![Pytał redaktorów Faktu, czy im odje*ało. Piotr Maślak: Pierwszy raz przekląłem na antenie [wywiad]](https://m.natemat.pl/58f3cf497c64b216e7a97abf471f53e9,1500,0,0,0.jpg)
Piotr Maślak stał się gwiazdą internetu po tym, jak skomentował czwartkową okładkę Faktu. – Nie rozumiem, co się musi dziać w mózgach redaktorów, którzy na pierwszej stronie publikują zdjęcie dziewczynki uderzonej siekierą. Czy wam kompletnie odje*ało drodzy redaktorzy? – mówił Maślak. Dziś w naTemat wyjaśnia, dlaczego przeklął na antenie pierwszy raz w swojej zawodowej karierze.
REKLAMA
Twoja reakcja na okładkę Faktu stała się wczoraj hitem internetu. A mnie trochę ona dziwi, bo pracujesz w mediach już tyle lat, że niejedną okładkę tabloidu widziałeś.
Piotr Maślak: Mogę powiedzieć uczciwie i szczerze, że pracuję w mediach już 23 lata i po raz pierwszy świadomie zakląłem na antenie. To była reakcja na to, co dzieje się od jakiegoś czasu w Fakcie i Super Ekspressie. Kilka dni temu Super Express opublikował zdjęcie 9-latka, który kilka minit później utonął na kąpielisku. Pomyślałem wtedy, że jest to poziom, poniżej którego trudno zejść.
Ale udało się Faktowi.
Tak. Gdy wziąłem do ręki Fakt jeszcze przed programem, pomyślałem, że w ogóle nie będę o nim mówił. Później stwierdziłem, że powiem, ale trochę łagodniej. Ostatecznie uznałem, że to chyba jest taki moment, że łagodniej się nie da. Bo kiedy powie się łagodnie, nie będzie żadnego efektu. A jeśli powiesz to, co naprawdę myślisz, co ciśnie się na język, to może ktoś się nad tym zastanowi. Może to wywoła jakąś reakcję.
I było warto, bo reakcja jest dość duża. Co pisali do ciebie słuchacze?
Reakcja była zaskakująca. Zwykle spodziewam się także fali krytyki, a tu nie spotkałem się z żadną reakcją negatywną. Oczywiście dostałem bardzo dużo SMS-ów, wiadomości na Facebooku, telefonów.
Gratulowali?
Mówili, że może nie powinno się przeklinać, ale że wreszcie ktoś nazwał rzeczy po imieniu. Była to bardzo ostra reakcja wobec redaktorów Faktu.
Ale wywołani dziennikarze tabloidu się nie odezwali?
Oczywiście, że nie. Mało tego, nawet inni dziennikarze próbowali wywołać do odpowiedzi na Twitterze pana Felusia, redaktora naczelnego Faktu. Nie było reakcji.
Odezwał się redaktor naczelny Super Ekspressu, który napisał ten tweet:
I co o tym sądzisz? Sławomir Jastrzębowski próbował bronić naczelnego Faktu.
Ja nie wiem, czy to co napisał Sławek Jastrzębowski jest próbą obrony. Albo pan Jastrzębowski udaje, że nie zna historii tego zdjęcia, albo usiłuje zrobić kretynów ze swoich obserwujących na Twitterze. Nie sądzę, aby nie wiedział, że to zdjęcie zrobiono w jakże innych okolicznościach – po eksplozji wulkanu, w której zginęło 24 tys. osób. Ilustrowało kataklizm, o którym mówiły media na całym świecie, a nie jednostkową tragedię. To dotyczyło wielkiego problemu. Sławek Jastrzębowski musi też wiedzieć, że to zdjęcie spotkało się z lawiną krytyki i dużo gorętszą dyskusją na temat standardów etycznych. Rozumiem z drugiej strony, że ktoś sięga po epitety, kiedy brakuje mu argumentów. To jest problem, który pan Jastrzębowski ma ze sobą.
Ale głos zabrał również naczelny Faktu – Robert Feluś. Twierdzi, że nie miał wyjścia i musiał opublikować to zdjęcie.
To tłumaczenie trochę przewidywalne. Rozmawiałem na ten temat w Radiu TOK FM z Piotrem Mieśnikiem, autorem książki "Zeznania hieny". Przewidział, że takie będzie tłumaczenie, bo jest to wpisanie w strategię firmy. Mieśnik sam pisał teksty redakcyjne w podobnych sytuacjach i wiedział, bo miał to narzucone, jak taki tekst ma wyglądać. Takie osoby jak pan Feluś muszą się w jakiś sposób tłumaczyć, ale do mnie to nie przemawia. Nie ma tu żadnej sytuacji nadzwyczajnej, tylko jednostkową, okrutną zbrodnię. Problem prawdopodobnie chorego psychicznie człowieka i dramat dziewczynki i jej rodziny. Gdyby takie zdjęcie ukazało się w kontekście wielkiej tragedii, eksplozji, katastrofy pociągu, wtedy moglibyśmy zastanawiać się, czy jest to sytuacja nadzwyczajna. A i tak uważam, że to nie usprawiedliwiałoby publikacji takiego akurat zdjęcia. Tym bardziej myślę, że nikt nie uzna tego tłumaczenia za logiczne i warte tej konkretnej sytuacji.
