O bezdomnych myślimy zazwyczaj w okolicach zimowych mrozów. Kiedy robi się cieplej – dla wielu problem znika. Tymczasem bezdomność to zagrożenie, przed którym wbrew pozorom stoi każdy z nas. – Ludzie marzą o mieszkaniach i chętnie biorą kredyty. Wystarczy jednak redukcja etatów, nagle przychodzą nam to wymarzone mieszkanie zabrać i zostaje ulica. Nasze pokolenie, które kredyty tak chętnie zaciąga będzie miało z bezdomnością naprawdę wielki problem – mówi naTemat Bolesław Sameryt, szef Praskiego Centrum Pomocy Bliźniemu „Monar – Markot".
O bezdomnych mówi się tylko zimą, gdy przychodzą mrozy i ludzie umierają na ulicach. Latem bezdomnych jest mniej?
Bolesław Sameryt: Problem po prostu robi się teraz mniej dostrzegalny. Ludzie bezdomni, gdy robi się ciepło opuszczają noclegownie i ośrodki, ponieważ tam panuje zakaz spożywania alkoholu. A dla wielu z nich to problem i wybierają mieszkanie na jakichś opuszczonych działkach lub w kanałach. Bo tam mogą pić do woli.
Kim jest przeciętny bezdomny Polak?
To dość skomplikowane. Bezdomnych można dziś podzielić na kilka kategorii. Jedna to osoby starsze, które z racji swojego podeszłego wieku nie mogą liczyć na pracę, nie mają renty ani emerytury lub mają je bardzo niskie. Stają się bezdomnymi, ponieważ za długi wyrzuca się ich z dotychczasowego mieszkania. To ludzie, których po prostu nie stać na życie. Nawet na opłacenie czynszu i kupienie jedzenia.
Drugą dużą grupę bezdomnych stanowią natomiast ludzie w średnim wieku, u których główną rolę w życiu odgrywa alkohol. To on jest przyczyną ich bezdomności. W ośrodku mam kilka takich osób. One otrzymując pierwsze pieniądze zarobione za drobne prace od razu myślą o tym, by się szybko upić. Są też młodzi bezdomni, którzy również zwykle są uzależnieni od alkoholu lub narkotyków. Ostatnia typowa grupa bezdomnych to ludzie chorzy psychicznie, którzy nie wytrzymali dzisiejszego tempa życia.
Bezdomność na przestrzeni lat się zmienia, czy od lat na ulicę trafia się niezmiennie z tego samego powodu?
Wszystko się zmienia. Teraz mamy do czynienia głównie z bezdomnością z powodów ekonomicznych. Bezdomni to dziś ludzie, którzy najpierw nie mogą znaleźć pracy, a w efekcie tego zaczynają mieć problemy z utrzymaniem mieszkania. To spora grupa osób, które nagle przechodzą traumę, załamanie związane z problemami finansowymi i mieszkaniowymi. Z tymi osobami mamy później bardzo trudną pracę psychologiczną. Po tym wszystkim one czują się bowiem bezwartościowe i musimy najpierw pomagać im odzyskać chęć do życia. Dopiero wtedy, małymi krokami mogą spróbować wyjść z bezdomności, zacząć od znalezienia pracy.
Wydaje się, że stawanie się bezdomnym to długi proces. Zdarzają się osoby, które na ulice trafiły z dnia na dzień?
W tym przypadku również mówimy zwykle o krachach finansowych. Takie przypadki dotyczą osób, które zakładały różnego rodzaju spółki, a wspólnicy ich później okradli. Wtedy taki ktoś musi nagle zastawić mieszkanie, by spłacić dług. Szybko zostaje mu więc tylko i wyłącznie ulica.
Bezdomność zawsze jest z własnej winy?
Nie można tak upraszczać. Ludzie marzą teraz o mieszkaniach i chętnie biorą kredyty, bo przecież mają dobrą pracę. Wystarczy jednak tylko redukcja etatów i tę pracę się traci, a o kolejną często trudno. Zarabia się ułamek tego, co wcześniej, ale kredyt nadal trzeba spłacać. Cóż z tego, że w terminie taki ktoś spłacił dwadzieścia rat, gdy zostało mu jeszcze osiemdziesiąt? I wtedy przychodzą ludzie, którzy to wymarzone mieszkanie mu zabierają. Tego człowieka jednak nie stać na wynajem nowego, bo przecież nadal musi spłacać kredyt. Dziś to dopiero początek tego zjawiska. Naprawdę wielki problem z bezdomnością będzie miało wkrótce nasze pokolenie, które tak chętnie zaciąga kredyty.
Niektórzy mówią, że istnieje bezdomność z wyboru.
Owszem, ale to jednak bardzo marginalne zjawisko. Oczywiście jest jakaś grupa osób, którym po prostu nie chce się w życiu pracować. Im się nawet nie chce pracować nad sobą. Wolą więc od czasu do czasu skorzystać z pomocy Straży Miejskiej, noclegowni i jadłodajni.
Im ktoś dłużej jest na ulicy, tym trudniej mu wrócić do normalnego życia?
Ci ludzie potrzebują przede wszystkim wsparcia psychicznego. Ktoś musi pomóc im na początku odnaleźć się na nowo w życiu. Zrozumieć wartości, które utracili i to, że wcale nie są tylko bezdomnymi, których każdy przegania. Gdybyśmy dali im po prostu pieniądze na nowe życie, większość z nich wyda je bardzo szybko i nic w życiu nie zmieni.
Ci, którzy szybko trafią do odpowiedniego ośrodka, na przykład po eksmisji za długi, mogą wyjść z bezdomności szybciej?
Jeżeli ktoś już stracił mieszkanie, a to trwa zwykle kilkanaście miesięcy, to on już inaczej w życiu funkcjonuje. Jest mu wtedy nawet trudno pracować tutaj w ośrodku. Ponieważ ma wielki żal do całego świata o to, że nieoczekiwanie stracił wymarzone mieszkanie i stał się człowiekiem bezdomnym. Wtedy łatwo też szukać kolegów z marginesu.
Przez lata pracy spotkał pan tysiące ludzi bezdomnych. Jak wielu z nich udało się wyjść z bezdomności i wrócić do normalnego życia?
Procentowo to około 10 proc. naszych podopiecznych. To jednak ludzie, o których wiem, że teraz radzą sobie w życiu po prostu świetnie. Są jednak i tacy, którym udaje się pomóc tylko na chwilę. Oni kilka lat pracują, wynajmują mieszkanie i gdy tyko coś idzie nie tak, znowu stają się bezdomni.
Komornik wyrzucił państwa Urbaniaków z mieszkania w listopadzie, czyli wtedy, gdy eksmisje nie są dozwolone. Małżeństwo trafiło do schroniska w Poznaniu, kilkadziesiąt kilometrów od dotychczasowego domu i miejsca pracy kobiety. Komornik zapowiedział eksmitowanym, że w schronisku rozpoczną program wychodzenia z bezdomności. Dziś państwo Urbaniakowie mieszkają w działkowej altance. CZYTAJ WIĘCEJ
Pod określeniem „menel” w Słowniku Języka Polskiego znajdziemy następujące wyjaśnienie: „osoba z marginesu społecznego budząca lęk lub odrazę swoim zachowaniem i niechlujnym wyglądem”. W mojej rodzinnej miejscowości wystarczy kilka dni wiosennego słońca, aby rodzimi kloszardzi pojawili się natychmiast na ulicach, deptakach, parkach i ławkach. CZYTAJ WIĘCEJ