Radosław Sikorski poinformował w poniedziałek o rezygnacji z kandydowania w najbliższych wyborach parlamentarnych.
Radosław Sikorski poinformował w poniedziałek o rezygnacji z kandydowania w najbliższych wyborach parlamentarnych. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Choć Radosław Sikorski był jedną z osób najdotkliwiej uwikłanych w aferę związaną z nielegalnymi podsłuchami VIP-ów, jego deklaracja o rezygnacji z polityki może zaskakiwać. Tuż po tym, gdy został zmuszony przez Ewę Kopacz do ustąpienia z funkcji marszałka Sejmu, Radosław Sikorski zapowiadał bowiem, iż planuje start w wyborach parlamentarnych z pierwszego miejsca na listach PO w Bydgoszczy.
W jednym z późniejszych wywiadów szefowa Platformy Obywatelskiej oznajmiła jednak, iż były marszałek nie ma zagwarantowanego wysokiego miejsca na formowanych przez nią listach. – To jest jego życzenie, marzenie – stwierdziła premier. Dodała wówczas też, że uwikłanym w tzw. aferę taśmową kolegom z partii "da szansę, by zachowali się przyzwoicie". – Nie mogę nikomu nakazywać: chłopie przyjdź do mnie i powiedz, że nie chcesz startować... – mówiła. Wyraźnie sugerując jednak, iż właśnie takie deklaracji m.in. od Radosława Sikorskiego oczekuje.
Przypomnijmy, iż już na początku czerwca ocenialiśmy w naTemat, iż Radosławowi Sikorskiemu będzie trudno utrzymać się na szczytach władzy w Polsce. "Dla Sikorskiego dymisja z funkcji marszałka Sejmu to kolejna z serii katastrof, które wstrząsnęły jego karierą polityczną. Tym razem wstrząs jest jednak szczególnie bolesny i może okazać się ostateczny. Sikorski zostaje bez stanowiska, bez zaplecza w partii i bez perspektyw, które dorównałyby jego ambicjom" - analizował wówczas Michał Gąsior.