Prezydent Czech Milosz Zeman powiedział ostro do imigrantów, że nikt ich nie zapraszał. ”Skoro już jesteś, szanuj nasze przepisy. Jeśli ci się to nie podoba, odejdź” – te słowa obiły się szerokim echem po Europie. Jest wielu takich, którzy myślą podobnie. W wielu krajach słychać i widać protesty. I nic się nie zmienia. – Europa jest zajęta walką o euro i pieniądze dla Grecji. A nie uregulowaniem kwestii imigrantów – mówi naTemat Witold Waszczykowski (PiS), wiceszef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych
Nie ma Pan wrażenia, że to chyba pierwszy polityk, który tak bardzo otwarcie powiedział to, co tak naprawdę myśli połowa Europy?
Ja też tak mówię. Jeśli ludzie przyjeżdżają do nas i chcą mieszkać wśród nas to muszą się zachowywać tak, jak my. Muszą też przestrzegać naszego prawa. I mówię to po latach spędzonych w krajach muzułmańskich. Byłem ambasadorem w Iranie i doskonale wiem, że tam nie ma żadnej dyskusji, jeśli chodzi o cudzoziemców. Ktokolwiek mieszka z nimi, musi przestrzegać ich prawa. Obojętnie, czy jest chrześcijaninem, czy żydem. Kobieta musi założyć chustę na głowę i żyć według prawa muzułmańskiego.
Jak Pan ocenia to, co dziś dzieje się w Europie?
U nas panuje dziwna poprawność polityczna, która zakłada, że jeśli przyjmujemy gości to musimy zrobić wszystko, żeby czuli się jak u siebie w domu. W naszym domu mają czuć się, jak u siebie w domu? I żyć według swoich zasad i prawa? W rezultacie w takich krajach, jak Francja, czy Wielka Brytania, istnieją całe enklawy w miastach, gdzie tysiące – czy setki tysięcy – żyje według własnych praw i zasad. I państwo ich goszczące nie ma tam nawet wstępu.
Europa trochę się budzi, protesty przeciwko imigrantom słychać nawet w krajach skandynawskich, ale imigranci ciągle płyną...
A dlaczego płyną? Bo im pozwalamy. Dlaczego nie zatrzymać tego ruchu?
Tylko jak to zrobić? Ma Pan jakiś pomysł?
Budować obozy dla uchodźców tam, gdzie oni mieszkają. Dwa lata temu byłem w obozie dla uchodźców syryjskich na granicy jordańskiej, w którym mieszka 120 tysięcy ludzi. Obozem administrują Europejczycy, którzy otrzymują pieniądze z instytucji europejskich. Tam są domy, kontenery, szkoły, meczety, sklepy... Doprowadzona jest woda, elektryczność.
Dlaczego nie buduje się więcej takich obozów?
Bo Europa jest zajęta walką o euro. O utopię. O pieniądze dla Grecji. A nie tym, żeby uregulować konflikty, które dzieją się za naszymi granicami.
Co w takim razie powinna teraz zrobić? W Calais trwa prawdziwy szturm. Brytyjskie gazety piszą, że powinno się wysłać armię, żeby imigrantów powstrzymać. Piszą o najeździe, anarchii. I nic się nie dzieje.
Powinno się ich wyekspediować do jakiegoś obozu dla uchodźców albo za granicę, do miejsc, skąd przyjechali.
Łatwo powiedzieć. Ale jak wykonać?
Łatwo. Ale skoro po drugiej stronie stoją tysiące pięknoduchów z Amnesty International i innych organizacji, które opowiadają, że trzeba pomagać? Całemu światu nie pomożemy. Nie zbawimy całego świata, nawet gdybyśmy chcieli. Nie wyślemy wszędzie ani armii, ani pomocy humanitarnej.
A co oni innego mają zrobić? Maleńkie państwo. 10 milionów ludzi. Ilu uchodźców mogą Węgry przyjąć? Robią to, co muszą. Bronią się. Nie widząc żadnego wsparcia od innych. Kilkaset tysięcy ludzi czeka na przekroczenie ich granic, przyjeżdżają całymi autokarami. To diametralnie zmienia sytuację ludnościową. A państwa zwyczajnie na to nie stać, by pomagać setkom tysięcy ludzi.
Kto powinien wziąć największą odpowiedzialność za imigrantów? Najczęściej słychać głosy, że państwa, które kiedyś miały kolonie.
Formalnie można wzruszyć ramionami i powiedzieć, mieliście kolonie, to teraz się martwcie. Ale z drugiej strony, jeśli mamy instytucje europejską, to wspólnie powinniśmy coś robić. Nie może istnieć poprawność polityczna. Nie można godzić się na bierne przyjmowanie wszystkich. Trzeba wreszcie zacząć reagować na miejscu, tam gdzie rodzą się konflikty. Ale jeśli Europa jest zajęta utopią, to reagować nie będzie. I nie reaguje.
A państwo ISIS to 30 tys. bojowników. I Europa nie potrafiłaby zniszczyć takiego państwa? Potrafiłaby. Tylko ważniejsza jest grecka gospodarka i utrzymanie euro. Dlatego będziemy się wozić z grecką, 2-procentową gospodarką, która kosztuje 300 kilkadziesiąt miliardów euro. I będziemy wydawać kolejne miliardy, aby ją uratować. A nie wydamy jednego miliarda na operację pokojową, która zniszczyłaby siedlisko ISIS.
To co nas teraz czeka? Widzi Pan jakiś lepszy scenariusz?
Nic się nie zmieni. Barki z uchodźcami nadal będą płynąć. Europa będzie organizować kolejne konferencje. Przyjmiemy kolejnych uchodźców, którzy po kilku miesiącach uciekną. Bo we Francji za zamiatanie ulic dostaną 2 tys. euro, a do tego pomoc z lokalnego meczetu. Cała operacja będzie jałowa. Wydamy miliony euro, będzie wielki wysiłek, a przy okazji wszyscy się w Polsce ze sobą pokłócimy. A oni i tak wyjadą.