Joachim Gauck zyskując poparcie Angeli Merkel, stał się pewnym kandydatem do zastąpienia Christiana Wulffana na stanowisku prezydenta Niemiec. Skoro ten ewangelicki pastor może stać w przyszłości na czele kraju, czemu i w Polsce duchowni nie mieliby zasiadać w ławach Sejmu?
Wielu z nich zgłasza przecież poważne polityczne aspiracje. Mowa tu nie tylko o duchowym patronie Prawa i Sprawiedliwości o. Tadeuszu Rydzyku, czy kapelanie tzw. obrońców krzyża ks. Stanisławie Małkowskim, którzy niezwykle często mają coś o polskiej polityce do powiedzenia.
Duchowni w polityce
Kandydat, poseł, ideolog...
Ksiądz w Sejmie nie byłby zresztą nowością. W latach 20-tych XX wieku w skład Sejmu Ustawodawczego, a później Sejmu I kadencji z ramienia endecji wchodził ks. Kazimierz Lutosławski. Zapisał się jako twardy opozycjonista, jeden z najzacieklejszych przecinków Józefa Piłsudskiego i Gabriela Narutowicza, który według niego był wybrany "głosami niepolskimi".
Blisko duchownego w realnej polityce byliśmy też całkiem niedawno. W ubiegłym roku, gdy w SLD zaczęto mówić o konieczności wymiany Grzegorza Napieralskiego na stanowisku szefa partii, swoją kandydaturę na nie zgłosił krakowski duchowny ks. Jacek Stryczek. Znany społecznik uznał, że jego doświadczenie w niesieniu pomocy ubogim jest świetnym zestawem kompetencji, jakie powinien posiadać lider ugrupowania socjaldemokratycznego. - Mój zamysł zrodził się w trakcie publicznej debaty o przyszłości lewicy. Wielokrotnie usłyszałem wtedy, że najważniejszą cechą lewicy jest wrażliwość społeczna - argumentował decyzję o przesłaniu Sojuszowi swojego CV.
Ewangelik, nie katolik
Co zatem powstrzymuje polskich księży przed tym, by podobnie jak Joachim Gauck w Niemczech walczyć o najwyższe urzędy w państwie? Mianowicie to, iż w większości są duchownymi Kościoła Katolickiego. A ten, w przeciwieństwie do Ewangelicko-Augsburskiego nie przewiduje możliwości czasowego zawieszenia sprawowanej funkcji kościelnej.
Jak tłumaczy NaTemat ks. Kazimierz Sowa, w tym właśnie cały problem. U ewangelików pastor to funkcja, ksiądz katolicki to powołanie. - Od Soboru Watykańskiego II księża nie mogą angażować się w żadnym stopniu w działalność polityczną instytucjonalną i urzędową. To oznacza, że nie mogą ani obejmować urzędów państwowych wybieralnych, ani pełnić funkcji z rekomendacji politycznej - mówi.
Zgodnie z prawem kościelnym, ksiądz nie tylko nie może kandydować w wyborach, ale również zabronione jest mu przyjmowanie np. teki ministra. Ks. Sowa przypomina tu przykłady z Ameryki Południowej, gdzie papież Jan Paweł II osobiście zganił duchownych zasiadających w rządach hołdujących tzw. teologii wyzwolenia. Gdy zatem kilka lat temu biskup Fernando Lugo postanowił wystartować w wyborach prezydenckich w Paragwaju, Watykan postawił przed nim prosty wybór: posługa, albo polityka. Ten wybrał politykę, zwyciężył w wyborach, ale w tej samej chwili przestał być księdzem.
Jak widać, dla czujących jednocześnie powołanie do niesienia Słowa Bożego i polityki bycie ewangelikiem jest znacznie łatwiejsze. I wielu duchownych tego wyznania chętnie obie drogi życiowe łączy. Jak mówi ks. Sowa, w rządzie Viktora Orbana na Węgrzech za relacje z Kościołem odpowiedzialny jest kalwiński pastor. W poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego jednym z jego wiceprzewodniczących był natomiast László Tőkés - węgierski kalwiński biskup.
Czy polityka traci zatem na tym, iż brakuje w niej katolickich duchownych? - Znając tych duchownych, którzy mają ogromne polityczne fascynacje, to raczej polityka na tym zyskuje - ocenia ks. Kazimierz Sowa.