Jan Lubomirski-Lanckoroński po kawałku odzyskuje dawne nieruchomości rodziny. Wszedł w paradę Kancelarii Sejmu.
Jan Lubomirski-Lanckoroński po kawałku odzyskuje dawne nieruchomości rodziny. Wszedł w paradę Kancelarii Sejmu. Polska na Bogato

Zamiast za pieniądze podatników stawiać kolejny pomnik władzy, posłowie mogliby pracować w biurowcu wynajętym od prywatnego inwestora. Ale sami sobie zbudują nowe biura. Uparli się aby nie dać zarobić temu wstrętnemu, przemądrzałemu arystokracie.

REKLAMA
Wiecie skąd się wzięła nazwa warszawskiej dzielnicy Mokotów? Księżna Izabela Lubomirska nazywała tę część Warszawy „Mon Coteau", czyli moje wzgórze, bo prawie wszystko to należało do rodziny. Minęły wieki – zabory, wojny, lata komuny i budowy demokracji – a 37-letni potomek książąt Lubomirskich właśnie po kawałku odzyskuje tę „górkę". I nie tylko.
W 2009 r., po latach procesowania się, Jan Lubomirski-Lanckoroński odzyskał działkę z parkingiem przed budynkiem Sejmu. Niewiele może tam zrobić, bo w części to park i parking – tradycyjne miejsce manifestacji. Książę zna jednak język handlu. Gdy dowiedział się, że sejmowa kancelaria myśli o wybudowaniu dodatkowego budynku – miejsca pracy dla komisji sejmowych, zaproponował, że ją wyręczy.
– Na swojej działce postawiłbym budynek biurowy z częścią muzealną poświęconą Lubomirskim. Połączę ją z Sejmem, a biura korzystnie wynajmę parlamentarzystom – proponował. Gdyby udało mu się przeprowadzić ten plan wzbogaciłby się może nawet o 100 mln zł. Tyle mniej więcej za podobne biurowce w dobrej lokalizacji płacą zagraniczne fundusze inwestycyjne.
Parlament u prywaciarza?
Sejmowych urzędników propozycja bardziej zirytowała niż ucieszyła. Bo na rozgrywającego transakcji wychodzi Lubomirski-Lanckoroński 37-latek, o którym mówi się, że jest młodym wilkiem rynku nieruchomości. Na przykład na bazie odzyskanej kamienicy przy ul . Kazimierzowskiej w Warszawie wybudował apartamentowiec i sprzedał mieszkania po 12 tys. zł. za metr. Teraz kamieniczka jest warta ponad 40 mln zł. Dziś Lubomirscy mają takie kamienice, m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi i Poznaniu, a większość przynosi po kilkaset tys. przychodu i stabilny zysk.
Do tego w swojej "bezczelności" Lubomirski-Lanckoroński przygotował opracowanie, z którego wynika, że na takim rozwiązaniu (wynajęty budynek zamiast własnego) kancelaria zyskała by setki tysięcy złotych oszczędności rocznie przez najbliższe 10 lat. Ale kto by pozwolił takiemu, żeby znowu zarobił trochę milionów? O nie.
Urzędnicy zamierzają samodzielnie przeprowadzić inwestycję. Kancelaria Sejmu ogłosiła w czerwcu przetarg na budowę budynku, który miałby zostać oddany w 2018 roku. "Ich biurowiec", znajduje się przy Wiejskiej, bezpośrednio sąsiaduje z działką odzyskaną przez arystokratę, ale obrysem wchodzi na kolejną parcelę, o której zwrot Lubomirski dopiero się ubiega. Dlatego przedstawiciele Lubomirskich próbowali bezskutecznie zablokować zezwolenie na budowę w sądzie. – Prędzej czy później i ta działka zostanie zwrócona Lubomirskim. Kancelaria z pełną świadomością pakuje się w kłopotliwą sytuację, w której postawiony budynek znajdzie się na prywatnym gruncie – przekonuje adwokat Jędrzej Majka , pełnomocnik Fundacji Książąt Lubomirskich.
O sprawie mówi się, że to walka klas. Raczej trudno ukryć, że większość reprezentantów sejmu i urzędników wywodzi się z pospólstwa, a Lubomirski-Lanckoroński do swojego projektu wplata wątek historyczno-patriotyczny. Bo przed wojną na Wiejskiej stał pałac miejski zamieszkiwany przez rodzinę: Stefana Lubomirskiego – przedwojennego działacza społecznego i politycznego, działacza AK, aresztowanego i zamęczonego przez gestapo oraz Eugeniusza Lubomirskiego – aresztowanego przez NKWD, osadzonego na Łubiance, adiutanta generała Andersa i żołnierza Monte Cassino. Po wojnie działki odebrano bezprawnie tzw. dekretem Bieruta, stąd roszczenie o zwrot nieruchomości.
Jan Lubomirski-Lanckoroński

