Dla fotomodelek z branży soft porno bycie na rozkładówce magazynu "Playboy" jest największym marzeniem. I, co tu kryć, zwykle droga do tego sukcesu wiedzie przez willę (i łóżko) Hugh Hefnera. Tyle tylko, że nawet ta trasa nie jest usłana różami, a opublikowana niedawno książka Holly Madison, która przez wiele lat mieszkała z założycielem słynnego pisma, jest tego najlepszym dowodem.
Utalentowany szef – cudotwórca
Hef jest już stary. Ma prawie 90 lat. Kocha blondynki. Trzy lata temu wziął ślub z 60 lat młodszą Crystal Harris. To dla niego trzecia żona.
Żyć w tym stylu zaczął wcześnie. Karierę dziennikarską rozpoczął zaraz po szkole średniej. W czasie wojny, był dziennikarzem wojskowej gazety "United States Army". Ale to tylko kropla w morzu jego talentów – ma ich naprawdę wiele. Po ukończeniu studiów psychologicznych i socjologicznych zajmował się rysowaniem kreskówek, potem był copywriterem dla znanego magazynu "Esquire".
W 1953 roku założył "Playboya". To pismo przełomowe. To nie tylko zdjęcia nagich pań, ale również artykuły publicystyczne. Nie ma chyba na świecie miejsca, w którym znaczek króliczka nie byłby rozpoznawalny. Jest również najczęściej podrabianym znakiem firmowym na świecie.
Na początku lat 70–tych Hefner stworzył w Los Angeles Rezydencję Playboya. W domu znajduje się na przykład pokój z materacową podłogą i lustrami, jest też ściana zapełniona zdjęciami Hefa i gwiazd z całego świata. Błękitny kort tenisowy i basen ze skalną grotą i wodospadami. Rezydencja jest jednym z niewielu miejsc w Kalifornii, które ma zgodę na przetrzymywanie dzikich zwierząt. W małym zoo są pawie, małpki.
Cooper – najmłodszy syn Hefnera powiedział w materiale przygotowanym dla CNN, że będąc dzieckiem nie zdawał sobie sprawy z tego, czym jest to miejsce. Lubił swoje życie, ale wydawało mu się, że każde dziecko dorasta w takich warunkach – czyli na przykład z ochroniarzami bacznie obserwującymi każdy ruch. Cooper przyznał też, że dopiero będąc nastolatkiem zorientował się, że jego życie jest niezwykłe – z grupą seksownych kobiet wieszających się na szyi ojca.
Smutne Króliczki
Holly Madison była przez kilka lat ulubienicą Hefnera. Miała nadzieję na to, że naczelny "Playboya" oświadczy się jej. Myślała, że jest dla niego najważniejsza. W 2005 r. telewizja E! wyemitowała reality show pod tytułem „Króliczki Playboya”. Program pokazywał życie Hugh Hefnera i trzech rezydentek jego domu – Holly, Bridget i Kendry. Widzowie obserwowali specyficzną przyjaźń między kobietami z ich rywalizacją o względy wpływowego starca. Program nie pozostawiał wątpliwości – blondynki miały wszystko czego zapragnęły. Ciuchy, kosmetyki, małe psy i dużo wolnego czasu na realizowanie swoich pasji.
Teraz okazało się, że życie w Rezydencji Playboya nie było sielanką. Kilka tygodni temu bohaterka programu "Żony z Hollywood"– Izabella St. James, która również mieszkała w Rezydencji jako dziewczyna Hefnera, opowiadała w wywiadach o tym, że na początku to miejsce było dla niej istnym rajem na ziemi. Zachwycała się na przykład tym, że kucharze gotowali jej wszystko to, na co miała ochotę. Po kilku miesiącach to życie stało się więzieniem.
