tego ten pan (Adam Banaś – red.) jest znany ze świetnej gry głową. Uznałem, że zawodnik gospodarzy swoim atakiem mu to uniemożliwił – mówił arbiter.
Na pomeczowej konferencji prasowej było stosunkowo spokojnie. Do momentu aż mikrofon przejął Piotr Świerczewski, formalnie menedżer, a nieoficjalnie – szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego. - Jak to możliwe, że pan Borski prowadził taki mecz Zagłębiu Lubin? Przecież to były pracownik KGHM, a w dodatku w mojej opinii bardzo słaby sędzia – pytał mocno poruszony Świerczewski.
Dodajmy, że Borski prowadził już w tym sezonie dwa mecze Zagłębia, tyle że nie miały one tak wielkiego ciężaru gatunkowego. Jest bardzo możliwe, że podyktowany przez niego rzut karny zadecyduje o utrzymaniu „Miedziowych” i spadku ŁKS-u do pierwszej ligi. Obie drużyny dzieli już teraz w tabeli sześć punktów.
W sobotnim wieczornym programie „Liga Plus” dziennikarze Canal Plus postanowili sprawy nie komentować. - My nie będziemy się wypowiadać w tej sprawie. Sądzę, że głos powinno tu zabrać Kolegium Sędziów – stwierdził prowadzący program Rafał Dębiński.
Dzwonię więc do członka Kolegium, Sławomira Stempniewskiego. - Proszę pana, oba rzuty karne były podręcznikowe, sędzia Borski podjął właściwe decyzje i należy go za to pochwalić. Zresztą sędzia Borski w tym meczu pokazał też czerwoną kartkę piłkarzowi Zagłębia. To najlepiej pokazuje, że tej drużynie nie pomagał. A co do jego pracy w KGHM to nie uważam tego za dziwne. Mówi pan, że on się zwolnił, tak? Żeby nie doszło do żadnego konfliktu interesów? I bardzo dobrze, tak powinien uczynić. Gdyby on teraz tam ciągle pracował, wtedy oczywiście byłoby to nie w porządku. A tak to nie widzę problemu. Z kolei to co sugerował pan Świerczewski, nie mieści się w moich granicach percepcji - Stempniewski zdecydowanie staje po stronie arbitra.
Komentatorzy Canal Plus, o karnym, na żywo:
- To jest bardzo kontrowersyjna sytuacja. - Dla mnie to taki karny z gatunku 50/50.
To nie pierwsze kontrowersje związane z sędziowaniem Borskiego. W 2005 roku tak prowadził mecz z GKS-u Katowice z Odrą Wodzisław (pokazał w nim 4 czerwone kartki), że gdy schodził do szatni mało nie został pobity przez wściekłych kibiców. W Bukareszcie, po meczu Ligi Europy między Steauą Bukareszt a włoskim Napoli, też musiał opuszczać boisko otoczony ochroniarzami.
Końcówka meczu GKS-u z Odrą, sędzia Borski w niebezpieczeństwie:
Borski znalazł się też na opublikowanej w 2006 przez „Przegląd Sportowy” osławionej liście Fryzjera, czyli spisie arbitrów, którzy mieli być rzekomo dostępni i chętni do współpracy na każde skinienie szefa polskiej mafii piłkarskiej. Borski wytoczył dziennikarzom proces o naruszenie dóbr osobistych i tamtą sprawę wygrał.
Mama sędziego – Lidia Borska – jest od lat zaufaną pracownicą PZPN.
Decyzją UEFY Borski będzie sędzią technicznym w czasie Euro 2012.
- To jeden z najlepszych polskich sędziów. To dlatego delegowałem do go prowadzenia tak ważnego meczu – dodaje Stempniewski.