Antonio Orozco - znany piosenkarz w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej
Antonio Orozco - znany piosenkarz w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej Fot. Institute Marques

Instytut Marques w Barcelonie. Popularny hiszpański piosenkarz Antonio Orozco zakłada lekarski kitel, czepek na głowę i specjalne buty, bez których nikt nie wejdzie do pomieszczenia z dziesiątkami inkubatorów. Siada na wysokim stołku, bierze gitarę i zaczyna śpiewać. Serenady dla 380 embrionów. To pierwszy taki koncert na świecie. I jedna z nielicznych klinik, która zarodki traktuje zupełnie wyjątkowo. Jej pomysł już skopiowała jedna z klinik w... Polsce.

REKLAMA
Bo w Marques cały czas gra muzyka. Non stop. Dwadzieścia cztery godziny na dobę. – IPody podłączone są do każdego inkubatora z embrionami. Puszczamy trzy rodzaje muzyki – klasyczną, pop i heavy metal – tłumaczy naTemat Lidia Vilagrasa, która w klinice zajmuje się komunikacją z mediami. A te dzwonią co chwila. Przynajmniej od dwóch lat, gdyż mniej więcej tyle czasu w inkubatorach Marques rozbrzmiewa muzyka. Michael Jackson, Nirvana, Madonna, Metallica, Bach, Vivaldi...
A teraz Antonio Orozco. W dodatku na żywo. Sam na sam z 380 embrionami. – To było wyjątkowe doświadczenie – mówił potem. Do sali wszedł sam. Towarzyszyła mu tylko mała ekipa telewizyjna. – Nie mógł mieć większej widowni, to niemożliwe. W pomieszczeniu panują sterylne warunki. Dla całej kliniki było to ważne wydarzenie – przyznaje Vilagrasa.
Ludzkie traktowanie
Czy w takiej klinice in vitro zarodki wydają się szczególnie zaopiekowane? Traktowane bardziej ludzko? Tak, jak w brzuchu mamy, która też często puszcza swojemu dziecku muzykę?
Dr Piotr Sokół, Polak, który pracuje w barcelońskiej klinice od dwóch lat jest przekonany, że tak. Jak mówi naTemat, pracował w wielu miejscach, ale jeszcze nigdzie nie widział takiego podejścia do zarodków.
– Jak pani wejdzie do poczekalni przed salami, w których dochodzi do przeszczepienia zarodków, zobaczy pani napisy ”Nasze zarodki to nasi najmniejsi pacjenci, którymi zajmujemy się najlepiej, jak potrafimy”. Na inkubatorach są naklejki z rysunkami. Sale przypominają pokoje dziecięce. Wszystko jest przygotowane jak dla dzieci. Muzyka, pokoje dziecięce, cała ta otoczka robi wrażenie – opowiada. Podkreśla, że Instytut Marques robi wszystko, by warunki zapłodnienia były jak najbardziej zbliżone do naturalnych.
– Wykorzystanie muzyki to coś zupełnie oryginalnego. Ale nie było absolutnie żadnych problemów, by przekonać Antonio Orozco do koncertu. Wcześniej mieliśmy mini koncert dla embrionów muzyka z Włoch – mówi. Być może dzięki nim klinika jeszcze bardziej zachęci innych, by poszli jej sladem.
logo
W tym roku klinika obchodzi 90 urodziny, zatrudnia ponad 100 specjalistów Fot. Institute Marques
Bo instytut od dwóch lat przekonuje cały świat, że muzyka ma ogromny wpływ na rozwój zarodków. Powołuje się na własne badanie, z których wynika, że dzięki falom dźwiękowym o 5 procent rośnie liczba zapłodnionych komórek.
Pierwsze muzyczne dziecko
Do takich wniosków pomógł dojść eksperyment. Lekarze z Instytutu Marques wzięli pod lupę blisko tysiąc embrionów od 114 osób. Podzielili je na dwie grupy. Jedne znalazły się w tradycyjnych inkubatorach, drugie – w inkubatorach z głośnikami.
Wkrótce potem brytyjskie media ogłosiły, że na Wyspach właśnie urodziło się pierwsze dziecko, któremu w poczęciu pomogła muzyka Hiszpanów. Chłopczyk nazywa się Freddie. W pierwszych dniach życia słuchał Nirvany i Michaela Jacksona. Jego rodzice – Isabelle i Stephen – pochodzą z Liverpoolu. Cztery lata starali się o dziecko. Zdesperowani zwrócili się o pomoc do hiszpańskiej kliniki. I udało się.
Dzięki ”muzycznej metodzie” Marques pomógł zajść w ciążę parom z 16 państw. Ilu? Nie potrafi nawet zliczyć. Wszystkie dzieci, które rodzą się dzięki klinice przeszły przez taką muzyczną terapię. Dziś jest ich bardzo dużo. – Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, która muzyka jest lepsza. Nie widzimy jednak żadnej różnicy, a przynajmniej jest ona niezauważalna. Ale nasze badania dowodzą, że muzyka ma wpływ na rozwój zarodków. Dlatego ją puszczamy– mówi Vilagrasa.
W Katowicach też pomagają muzyką
Lekarze w Klinice Leczenia Niepłodności i Diagnostyki Prenatalnej GynCentrum w Katowicach nawet nie kryją, że skopiowali pomysł Hiszpanów. – W ubiegłym roku byliśmy pierwsi w Polsce i wciąż jesteśmy jedyni. Przeczytaliśmy ich badania, przystosowaliśmy inkubatory i dziś jesteśmy pewni – muzyka promuje zapłodnienie na 100 procent, powoduje też wzrost zarodka – mówi w rozmowie z naTemat dr nauk biologicznych Wojciech Sierka.
logo
dr Wojciech Sierka Fot. Screen/YouTube GynCentrum
On również mówi, o bardziej ludzkim traktowaniu zarodków. Bo inkubator to taka macica. – Odtwarzamy dokładnie takie same warunki. Zero bakterii, ciemno, wilgotno, ciepło. Do dziecka, które tam się rozwija dochodzą różne dźwięki. Rozmowy, przejeżdżające autobusy, wszystko. A jak matka przyłoży sobie głośnik z muzyką do brzucha, to wiemy na 100 procent, że lepiej dziecko wzrasta – mówi.
Zastrzega jednak od razu: – Zarodki nie mają uszu, to trzeba wiedzieć. To są stadia komórkowe. Ale do końca nie wiesz, jak drgania fal dźwiękowych wpływają na ”masowanie komórek”. My tego nie wiemy, gdyż nikt takich badań nie wykonywał. Gdybamy jedynie po tym czynniku, że mamy ciążę, że zarodek dobrze się rozwija. A to są fakty. Liczba ciąż przy muzyce wzrasta – mówi.
Niech muzyka sobie dudni
Czego słuchają zarodki w Katowicach? Musi dudnić albo brzęczeć. Jakakolwiek muzyka. Na przykład marsze. Na pewno 50-60 decybeli, których poza szczelnym inkubatorem nie słychać. Dopiero jak się go otworzy.
– Wychodzimy z założenia, że niech muzyka sobie dudni, czy brzęczy. To jest udowodnione, że ma wpływ. Bez żartów, ale jak w oborach puszczają poważną muzykę to krowa ma lepszą mleczność. Podobnie dojrzewanie wina w prawdziwych francuskich winiarniach. Również jest dowiedzione, że dźwięki uderzające w butelkę powodują, że wino ma szlachetniejszy smak – mówi.

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl