
Według Macieja Nowaka "Kraków jest do picia i tracenia czasu, a do pracy jest Warszawa". Za te słowa ściągnął on na siebie lawinę oburzenia. W hejcie na Nowaka przodują oczywiście krakusi, ale wydaje się, że więcej energii niż "obronę dobrego imienia" przez niego rzekomo nadszarpniętą powinni oni dziś poświęcić na analizę tego, co dzieje się z ich miastem. – Tu nie ma z kim pracować, a tylko dla kogo. Naprawdę zakochałam się w tym mieście, ale ono mnie zawiodło – mówi wkrótce była już mieszkanka Krakowa. Jedna z wielu młodych i świetnie wykształconych, którzy w Krakowie wielkiego miasta już nie widzą...
"Kraków nie jest do roboty. Kraków jest do picia i tracenia czasu. Do robienia sobie selfiaczków i gadania głupot przy kawiarnianych stolikach. Do siedzenia w oparach absyntu i w arabeskach dymu papierosowego. Do pracy jest Warszawa" – napisał w swoim najnowszym felietonie Maciej Nowak. Jak podkreślił, "gdy zrealizować trzeba napięty plan zawodowy okazuje się, że miasto(...) potrafi przydusić nieprzywykłego do tego człowieka". "I nie chodzi nawet o smog. Dużo bardziej dotkliwy jest klimat nieustającego karnawału" – ocenił.
Dziś to się wszystko wypaliło. Kraków stał się pijalnią piwa dla studentów i przysłowiowych Angoli. Nie ma komu robić bohemy. Ludzie twórczy wyjeżdżają do Warszawy. Artyście trudno tu się przebić. Z kimkolwiek rozmawiasz, kierunek Warszawa. (...) Kraków nie jest dziś centrum artystycznego życia. Został całkowicie zdrenowany przez Warszawę. Dziś to prowincjonalne, konserwatywne miasto. Czytaj więcej
Owszem, Kraków jest polską siedzibą takich międzynarodowych gigantów, jak Tesco, BP, Philip Morris, oraz krajowego potentata branży IT, czyli Comarchu. Chwali się też goszczeniem marek takich, jak Lufthansa, IBM, Shell, Google i Cisco. Te ostatnie pozyskała jednak stając się "stolicą outsourcingu". Co w mieście niewielu traktuje jako komplement. Bo i przez wielu to obszar uznawany za ślepą uliczkę na drodze rozwoju Krakowa.
– Panowało przekonanie, że dobre studia w Krakowie to gwarancja kariery – wspomina moja rozmówczyni. Z wyraźnym smutkiem i nutką zawstydzenia Marta konstatuje jednak, że już w połowie studiów wszystkie te plany wiązane z Krakowem zaczęły się rozwiewać. Po uzyskaniu dyplomu okazało się, że najlepsza praca czeka na nią jednak w korporacji w Warszawie, ale mając chłopaka z Krakowa twardo postanowiła walczyć i dom mieć wciąż pod Wawelem. Najpierw wracała na weekendy, potem wywalczyła pracę zdalną i wróciła na stałe.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
