Serwis "Metro" o bezdomnych i uzależnionych pisze szkodliwym i nieodpowiedzialnym językiem, który nie pomoże opanować ostatniej fali ataków na ludzi nazywanych pogardliwie "żulami".
Serwis "Metro" o bezdomnych i uzależnionych pisze szkodliwym i nieodpowiedzialnym językiem, który nie pomoże opanować ostatniej fali ataków na ludzi nazywanych pogardliwie "żulami". Fot. Shutterstock.com / zrzut z metrowarszawa.gazeta.pl

"Dlaczego nienawidzę żuli?" – takim tytułem swoją tyradę przeciw bezdomnym i uzależnionym okrasił warszawski serwis "Metro", związany z portalem Gazeta.pl i dziennikiem "Gazeta Wyborcza". Na tym nie poprzestano. "Są, jak jest pleśń, grzyb i inne paskudztwa na świecie" – to tylko jeden z cytatów tego tekstu pełnego nienawistnego i nieodpowiedzialnego języka.

REKLAMA
Dlaczego ten tekst i użyty w nim język są szkodliwe? Nie jest tak, że osoby bezdomne i niezaradne życiowo nie są problemem w każdym większym mieście. Choć w polskich metropoliach i tak jest ich mało w porównaniu choćby z Budapesztem i Bratysławą. Pozostańmy na porównaniu wielkich miast naszego regionu w naszym regionie, bo o Berlinie, czy Moskwie lepiej nie wspominać. W minionych latach zwracaliśmy na ten miejski problem uwagę wielokrotnie także w naTemat. "Metro" i Gazeta.pl idą jednak teraz o krok za daleko.
Igor Nazaruk
MetroWarszawa.Gazeta.pl

Jak dobrze, że są dziadkowie za miastem, do których można pojechać. Lato z maluchem w mieście to prawdziwa udręka. Prócz upałów wszędzie ci żule, w tramwaju, w parku, pod sklepem nawet w piaskownicy pod blokiem. Kiedyś traktowałem ich bezrefleksyjnie. Ot są, jak jest pleśń, grzyb i inne paskudztwa na świecie... Czytaj więcej

Bo cóż dobrego ma spowodować ten tekst pisany z pozycji człowieka lepszego, pełen pogardy dla innych, "kolokwialnie" zwanych żulami ludzi. "Żul żulowi nierówny i wśród nich zdarzają się ludzie, którym się noga powinęła, coś im się w życiu nie poukładało i poszli w melanż. Bywa. Rozumiem, ale współczuć już nie potrafię" – oto chyba najłagodniejszy cytat. Dalej autor przekonuje jeszcze, że nie wrzuca wszystkich ludzi ulicy do jednego worka, bo "potrafi odróżnić człowieka bezdomnego, pogubionego w życiu, od zapitej pijawki, która zatruwa siebie i wszystko wokół siebie".
logo
Brak minimum szacunku wobec bezdomnych i uzależnionych tylko pogarsza ich sytuację. Fot. Artur Kubasik / Agencja Gazeta
Po pierwsze, nie wierzę, że to potrafi. Uliczna rzeczywistość jest taka, iż miesza brutalnie wszystkie grupy społeczne i wciąga na ten sam, najniższy z możliwych poziomów. Przyzwoitych w głębi duszy, być może gruntownie wyedukowanych i pracowitych ludzi potrafi zmusić nie tylko do żebractwa, ale i oszustw, czy kradzieży. Kiepskim wyznacznikiem w "segregacji" ich jest alkohol. O procenty jest na ulicy zaskakująco łatwo. Łatwiej niż o chleb, bo tanie wino, czy setka wódki łatwiej niż najedzenie się pozwalają zapomnieć o miejscu, w którym się jest.
Po drugie, być może jednak redakcja "Metra" ma jakąś wyjątkową umiejętność rozpoznawania ludzi godnych i niegodnych szacunku, ale wielu jej czytelnik zapewne tej zdolności brakuje. A ten tekst może mocno zachęcać do ataków na osoby bezdomne, o których ostatnio słychać coraz częściej. Wystarczy też po ludzku porozmawiać z osobami bezdomnymi (także tymi nieprzyjemnie pachnącymi alkoholem), by dowiedzieć się, że pogarda zamieniająca się w przemoc to codzienność większości z nich. Obrywają od szukających zabawy nastolatków, czy "patriotów" chcących oczyszczać ulice. Tymczasem serwis związany z ikoną walki o demokrację i prawa człowieka w Polsce, jaką przecież jest/chce być* "Wyborcza", jakby sankcjonował takie zachowania.
logo
Odczłowieczenie bezdomnych spowodowało, że na warszawskim Ursynowie zwłoki "żula" leżały bez zainteresowania przez tydzień. Fot. M. Łapiński, Radio Ursynow
Po trzecie, nie ma chyba większego błędu niż przekonanie, iż jest się od "żula" człowiekiem o wiele lepszym i nigdy nie podzieli się jego losu. – Ludzie marzą o mieszkaniach i chętnie biorą kredyty. Wystarczy jednak redukcja etatów, nagle przychodzą nam to wymarzone mieszkanie zabrać i zostaje ulica. Nasze pokolenie, które kredyty tak chętnie zaciąga będzie miało z bezdomnością naprawdę wielki problem – ostrzegał w rozmowie z naTemat już przed dwoma laty Bolesław Sameryt, szef Praskiego Centrum Pomocy Bliźniemu "Monar – Markot".
Proszę, zastanówcie się dwa razy, czy to ostrzeżenie nie było kierowane właśnie do Was, nim w emocjach skomentujecie poniżej, że do "żuli" trzeba podchodzić tak, jak w redakcji "Metra", a naTemat znowu pisze "lewackie bzdury"...

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl