
Nie dość, że oszust, to na dodatek kłamca. Tego typu komentarze zdominowały polski internet po tym, jak kilka dni temu na blogu Piłkarska Mafia ujawniono zeznania złożone w sprawie afery korupcyjnej przez Łukasza Piszczka. Reprezentant kraju, jeden z najlepszych bocznych obrońców świata (nie, to nie przesada) nie tylko składał się na mecz za namową klubowej starszyzny, ale również sam osobiście nakłaniał do korupcji kolegę z drużyny Grzegorza Bartczaka. - Straszne, oburzające! Jak on może reprezentować nasz kraj? - oburza się sportowa Polska. Ja z tym nie mam problemu. Ba, nawet chciałbym by Piszczek na Euro zagrał. By zrehabilitował się, świetnie kopiąc w piłkę. Sądzę, że Łukasz wystarczająco dużo jak dotąd wycierpiał.
Ja chciałem grać, funkcjonować w zespole, byłem u progu kariery, którą udaje mi się jakoś rozwijać. I jeszcze: ktoś może się dziwić, dlaczego się na to zgodziłem. Ale proszę spróbować mnie zrozumieć. Byłem młodym zawodnikiem, zależało mi, by mieć miejsce w drużynie, by funkcjonować w grupie. Nie życzę żadnemu młodemu piłkarzowi, żeby kiedykolwiek znalazł się w takiej sytuacji jak ja wtedy. Starzy wydają polecenie, a młody ma wybór: albo gram z nimi, albo przeciwko nim

