Według Macieja Nowaka "Kraków jest do picia i tracenia czasu, a do pracy jest Warszawa". Za te słowa ściągnął on na siebie lawinę oburzenia. W hejcie na Nowaka przodują oczywiście krakusi, ale wydaje się, że więcej energii niż "obronę dobrego imienia" przez niego rzekomo nadszarpniętą powinni oni dziś poświęcić na analizę tego, co dzieje się z ich miastem. – Tu nie ma z kim pracować, a tylko dla kogo. Naprawdę zakochałam się w tym mieście, ale ono mnie zawiodło – mówi wkrótce była już mieszkanka Krakowa. Jedna z wielu młodych i świetnie wykształconych, którzy w Krakowie wielkiego miasta już nie widzą...
Kraków wciąż odcina kupony...
"Kraków nie jest do roboty. Kraków jest do picia i tracenia czasu. Do robienia sobie selfiaczków i gadania głupot przy kawiarnianych stolikach. Do siedzenia w oparach absyntu i w arabeskach dymu papierosowego. Do pracy jest Warszawa" – napisał w swoim najnowszym felietonie Maciej Nowak. Jak podkreślił, "gdy zrealizować trzeba napięty plan zawodowy okazuje się, że miasto(...) potrafi przydusić nieprzywykłego do tego człowieka". "I nie chodzi nawet o smog. Dużo bardziej dotkliwy jest klimat nieustającego karnawału" – ocenił.
Niby Nowak pisał o błahostkach, miejskim klimacie, mniej lub bardziej mobilizującej do pracy tkance miejskiej. W rzeczywistości popularny krytyk kulinarny dał jednak kolejny pretekst do tego, by zastanowić się, co się z dzisiejszym Krakowem dzieje. A mówiąc wprost: co dzieje się z metropolią pod Wawelem niedobrego. Nieco ponad pół roku temu przecież jeszcze bardziej krytyczną ocenę Krakowowi wystawił w głośnym wywiadzie Sławomir Shuty, nazywając swoje miasto "makietą dla turystów". Wówczas utyskiwano jednak przede wszystkim nad losem wymarłej krakowskiej bohemy.
– Zostały tylko legendarne opowieści. Prawdziwa bohema rzeczywiście wyjechała, bo tutaj niestety zdechłaby z głodu. Mogliby grać w "Piwnicy", która przecież już tym samym miejscem nie jest, albo jakichś niszowych klubach ledwo zarabiać na rachunki – mówił mi wówczas pochodzący spod Wawelu legendarny muzyk Zbigniew Wodecki.
Już w tamtej dyskusji padła też kwestia tego, iż Kraków od lat zaczął przegrywać w wielkomiejskiej rywalizacji ze stolicą. Korzystając z pretekstu danego dziś przez Macieja Nowaka, możemy jednak spojrzeć jeszcze szerzej i zauważyć, że stolica Małopolski ma problem z konkurowaniem nie tylko z Warszawą, ale także kilkoma innymi metropoliami, które ostatnimi czasy świetnie dopełniają stolicę na mapie polskiej konkurencyjności.
Fot. YouTube.com/ MichalRecStudio
W niezłym tempie rozwijają się Trójmiasto, Wrocław, czy Poznań, które oczywiście zawsze należały do metropolitalnej czołówki, ale jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie porównywałby ich pozycji do Krakowa. Przecież tuż po upadku PRL i na początku lat 90-tych to pod Wawelem panował bardziej europejski, wielkomiejski, zachęcający do osiedlania się i inwestowania klimat. I zdaje się, że "panujący" w Krakowie od prawie dwóch dekad prezydent Jacek Majchrowski wciąż zmusza miasto głównie do odcinania kuponów dawnej sławy.