Pomimo wielokrotnych prób porozumienia z Kancelarią Sejmu i wstępnie ustalonej ugody w sprawie, przedstawiciele Kancelarii Sejmu zaprzestali jakiegokolwiek kontaktu i przestali odpowiadać na korespondencję skierowaną w sprawie. Przychylne stanowisko Urzędu m.st. Warszawy realizujące postępowanie zwrotowe nieustannie staje się obiektem torpedowania przez Kancelarię Sejmu realizującą inwestycję na tym terenie dla własnej wygody i urzędujących tam posłów.

Lubomirscy dają do zrozumienia, że nie chodzi im tylko o wystawianie faktur Sejmowi. W ich budynku mieściłoby się muzeum parlamentaryzmu, również z wystawą poświęconą rodzinie. Tymczasem Kancelaria Sejmu prze jednak do przodu z inwestycją, twierdząc, że dopóki działka nie jest formalnie zwrócona mają prawo nią dysponować.
Kto poucza Sejm?
Pędzący przez Warszawę w bentleyu cabrio Jan Lubomirski-Lanckoroński jest ucieleśnieniem klasy próżniaczej. A jednak udowodnił, że większość majątku, który był już opisywany w rankingach najbogatszych Polaków zdobył samodzielnie. Gdy arystokratyczna rodzina odzyskała kilkanaście lat temu pierwsze kamienice w Krakowie, to właśnie jemu powierzono nadzór nad majątkiem. Podczas jednego z niedzielnych obiadów Lubomirscy debatowali, co zrobić z zaniedbanym dobrem, zasiedlonym przez lokatorów z kwaterunku. Większość była za szybką sprzedażą i pozbyciem się kłopotu. Tylko Jan, wówczas 18-latek, nalegał, by doprowadzić budynki do dawnej świetności. – Powiedzieli mi: jak chcesz, to się tym zajmij. I tak zostałem rodzinnym ekspertem od nieruchomości – wspomina Lubomirski. Na studiach prowadził bar kanapkowy – stąd przydomek wśród znajomych "książę de buła".
Zaoszczędzone pieniądze inwestował w nieruchomości. Kupował zrujnowane kamienice, remontował i sprzedawał lub wynajmował zagranicznym inwestorom. Zna się nie tylko na nieruchomościach. Kilka lat temu kupił kilkuset hektarowe gospodarstwo ze stadem krów. Magazyn Sukces pokazał go, jak w eleganckim garniturze i kaloszach brodzi w oborniku – podoba mi się rolnictwo, ziemia, świeże powietrze - przekonywał.
O sobie, mówi, że jego wzorem biznesowym jest brat pradziadka – książę Stanisław Lubomirski – międzywojenny przedsiębiorca, przemysłowiec i finansista, prezes Centralnego Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów „Lewiatan”, założyciel pierwszej polskiej fabryki samolotów, zarządca banków, hut i kopalń.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl