Najważniejsze cele spięte w trzy bloki programowe i nacisk położony na kwestie społeczno-gospodarcze. Po dwóch tygodniach lewica zjednoczona pod egidą OPZZ finalizuje prace nad porozumieniem. – Dopinamy ostatnie szczegóły, stawiamy ostatnie przecinki i najprawdopodobniej w czwartek będziemy oficjalnie ogłaszać efekty naszej pracy – mówią. Teraz czas na kolejny etap. Kto pociągnie wyborcze listy?
Nikt nie trzaskał drzwiami
– Poszło nam całkiem szybko, mimo że nie zawsze było łatwo – mówi w rozmowie z naTemat Barbara Nowacka. Zjednoczona lewica to kilkanaście różnych organizacji, spośród których każda miała swój oddzielny program. – Są wśród nas ludzie o poglądach i bardziej liberalnych, i mocno socjalnych. Dyskusje były bardzo gorące, lecz mimo to, nie doszło do takiej sytuacji, żeby ktoś trzasnął drzwiami i wyszedł – dodaje liderka Twojego Ruchu.
Program zjednoczonej lewicy podzielony jest na trzy bloki. Po pierwsze – państwo przyjazne dla obywatela. Po drugiej – państwo sprawiedliwości społecznej i po trzecie – państwo równych praw i szans. – Staraliśmy się położyć większy nacisk na kwestie społeczno-gospodarcze, co nie znaczy, że sprawy światopoglądowe pominęliśmy – mówi Paulina Piechna-Więckiewicz, przewodnicząca SLD i dodaje, że wypracowany program jest bardzo różnorodny, lecz dzięki tej różnorodności silny.
– Zawarliśmy w nim rozwiązania dla kobiet i mężczyzn, dla starszych i młodszych, dla wielkich miast, ale też małych miejscowości – komentuje dalej. Wszystko po to, aby dotrzeć do jak największej grupy wyborców i „zatrzymać pochód prawicy”. Politycy lewicy wiedzą, że to dla nich ostatnia szansa na podjęcie realnych działań. – Wierzę, że się uda. Musi się udać, inaczej lewicy w Sejmie nie będzie w ogóle, a to bardzo źle dla polskiego społeczeństwa – ocenia w rozmowie z naTemat Piechna-Więckiewicz.
Od idei do personaliów
Wśród lewicowych organizacji nadal panuje lekki niepokój, że ktoś może się wyłamać, zrezygnować i coś pójdzie nie tak. Przekonują, że ciśnienie opadnie wtedy, kiedy podpisy zostaną złożone i wszystkie punkty zaakceptowane, a to – zgodnie z planem – nastąpić ma na czwartkowym spotkaniu w siedzibie OPZZ w Warszawie. Wówczas będzie można rozpocząć kolejny etap.
Politycy lewicy przekonują, że to co najtrudniejsze już za nimi. – Pokonaliśmy trzy czwarte drogi do pełnego porozumienia – przekonuje Krzysztof Gawkowski. Jednak ostatnia „ćwiartka” to rozmowy równie trudne, mniej „ideowe”, a bardziej przyziemne – dotyczące wyborczych list.
Lewica chce do wyborów pójść razem. Po pierwsze po to, aby nie zaprzepaścić dotychczas podjętych działań, a po drugie – aby mieć większe szanse na przekroczenie pięcioprocentowego progu. – W czwartek mamy spotkanie zespołu politycznego, na którym dyskutować będziemy zarówno na temat nazwy naszej formacji, jak i o formie porozumienia. Nie wiemy jeszcze czy zdecydujemy się na koalicyjny komitet wyborczy czy komitet wyborczy wyborców. Wszystko dopiero przed nami – zapowiada w rozmowie z naTemat Gawkowski.
Nowacka: Będzie miejsce dla ruchów miejskich i LGBT
Wprawdzie wszyscy konsekwentnie przekonują, że są „dobrej myśli” i wierzą, że rozmowy polityczne uda się przeprowadzić równie szybko i względnie bezproblemowo jak programowe, już dziś wiadomo – że łatwo nie będzie. Kilkanaście organizacji to również kilkunastu liderów, a ambicje polityczne przynajmniej kilku z nich (np. Leszek Miller czy Janusz Palikot) już niejednokrotnie powodowały, że podobne porozumienia paliły na panewce.
Barbara Nowacka jest przekonana, że tym razem będzie inaczej. – W interesie nas wszystkich jest wspólna równorzędna koalicja, a nie porozumienie pod egidą jednej partii – mówi i zapewnia, że zrobi wszystko aby na listach znaleźli się nie tylko działaczki i działacze partyjni, lecz przedstawiciele różnych grup społecznych: ruchów miejskich, LGBT czy środowisk feministycznych. – To mają być listy społeczne, a nie partyjne – zapewnia Nowacka. – Podstawowy warunek to wiarygodność. Bez niej nie znajdziemy się w październiku w Sejmie – dodaje.
Jaka nazwa dla koalicji?
W przypadku wspólnej koalicji pozostaje jeszcze kwestia nazwy. Pierwsze pomysły już są. Nieoficjalnie mówi się o Zjednoczonej Lewicy. – To nazwa najprostsza i najbardziej oczywista, ale z pewnością będziemy nad tym jeszcze dyskutować – mówi Barbara Nowacka.
Lewica założyła sobie konkretny plan i jak do tej pory – konsekwentnie go realizuje. Miało być porozumienie – jest porozumienie. Miał być program – jest program. Teraz przed nimi to, co zawsze budzi największą ciekawość i najwięcej emocji, czyli układanie list. Spis miejsc biorących jest w przypadku lewicy wyjątkowo krótki, dlatego – mimo licznych do tej pory sukcesów – może być wyjątkowo zacięta. Program programem, lecz personalia okażą się prawdziwym sprawdzianem.
W pierwszej kolejności staraliśmy się skupiać głównie na tym, co nasz łączy. Nie wchodziliśmy w kwestie, w przypadku których wiedzieliśmy, że porozumienie jest niemożliwe, chyba że były one tak istotne, że nie można było ich pomijać. Wówczas negocjowaliśmy (…) Nie były to łatwe dyskusje, ale daliśmy radę.
Barbara Nowacka
W szeregach każdej partii są ludzie mniej lub bardziej konserwatywni czy liberalni. Nikt mi nie powie, że Jarosław Gowin i Tadeusz Cymański ze Zjednoczonej Prawicy są tacy sami. Podobnie będzie u nas. Jesteśmy różnorodni i jeśli uda nam się znaleźć w Sejmie – będziemy, lecz z pewnością uda nam się wypracować kompromis. Tak jak teraz.