"Stolica outsourcingu", czyli szklany sufit i frustracja
Owszem, Kraków jest polską siedzibą takich międzynarodowych gigantów, jak Tesco, BP, Philip Morris, oraz krajowego potentata branży IT, czyli Comarchu. Chwali się też goszczeniem marek takich, jak Lufthansa, IBM, Shell, Google i Cisco. Te ostatnie pozyskała jednak stając się "stolicą outsourcingu". Co w mieście niewielu traktuje jako komplement. Bo i przez wielu to obszar uznawany za ślepą uliczkę na drodze rozwoju Krakowa.
Jak tłumaczył w rozmowie z naTemat kandydat na prezydenta Krakowa w ostatnich wyborach samorządowych i poseł Łukasz Gibała, gdy inne wielkie miasta sięgały garściami po środki unijne, by ściągnąć inwestycje typu venture capital, klastry i inkubatory przedsiębiorczości, pod Wawelem postawiono na najprostszy outsourcing.
Słynny "Szkieletor" świetnie obrazuje i przypomina o zaprzepaszczonych szansach Krakowa... | Fot. YouTube.comMaciej Kapuściński
Szybko udało się zapanować nad miejskimi wskaźnikami bezrobocia, ale i zarazem zbudowano nad najbardziej ambitnymi krakusami szklany sufit. Ci, którzy powinni tworzyć młode miejskie elity, często żyją więc dziś we frustracji. – Najwybitniejsi, kreatywni i młodzi bardzo często wyjeżdżają dziś nie tylko do Warszawy, ale także Wrocławia. No i oczywiście za granicę... – alarmował Gibała.
– Jak wielu moich przyjaciół i znajomych w podobnym wieku, wybierałam Kraków na nowe miejsce swojego nieco ponad dekadę temu. Nie dlatego, że w Gdańsku nie miałam podobnych szans na edukację, bo przecież dostałam się też na tamtejszą politechnikę. Od początku gimnazjum marzyłam jednak o studiach w Krakowie, by żyć w chyba jedynym wówczas mieście Polski naprawdę europejskim – mówi o swojej coraz trudniejszej relacji z Krakowem Marta Tkaczyńska, z urodzenia gdańszczanka, która tuż po maturze wybrała studia na krakowskiej AGH.
Miasto przegrane?
– Panowało przekonanie, że dobre studia w Krakowie to gwarancja kariery – wspomina moja rozmówczyni. Z wyraźnym smutkiem i nutką zawstydzenia Marta konstatuje jednak, że już w połowie studiów wszystkie te plany wiązane z Krakowem zaczęły się rozwiewać. Po uzyskaniu dyplomu okazało się, że najlepsza praca czeka na nią jednak w korporacji w Warszawie, ale mając chłopaka z Krakowa twardo postanowiła walczyć i dom mieć wciąż pod Wawelem. Najpierw wracała na weekendy, potem wywalczyła pracę zdalną i wróciła na stałe.
– Teraz zakładam jednak własną działalność i... wracam do Gdańska. Z wielkim żalem, ale w Trójmieście nie tylko ogólnie zrobił się bardziej dynamiczny klimat, ale i warunki do prowadzenia biznesu są łatwiejsze. Jest z kim go robić. Tutaj, tylko dla kogo. Naprawdę zakochałam się w tym mieście, ale ono mnie zawiodło. Trochę jak partner w związku, który nie chce się rozwijać w tym samym tempie, co ja... – podsumowuje Marta.
prozaik, fotograf i reżyser, w rozmowie z "Krytyką Polityczną"
Dziś to się wszystko wypaliło. Kraków stał się pijalnią piwa dla studentów i przysłowiowych Angoli. Nie ma komu robić bohemy. Ludzie twórczy wyjeżdżają do Warszawy. Artyście trudno tu się przebić. Z kimkolwiek rozmawiasz, kierunek Warszawa. (...) Kraków nie jest dziś centrum artystycznego życia. Został całkowicie zdrenowany przez Warszawę. Dziś to prowincjonalne, konserwatywne miasto. Czytaj więcej