– Obóz premier Kopacz i premiera Tuska akceptował status Polski w NATO jako państwa drugiej kategorii. A my nie chcemy byś strefą buforową, chcemy być prawdziwą wschodnią flanką Sojuszu. Dopiero wtedy będziemy mieć realną gwarancję, że Rosja nie odważy się zaatakować naszego terytorium – mówi Antoni Macierewicz.
Macierewicz odniósł się w ten sposób do słów Andrzeja Dudy, który przekonywał, że chce wyprowadzić Polskę z roli państwa buforowego. Zdaniem prezydenta taką właśnie rolę pełnimy dziś w NATO.
– Strefa buforowa to taka strefa, w której liczy się na to, że siły przeciwnika się wycierpią, wykrwawią i zostaną wyhamowane – tłumaczył Macierewicz w czwartek na antenie Telewizji Republika.
Winę za taki stan rzeczy polityk zrzucił na... Niemcy. Jego zdaniem kluczowe w całej sytuacji jest nastawienie Berlina do Polski i aspiracje geopolityczne Angeli Merkel. – Niemcy chcą być głównym państwem nie tylko w wymiarze gospodarczym, ale także w wymiarze militarnym. Zdają sobie sprawę, że gdyby w Polsce były bazy NATO, to jej miejsce geopolityczne byłoby inne. Hegemonia Niemiec – to prawdziwe tło okrzyków, które dochodzą z Berlina – stwierdził.
Macierewicz zarzucił też premier Ewie Kopacz i szefującemu resortowi obrony Tomaszowi Siemoniakowi manipulacje i zaniechania w działaniach dotyczących obronności kraju.
Sam Macierewicz, w ostatnich miesiącach trzymający się z daleka od politycznego świecznika, powoli zaczyna na niego wracać. I tak 10 sierpnia pojawił się na miesięcznicy smoleńskiej, w której jednak nie uczestniczył prezydent Andrzej Duda. Była msza z kazaniem o zagrożeniu i potrzebie walki o Polskę, przemówienie prezesa PiS pod Pałacem, a na koniec "Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie". Bo jak przekonywał Jarosław Kaczyński w pełni cieszyć się ze zwycięstwa będzie można dopiero jesienią.