Ujawniane są kolejne szczegóły przestępstw seksualnych, których prawdopodobnie dopuszczał się komik Bill Cosby.
Ujawniane są kolejne szczegóły przestępstw seksualnych, których prawdopodobnie dopuszczał się komik Bill Cosby. Fot. Shutterstock.com

"Nie wyglądała na złą. Nie mówiła mi, 'żebym tego więcej nie robił'. Nie wyszła ode mnie z domu zdenerwowana, a muszę przyznać, dość dobrze idzie mi odczytywanie emocji innych osób w sytuacjach romantycznych, czy jakby to nazwać" – czytamy w ujawnionych przez "The New York Times" wyjaśnień dotyczących oskarżań o gwałt składanych przez legendarnego komika BIlla Cosby'ego przed amerykańskim sądem.

REKLAMA
W ten sposób Cosby tłumaczył się już przed dekadą z wykorzystania Andrei Constand. Jednym z jego koronnych argumentów obronnych było przekonanie, iż kobieta osiągnęła w trakcie stosunku z nim orgazm. Zdaniem Billa Cosby'ego, to oznaczało, iż seks uprawiała świadomie i dobrowolnie. Jednocześnie słynny amerykański komik przyznał, iż tego typu okazje seksualne organizował sobie dzięki stosowaniu silnych leków. Te pozyskiwał oszukując lekarzy, iż bolą go plecy.
Pomimo tego, Bill Cosby w wyjaśnieniach przed amerykańskim sądem przekonywał, iż w życiu swoich ofiar pojawiał się nie jako gwałciciel, a "mentor" i "adept sztuki uwodzenia". W jego przekonaniu, środki odurzające podawał kobietom więc z odpowiednim znawstwem tematu i tylko po to, by się odpowiednio zrelaksowały.
Jak pisaliśmy w naTemat już jesienią ubiegłego roku, nazwisko Cosby'ego pojawiało się w kontekście gwałtów już od lat, ale dopiero przed kilkoma miesiącami wybuchła na taką skalę, by wywołać zainteresowanie amerykańskich i światowych mediów.
Wcześniej o gwałt oskarżyło go kilkanaście kobiet jednak ich słowa nie były traktowane poważnie. Mówiły „Bill Cosby mnie zgwałcił”, ale nikt nie mógł lub nie chciał w to uwierzyć. Aktor wciąż cieszył się sympatią, a gospodarze najpopularniejszych programów rozrywkowych chętnie go do nich zapraszali.
Źródło: NYTimes.com