Tuż po tym, jak Jarosław Kaczyński ogłosił nazwisko nowej rzecznik partii, na Twitterze zawrzało. Komentowano wybór prezesa i… przypominano wcześniejsze sytuacje, w której o nowej rzecznik PiS było w mediach głośno. A te miały miejsce m.in. wtedy, gdy do Sejmu jechała taksówką przez 460 km.
Do takiej sytuacji doszło jesienią 2012 r. Witek, cytowana przez „Fakt”, miała wówczas stwierdzić: – Pociąg się zepsuł, nie było nawet miejsc siedzących, więc wie Pan – troje posłów już w tym wieku, w którym się nie wytrzyma 9 godzin. Nikt się nami nie zainteresował. Wzięliśmy więc taksówkę i przyjechaliśmy.
Witek zresztą finansową rozrzutność wypominano nie raz. Z przywoływanych przez „Fakt” rozliczeń pieniędzy biur poselskich, nowa rzecznik PiS tylko w 2010 roku wydała na przejazdy samochodem 33,1 tysięcy złotych z publicznych pieniędzy. Z kolei przez pierwsze 10 miesięcy 2011 roku miała tankować za blisko 28,6 tys złotych. Tabloid nadał jej wtedy nawet przydomek „Hrabina”.
O zmianie na stanowisku rzecznika partii PiS oficjalnie poinformowało dziś.
– Pan Mastalerek jest człowiekiem szerokiego umysłu, jest nam potrzebny w sztabie wyborczym. Konieczność rozdzielenia funkcji rzecznika sztabu od rzecznika klubu jest tym większa, że wkrótce kampania przed jesiennymi wyborami nabierze dużego tempa. Tego sobie życzę ja i tego sobie życzy pani Szydło – mówił na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS zaznaczył przy tym, że do Elżbiety Witek partia ma pełne zaufanie. Opisał ją jako doświadczoną polityk zorientowaną we wszystkich problemach życia społecznego. – Znana jest w naszym środowisku z tego, że pięknie posługuje się i słowem pisanym, i słowem mówionym – przekonywał.