Reklama.
Reklama.
Reklama.
Bloger Tomasz Tomczyk vel Kominek vel Jason Hunt wydaje od dawna zapowiadaną powieść
Jason Hunt, dawniej Kominek, wreszcie wydaje książkę, o której pisze na blogu już od... naprawdę daaawna. THORN, bo taki jest jej tytuł, dostępna będzie od 25 sierpnia i można kupić ją już w przedsprzedaży. Bloger zdążył zrobić wokół niej niemały szum i butnie zapowiada, że to wyjątkowe dzieło. "Najlepsza książka na świecie", która będzie wydana także w języku angielskim.
Reklama.
Jej treść, jak napisał sam bloger, powstawała przez większość jego życia. Niektóre fragmenty będą już znane zagorzałym czytelnikom. Bloger wspominał o swoim dziele już od dekady, jednak ukończył je dopiero teraz.
Tomek Tomczyk jest jak zwykle bardzo skromnie pochwalił się, że wąskie grono osób, które już dostąpiło zaszczytu czytania tego dzieła, jest przekonane, że to wyjątkowo dobra lektura. Sam porównuje ją do współczesnej wersji Martina Edena, serialu Lost czy Miasteczka Twin Peaks. Kominek zapowiedział, że nie spocznie na jednym tomie oraz dzieli się cytatem z 79 strony:
THORN musi się wyróżniać na tle innych powieści, dlatego inny będzie nawet jej layout, tekst na stronie ma różne marginesy. Książka będzie dostępna w wersji drukowanej i elektronicznej, właśnie uruchomiono przedsprzedaż na jasonhunt.pl. Polska premiera będzie miała miejsce 25 sierpnia, a anglojęzyczna 13 września. Dodatkowo na Spotify bloger opublikuje darmową ścieżkę dźwiękową.
Przypomnijmy, że bloger pod koniec zeszłego roku zmienił swój pseudonim z Kominka na Jason Hunt oraz pod tą samą nazwą stworzył nowego bloga. THORN będzie czwartą książką Tomasza Tomczyka. Poprzednie to typowe poradniki dotyczące blogowania.
Napisz do autorki: patrycja.marszalek@natemat.pl
Władcy sieci od teraz także na Facebooku! Polub nas!
Reklama.
Więcej:
Internet
Jason HuntNawet najpiękniejsza historia musi mieć swój ostatni rozdział. Jeśli będziesz żył marzeniami, których nie zrealizowałeś, i uczuciami, którym nie pozwalasz się wypalić, twoje życie będzie przypominało książkę bez ostatniego rozdziału. To tak, jakbyś ciągle na nowo pisał te same fragmenty, wierząc, że w końcu ułożą się w przepiękną opowieść. Tak się nigdy nie stanie