Prawniczka z wykształcenia zatęskniła do swojego poprzedniego życia: – Czułam się bardzo pusta, jak jakaś lalka, w dodatku zamknięta w klatce. Zaczęłam się zastanawiać, co ja tutaj robię? Nie wiedziałam nawet, ile co kosztuje. Znudziła mi się jedyna nasza rozrywka, czyli shopping, no bo ileż człowiek może mieć torebek? Ok, to może cię cieszyć na chwilę, ale nie ma w tym prawdziwej radości. Czułam się niespełniona. Tęskniłam za normalnością. Brakowało mi nawet takich prozaicznych rzeczy jak sprzątanie. Nic nie mogłam sama zrobić. Ba, ja przez dwa lata nawet sama chleba nie posmarowałam masłem. Nie miałyśmy wstępu do kuchni. – opowiadała Izabella St. James w rozmowie z portalem Plotek.
W króliczej norze
St. James rozumie jednak dlaczego życie króliczków jest tak ograniczone. Twierdzi, że Hefner bał się zdrady do tego stopnia, że nie pozwalał im kontaktować się z pracownikami Rezydencji, same nie mogły również wykonywać żadnej pracy. – Ja dostałam od niego specjalne pozwolenie, żeby móc przez jeden dzień w tygodniu pracować jako prawnik w "Playboyu", bo nie mogłam stracić kontaktu z zawodem. Chciałam robić w życiu coś, co się liczy. Przecież nie po to tyle studiowałam, żeby tylko siedzieć jak malowana lalka i nic nie robić. Brakowało mi wolności, samodzielności i wreszcie brakowało mi miłości. Prawdziwej miłości. Z rówieśnikiem, który byłby skupiony tylko na mnie – podsumowuje były króliczek.
Holly Madison wydała właśnie książkę, w której opisuje co naprawdę działo się w Los Angeles – ”Down The Rabbit Hole: Curious Adventures And Cautionary Tales Of A Former Playboy Bunny”. Wspomina w niej na przykład pierwszą noc, kiedy to okazało się czego Hefner oczekuje od swoich króliczków. Określa to jako przerażające doświadczenie – Wszystkie dziewczyny nienawidziły tego i starały się to mieć z głowy tak szybko, jak to możliwe. Wspomina również sytuację, w której Hugh zaproponował jej garść narkotyków, które określił rozwieraczami ud.
– Żadna z nas nie mogła wyjść stamtąd i mieć własne życie. Początkowo wiele dziewczyn miało swoich chłopaków, ale to wszystko było trzymane w tajemnicy. Miałyśmy godzinę policyjną, musiałyśmy wracać o określonej godzinie, nie mogłyśmy mieć pracy poza "Playboyem”. Tak naprawdę nie miałyśmy innego życia. A jeżeli któraś miała, trzymała je w tajemnicy – opowiada w książce Holly. Rozstała się z Hefnerem w 2009 roku i podobno cierpiała na depresję. Poświęciła wiele związkowi z Playboyem, ale on poza pieniędzmi nie miał jej nic do zaoferowania.
Nic do zarzucenia
Hugh Hefner nie przemilczał książki swojej dawnej dziewczyny. Powiedział, że przez całe życie był z wieloma kobietami w „romantycznych” związkach. Te kobiety, jak twierdzi, wiodą teraz szczęśliwe życie pełne sukcesów. Twierdzi, że wciąż są przyjaciółmi. – Niestety, znalazły się i takie, które wolały napisać tę historię od nowa, w taki sposób, by tylko pozostać w centrum uwagi. Jak mówi stare powiedzenie, jeszcze by się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził – z wdziękiem podsumował w rozmowie z magazynem "People".
Wyznania byłych króliczków pokazały, że życie z założycielem "Playboya" jest takie, jak można było się spodziewać. Trudno było uwierzyć we wcześniejsze zapewnienia ludzi z otoczenia Rezydencji, że dziewczyny są zakochane w starcu, który stara się je uszczęśliwić. Relacje między nim a jego kobietami - jak wynika ze zwierzeń - były raczej patologiczne. Molestowanie seksualne, ograniczanie wolności. Historia Playboya to nie opowieść o najszczęśliwszym mężczyźnie świata, ale wpływowym starcu, który za pieniądze jest w stanie spowodować, że kobiety zgadzają się na życie w klatce.