Zjednoczona Lewica powoli zaczyna dzielić miejsca na listach wyborczych. Według doniesień, jedną z głównych „jedynek” ma być Anna Grodzka. Sama posłanka nakazuje ostrożnie podchodzić do wszystkich spekulacji, ale też przyznaje: „Jeśli propozycja będzie poważna, zgodzę się”. Jednocześnie w Sejmie przyspieszają prace nad ustawą o uzgodnieniu płci, której inicjatorką jest właśnie Grodzka. „Musi się udać” – przekonuje w kolejnym odsłonie „Bez autoryzacji”.
Prace nad ustawą o uzgodnieniu płci nabierają tempa. Sejm ją przyjął dziś rano. Czy uważa Pani to jako swój sukces?
To nie tyle mój sukces, co sukces całego parlamentu i środowisk, które wspierały nas merytorycznie i pomagały w sformułowaniu tej ustawy. To nie jest łatwy temat, więc nie da się ukryć, że to także duży sukces debaty, umiejętności dochodzenia do kompromisu i takiego normalnego działania Sejmu.
Ale nie obyło się bez przeszkód...
Oczywiście, że nie. Mieliśmy okazję obserwować w Sejmie jak trudno było się porozumieć. Mimo wszystko, to porozumienie nastąpiło. Naturalnie mamy do czynienia z opozycją, ale jej argumenty opozycji bardzo niemerytoryczne, a jedynie stricte polityczne. Przemawia przez nich bardziej zwykła niechęć.
Nie znam żadnej argumentacji, która mogłaby stać za takim stanowiskiem, nie widzę sensu w tej wypowiedzi i nie chce się do tego odnosić.
Mam nadzieję, że większość posłów, którzy przeczytali tą ustawę rozumieją, że jest to dobra ustawa. Która rozwiązuje problemy małego środowiska osób transpłciowych. Dla nich ta ustawa jest potrzebna jak powietrze. Mam nadzieję, że to się uda, że rozsądek w parlamencie weźmie górę nad zacietrzewieniem ideowo-politycznym.
Poza kwestią ustawy, chciałabym dopytać również o proces jednoczenia lewicy. Wczoraj pojawiły się informację, że będzie pani „jedynką” na listach w Krakowie...
Ja również wczoraj dowiedziałam się, że ktoś coś takiego powiedział, ale nie znam żadnej oficjalnej decyzji w tej sprawie. Podejrzewam, że są to na razie jedynie spekulacje. Oficjalnych rozstrzygnięć jeszcze nie ma że takie rozważania są przedwczesne. Zobaczymy jak to będzie.
Ale gdyby taka propozycja padła? Cztery lata temu startowała Pani właśnie z Krakowa.
Jeśli byłaby to poważna propozycja, to tak.
Jak nastroje po oficjalnym ogłoszeniu, że lewica idzie do wyborów razem? Myśli Pani, że to zjednoczenie jest właśnie tym, czego lewica teraz potrzebuje? Daje większe szanse na wejście do Sejmu w październiku?
To jest dopiero początek dobrych zmian. Jeszcze nie wiadomo do końca czy to koalicja rzeczywiście stworzy taki program i takie listy, czy zdoła przekonać wyborców...
Nie wiemy jeszcze na sto procent czy to będzie koalicja tylko SLD i Twojego Ruchu, czy jednak otworzy się na nowe środowiska i dzięki temu będzie stanowiła nową jakość i nową lewicę w Polsce, na co – nie ukrywam – od dawna czekam. A teraz jest dobry czas na to, żeby taka lewica powstała.
Co musi się wydarzyć, aby ta lewica faktycznie stanowiła nową jakość? Chodzi bardziej o nowy program czy nowych ludzi?
Program jest bardzo ważny. Muszą się w nim pojawić te dawno oczekiwane przez lewicę społeczną punkty, które do tej pory często były pomijane. Dotyczące zatrudnienia, pracy, większych zarobków dla obywateli i gwarantujące lepszą jakość życia – to wszystko jest możliwe, co udowadniałam w moim programie, kiedy ubiegałam się o urząd prezydenta.