Historia Francuzki, która została pobita przez muzułmanki za zbyt skąpy strój, uruchomiła dyskusję o o tym, jak wyznawcy islamu w Europie podchodzą do kwestii letniego ubioru kobiet. Nie po raz pierwszy. Wcześniej mówiono np. o postulatach segregacji płciowej na plażach. Niestety, w podobnych sytuacjach schemat jest zawsze ten sam. Marginalne przypadki podnosi się do rangi problemu, który faktycznie po prostu nie istnieje.
Grzeszne bikini
O postulatach islamskich radykałów na Starym Kontynencie mówi się często. Równie często przypisuje się je całym muzułmańskim społecznościom – czy to Francja, Szwecja czy Wielka Brytania. Przykładem są choćby "strefy szariatu", które stały się jednym z kluczowych straszaków przed "islamizacją Europy". Teraz wygląda na to, że możemy mówić o powtórce z rozrywki. Z tą różnicą, że temat to ubiór kobiet odwiedzających latem plaże i inne publiczne miejsca wypoczynku.
Pretekstem stało się wydarzenie z Francji. Prasa pisze o przypadku 21-letniej kobiety z miasta Reims, która opalała się w parku ubrana w bikini. Oburzyło to grupę pięciu muzułmańskich kobiet, które zwróciły uwagę na "niemoralny strój" Francuzki i kazały jej się ubrać. Kiedy odmówiła, zaatakowały ją i pobiły. Dziewczyna trafiła do szpitala. I choć prokuratura zapewnia, że "nie chodziło o motywy religijne", rozpętała się burza.
Wielu komentatorów w Polsce, także w Europie, komentuje sprawę w jednym tonie – to kolejny przejaw ekspansji islamu w Europie i ostrzeżenie przed przyjmowaniem do siebie wyznawców tej religii. Za takimi komentarzami idzie ostrzeżenie, że muzułmanie w wielu miejscach już narzucają innym zasady dotyczące ubioru, i stanie się to zapewne także w naszym kraju.
Dmuchane przypadki
Czy tak jest rzeczywiście? Czy akurat w tej sferze, letniego ubioru kobiet, zwyczajów na plażach i w innych miejscach, naprawdę są powody do alarmów? Prawdą jest, że historia zna podobne przypadki, chętnie wyłapywane i nagłaśniane przez media, gdzie bardziej radykalni muzułmanie próbowali narzucać swoje reguły.
"Letnie zwyczaje" tylko z pozoru są błahą kwestią. Dowodzi temu m.in. historia z Moskwy. W tym roku, na początku czerwca, rozgorzał tam spór o publiczne plaże. Tamtejszy mufti zwrócił się do stołecznych władz z apelem o wprowadzenie osobnych plaż dla kobiet i mężczyzn. Argumentował, że ze względów religijnych muzułmanie nie mogą przebywać na koedukacyjnych plażach i muszą mieć wydzielone strefy. Setki tysięcy wyznawców islamu jest więc pozbawionych możliwości takiego wypoczynku.
Jak zwrócił uwagę mufti, zakaz dotyczący obnażania ciała w mieszanym towarzystwie funkcjonuje nie tylko w islamie, lecz także w judaizmie. Prawosławie również wymaga, by kobieta "okrywała ciało i zachowywała się ze skromnością". Pewnie dlatego Cerkiew poparła apel muzułmanów. Nie znalazł on jednak zrozumienia decydentów, więc temat stał się nieaktualny. Co nie znaczy, że nie jest wykorzystywany. Tak jak w przypadku pobitej Francuzki, tak i tam komentowano w stylu: "najpierw oddzielne plaże, potem autobusy i szkoły, a w końcu niewierni won!".
W Wielkiej Brytanii i Szwecji zdarzały się z kolei nieco inne historie. Nagłaśniano tam przypadki uruchamiania "basenów dla kobiet" (dostępnych w określonych godzinach), z których muzułmanki mogą korzystać bez obawy o spotkanie z męskim wzrokiem. Na nic tłumaczenia, że wiele gmin i organizacji kobiecych też często rezerwuje pływalnie dla reprezentantek płci pięknej. Oburzeniu na tego typu "segregacyjne praktyki" nie było końca.
Burkini zamiast bikini
Wszystkie takie anegdoty łączy jedno – przesadna reakcja, której celem jest pokazanie, że marginalne przypadki czy zachowania są reprezentatywne dla muzułmańskich społeczności. Bo jeśli we Francji muzułmanki pobiły kobietę w bikini, to musi oznaczać, że podobne zapędy przejawia wielu wyznawców islamu. Tymczasem owszem, toczy się tam dyskusja o religijnym ubiorze w miejscach publicznych, ale jakoś wcześniej nie notowano podobnych aktów przemocy czy wezwań do segregacji na plażach.
Jednocześnie mało uwagi poświęca się temu, jak muzułmanki radzą sobie z religijnymi nakazami czy zakazami dotyczącymi wypoczynku. A nie są to ofensywne zachowania. Do Europy dociera np. trend z krajów arabskich, gdzie na plażach można zobaczyć kobiety ubrane w "burkini" – kostium dla muzułmanek zakrywający ciało.
Kobiety, które nie korzystają z takiego rozwiązania, po prostu przebywają na plaży w pełnym ubraniu i nie wchodzą do wody. Wiele, pewnie nawet większość przestrzegająca restrykcyjnych zasad, po prostu zostaje w domach i nie korzysta z publicznych miejsc wypoczynku.
Ich postawa pozostanie jednak w cieniu. Górą będą incydenty, jak ten z Reims. Nie szkodzi, że to tak, jakby wyrabiać sobie opinię o traktowaniu muzułmanów na podstawie podobnych, najbardziej brutalnych historii. Np. tej z Colchester koło Essex w Wielkiej Brytanii, gdziem mężczyzna zadźgał nożem kobietę ubraną w burkę. A zrobił to z nienawiści religijnej.