
Warszawa nie ma najlepszej opinii "w kraju". Krytykę cwaniaka - warszawiaka można usłyszeć od gór, aż do morza. Istnieją jednak obszary, które wydają się być wolne od rzucania kamieniami w mieszkańców stolicy. Takim właśnie obszarem wydawała się być polityka, przynajmniej ta "największa", bo 1 735 442 mieszkańców Warszawy to pokaźny kapitał. Paweł Kukiz czuje się jednak na tyle mocny, że nie zamierza pieścić się z mieszkańcami największego miasta w Polsce.
W gruncie rzeczy porównanie Warszawy do Monako powinno stanowić komplement, bo to państwo-miasto z pewnością do biednych (ani brzydkich) nie należy. Tyle tylko, że Kukiz przywołuje Monako w takim kontekście, jakby jego mieszkańcy dorobili się cudzym kosztem.
Kolejny warszawiak nie ma żalu do Kukiza, bo jego słowa to tylko część większego trendu. – Wszelkiej maści populiści, w poszukiwaniu poparcia społecznego, uderzają w każdego, kto ma więcej niż przeciętny Polak - taki już naród.
Jak śpiewał Sokół, "Brak mi słów na takie podejście - zawiść, zazdrość, zamiast starać się mieć więcej, tylko myślisz żeby inni mieli mniej". Dla mnie ten cytat jest kwintesencją całego podejścia PiS-u, "kukizów" i reszty.
Warszawiacy (myślę o osobach z którymi na co dzień przebywam, pracuję, spotykam się w Warszawie) to właśnie ci, którzy musieli tu przyjechać, bo to właśnie tu się ciężko pracuje, żeby się utrzymać, a potem żeby żyć na wyższym poziomie niż w swojej rodzinne miejscowości.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
