
Tureckie myśliwce ostrzelały pozycje terrorystów z Państwa Islamskiego w Syrii i kurdyjskich rebeliantów w Iraku. Premier Turcji Ahmet Davutoglu zapowiedział, że "najmniejszy ruch zagrażający Turcji będzie odpierany w najostrzejszy sposób".
REKLAMA
Ankara ostrzega, że atak jest początkiem długofalowych działań wymierzonych w terrorystów i Kurdów, którzy śladem dżihadystów walczą o utworzenie swojego państwa na pograniczu Turcji. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapewnił, że "działania przeciwko "islamistom, lewicowym i kurdyjskim bojownikom będą kontynuowane".
Naloty na kryjówki dżihadystów zostały przeprowadzone w piątek rano, chociaż według tureckich mediów ostrzał został powtórzony w godzinach wieczornych. Wszystko wskazuje na to, że Ankara chce się rozprawić z problemem islamskich bojowników i kurdyjskich separatystów w stanowczy sposób. Oprócz ataku z powietrza, rząd turecki przeprowadził akcję w 13 prowincjach w kraju. Tamtejsza policja przeprowadziła obławę na terrorystów i Kurdów. W efekcie do więzień trafiło 300 więźniów.
To zasadnicza zmiana w polityce Turcji wobec Państwa Islamskiego. Wcześniej Ankara niechętnie przyglądała się walce z terroryzmem pod wodzą Stanów Zjednoczonych. Brak zaangażowania tłumaczono tym, że pod naporem ataku na bazy islamskich bojowników w Syrii, w siłę urośnie reżim Baszara al-Assada, wroga Ankary. Teraz Turcja zobowiązała się wpuścić do swoich baz lotniczych koalicję państw walczących z samozwańczym kalifatem.
Działania wymierzone w Kurdów mogą zaskakiwać. Kurdyjscy bojownicy to w wielu miejscach główna siła przeciwstawiająca się Państwu Islamskiemu. Turcja z jednej strony angażuje się w wojnę z ISIS, a z drugiej osłabia najsilniejszych wrogów terrorystów.
Źródło: Polskie Radio
