Beata Szydło rusza na tereny dotknięte nawałnicą, choć PiS wielokrotnie krytykował za to Donalda Tuska.
Beata Szydło rusza na tereny dotknięte nawałnicą, choć PiS wielokrotnie krytykował za to Donalda Tuska. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta

Kampania wyborcza ma swoje prawa, ale PiS chyba zbyt mocno wierzy w krótką pamięć wyborców. PiS, które zawsze krytykowało "kryzysową kurtkę" Donalda Tuska i lansowanie się na tle katastrofy, dzisiaj wysyła na takie tło Beatę Szydło. Ta z kolei uderza w Ewę Kopacz, która rozsądnie zdecydowała, że będzie pomagać z miejsca, gdzie ma do tego narzędzia, czyli z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

REKLAMA
W poniedziałkowe przedpołudnie Ewa Kopacz spotkała się z przedstawicielami służb na naradzie w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa. W tym czasie Beata Szydło rozmawiała z działaczami Śląsko-Dąbrowskiej "Solidarności". To wydarzenie nie miało żadnych szans na przebicie się i narzucenie tematu dyskusji w mediach.
Dlatego rzutem na taśmę zapowiedziała, że pojedzie do powiatu chrzanowskiego, by spotkać się z ludźmi poszkodowanym przez nawałnicę. Stwierdziła, że Kopacz "jeździ na wycieczki tylko, gdy jest dobra pogoda", a kiedy coś się stanie "zamyka się w gabinecie i tam debatuje". Abstrahując już od tego, że wolę kiedy premier czy ministrowie pomagają na odległość, a nie plątają się pod nogami strażakom, kandydatka PiS zapomina, że jej partia była zawsze przeciwna takim wyjazdom. Podobnie, jak wielu prawicowych publicystów. Tak w przeszłości pisał Robert Mazurek:
Robert Mazurek
publicysta

Ale gdyby tak popadało w sam raz… Ach, wtedy woda rwie strumykami (ale nie występuje z brzegów, no może komu działkę zaleje albo piwnicę), a to świetnie wygląda w telewizji. Obok w swej kryzysowej kurteczce i z makijażem na twarzy (telewizja ma swoje prawa!) uwija się Donald Tusk i ratuje kraj przed potopem. Czytaj więcej

Politycy PiS wielokrotnie śmiali się z Donalda Tuska i jego "kryzysowej kurtki", czyli nieodłącznego atrybutu odwiedzin w miejscach nawiedzonych przez jakąś klęskę żywiołową. Jeszcze rok temu prezes Kaczyński przerwał kampanię do Parlamentu Europejskiego z powodu zagrożenia powodziowego. Do kampanii wykorzystywano też anomalie pogodowe w 2011 roku, ale już w 2012 roku politycy nie byli tak chętni do niesienia pomocy na miejscu zdarzenia. Teraz znowu mamy kampanię, a więc wyścig przed obiektywy kamer trwa na całego.