
Zamiast za pieniądze podatników stawiać kolejny pomnik władzy, posłowie mogliby pracować w biurowcu wynajętym od prywatnego inwestora. Ale sami sobie zbudują nowe biura. Uparli się aby nie dać zarobić temu wstrętnemu, przemądrzałemu arystokracie.
Sejmowych urzędników propozycja bardziej zirytowała niż ucieszyła. Bo na rozgrywającego transakcji wychodzi Lubomirski-Lanckoroński 37-latek, o którym mówi się, że jest młodym wilkiem rynku nieruchomości. Na przykład na bazie odzyskanej kamienicy przy ul . Kazimierzowskiej w Warszawie wybudował apartamentowiec i sprzedał mieszkania po 12 tys. zł. za metr. Teraz kamieniczka jest warta ponad 40 mln zł. Dziś Lubomirscy mają takie kamienice, m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi i Poznaniu, a większość przynosi po kilkaset tys. przychodu i stabilny zysk.
Pomimo wielokrotnych prób porozumienia z Kancelarią Sejmu i wstępnie ustalonej ugody w sprawie, przedstawiciele Kancelarii Sejmu zaprzestali jakiegokolwiek kontaktu i przestali odpowiadać na korespondencję skierowaną w sprawie. Przychylne stanowisko Urzędu m.st. Warszawy realizujące postępowanie zwrotowe nieustannie staje się obiektem torpedowania przez Kancelarię Sejmu realizującą inwestycję na tym terenie dla własnej wygody i urzędujących tam posłów.
Pędzący przez Warszawę w bentleyu cabrio Jan Lubomirski-Lanckoroński jest ucieleśnieniem klasy próżniaczej. A jednak udowodnił, że większość majątku, który był już opisywany w rankingach najbogatszych Polaków zdobył samodzielnie. Gdy arystokratyczna rodzina odzyskała kilkanaście lat temu pierwsze kamienice w Krakowie, to właśnie jemu powierzono nadzór nad majątkiem. Podczas jednego z niedzielnych obiadów Lubomirscy debatowali, co zrobić z zaniedbanym dobrem, zasiedlonym przez lokatorów z kwaterunku. Większość była za szybką sprzedażą i pozbyciem się kłopotu. Tylko Jan, wówczas 18-latek, nalegał, by doprowadzić budynki do dawnej świetności. – Powiedzieli mi: jak chcesz, to się tym zajmij. I tak zostałem rodzinnym ekspertem od nieruchomości – wspomina Lubomirski. Na studiach prowadził bar kanapkowy – stąd przydomek wśród znajomych "książę de buła".
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
