
Najważniejsze cele spięte w trzy bloki programowe i nacisk położony na kwestie społeczno-gospodarcze. Po dwóch tygodniach lewica zjednoczona pod egidą OPZZ finalizuje prace nad porozumieniem. – Dopinamy ostatnie szczegóły, stawiamy ostatnie przecinki i najprawdopodobniej w czwartek będziemy oficjalnie ogłaszać efekty naszej pracy – mówią. Teraz czas na kolejny etap. Kto pociągnie wyborcze listy?
– Poszło nam całkiem szybko, mimo że nie zawsze było łatwo – mówi w rozmowie z naTemat Barbara Nowacka. Zjednoczona lewica to kilkanaście różnych organizacji, spośród których każda miała swój oddzielny program. – Są wśród nas ludzie o poglądach i bardziej liberalnych, i mocno socjalnych. Dyskusje były bardzo gorące, lecz mimo to, nie doszło do takiej sytuacji, żeby ktoś trzasnął drzwiami i wyszedł – dodaje liderka Twojego Ruchu.
W pierwszej kolejności staraliśmy się skupiać głównie na tym, co nasz łączy. Nie wchodziliśmy w kwestie, w przypadku których wiedzieliśmy, że porozumienie jest niemożliwe, chyba że były one tak istotne, że nie można było ich pomijać. Wówczas negocjowaliśmy (…) Nie były to łatwe dyskusje, ale daliśmy radę.
Wśród lewicowych organizacji nadal panuje lekki niepokój, że ktoś może się wyłamać, zrezygnować i coś pójdzie nie tak. Przekonują, że ciśnienie opadnie wtedy, kiedy podpisy zostaną złożone i wszystkie punkty zaakceptowane, a to – zgodnie z planem – nastąpić ma na czwartkowym spotkaniu w siedzibie OPZZ w Warszawie. Wówczas będzie można rozpocząć kolejny etap.
Wprawdzie wszyscy konsekwentnie przekonują, że są „dobrej myśli” i wierzą, że rozmowy polityczne uda się przeprowadzić równie szybko i względnie bezproblemowo jak programowe, już dziś wiadomo – że łatwo nie będzie. Kilkanaście organizacji to również kilkunastu liderów, a ambicje polityczne przynajmniej kilku z nich (np. Leszek Miller czy Janusz Palikot) już niejednokrotnie powodowały, że podobne porozumienia paliły na panewce.
W szeregach każdej partii są ludzie mniej lub bardziej konserwatywni czy liberalni. Nikt mi nie powie, że Jarosław Gowin i Tadeusz Cymański ze Zjednoczonej Prawicy są tacy sami. Podobnie będzie u nas. Jesteśmy różnorodni i jeśli uda nam się znaleźć w Sejmie – będziemy, lecz z pewnością uda nam się wypracować kompromis. Tak jak teraz.
W przypadku wspólnej koalicji pozostaje jeszcze kwestia nazwy. Pierwsze pomysły już są. Nieoficjalnie mówi się o Zjednoczonej Lewicy. – To nazwa najprostsza i najbardziej oczywista, ale z pewnością będziemy nad tym jeszcze dyskutować – mówi Barbara Nowacka.
Napisz do autora: karolina.wisniewska@natemat.pl