Co pokazuje ta sprawa? Że tabloidy mogą zrobić dziś w Polsce dosłownie wszystko? Radosław Sikorski pytał wczoraj, czy opublikowaliby takie zdjęcie w Niemczech.
Myślę, że przychodzi taki moment, kiedy czytelnik może zagłosować. Jest taka żelazna zasada w telewizji, żeby nie publikować zbyt drastycznych zdjęć.
Z czego wynika? Telewizje też walczą o oglądalność.
Z tego że widz, który widzi zbyt drastyczne zdjęcia głosuje pilotem i zmienia kanał. Ja bym chciał, żeby podobnie robili czytelnicy. Że przychodzi taki moment, że gazeta przekracza wszelkie dopuszczalne normy etyczne, moralne. Kiedy czytelnicy powinni podjąć decyzję – nie kupując takiej gazety. Liczę na to, że czytelnicy Faktu przestaną go kupować, czytelnictwo spadnie i właściciel podejmie stosowne decyzje.
Myślisz, że to możliwe?
Słyszałem dziś, że jak sprzedaż spada o pięć procent, to stołek redaktora naczelnego tabloidu staje się gorący. Liczę, że sprzedaż Faktu spadnie i ktoś w Szwajcarii to dostrzeże i że może zacznie inaczej budować pozycję swojej gazety.
A czy ty będziesz dalej sięgał po Fakt przy przeglądzie prasy? Może to jest sposób.
Wiele osób próbuje dziś wymusić na mnie taką deklarację. Ale ja jej nie złożę, bo uważam, że tego rodzaju prasa jest bardzo potrzebna. Pamiętam Super Ekspress, kiedy jego redaktorem naczelnym był Grzegorz Lindenberg. To była świetna, profesjonalnie robiona, kolorowa gazeta skierowana do mniej wymagających czytelników. Taka pozycja na rynku jest potrzebna. Ja wierzę w mądrość czytelników i mam nadzieję, że będą mieli już dość pławienia się w ludzkich tragediach i dramatach. Przychodzi moment, że każdy potrzebuje bardziej przemyślanych i wiarygodnych treści.
No ale te drastyczne wywołują emocje, które się sprzedają.
Rozumiem filozofię Faktu, budowania czytelnictwa czy swojej pozycji ekonomicznej na emocjach. Ona działa. Ale z badań wynika, że na negatywnych emocjach buduje się bardzo krótkotrwałe przywiązanie. Dużo efektywniejsze i skuteczniejsze jest budowanie przywiązania na emocjach pozytywnych. To się sprawdza za oceanem, wierzę, że sprawdzi się i u nas.
Czasem mówi się, że każdy kto kupuje Fakt czy Super Ekspress jest w jakimś sensie współwinny tego, że pojawiają się tam takie a nie inne treści.
Powtórzę, takie pozycje jak Fakt są potrzebne. Ale chciałbym, aby wydawcy tych gazet zafundowali sobie zimny prysznic. Nie trzeba sięgać dna i zachowywać się jak zwierzę, aby osiągnąć dobry wynik sprzedaży. Mam nadzieję, że ludzie nie będą kupować tych gazet, jeśli będą takie, jak wczoraj. Wiem, że brzmi to naiwnie. Zastanawiam się też, czy skoro mówimy drugi dzień z rzędu o tabloidach, to im nie pomagamy. Wspomniany Piotr Mieśnik mówi, że w Fakcie zacierają dziś ręce, bo ten szum im wyłącznie pomaga. Ale ja będę mówił coraz głośniej, żeby nie kupować tego szmatławca, gdy wygląda tak, jak wygląda.
Powtórzę, takie pozycje jak Fakt są potrzebne. Ale chciałbym, aby wydawcy tych gazet zafundowali sobie zimny prysznic. Nie trzeba sięgać dna i zachowywać się jak zwierzę, aby osiągnąć dobry wynik sprzedaży. Mam nadzieję, że ludzie nie będą kupować tych gazet, jeśli będą takie, jak wczoraj. Wiem, że brzmi to naiwnie. Zastanawiam się też, czy skoro mówimy drugi dzień z rzędu o tabloidach, to im nie pomagamy. Wspomniany Piotr Mieśnik mówi, że w Fakcie zacierają dziś ręce, bo ten szum im wyłącznie pomaga. Ale ja będę mówił coraz głośniej, żeby nie kupować tego szmatławca, gdy wygląda tak, jak wygląda.
Wróćmy jeszcze do wczorajszego dnia. Zastanawiam się, jak zareagowali twoi przełożeni? Poklepali po ramieniu, dostałeś ostrzeżenie?
Moi przełożeniu w Radiu TOK FM stoją za mną murem. I jestem im za to bardzo wdzięczny. Nie mam wątpliwości, że nie powinno się przeklinać na antenie. Dla nich także to oczywiste, ale w tej akurat sprawie w pełni mnie rozumieją. Mówimy jednym głosem.
A czy powinna być jakaś reakcja Rady Etyki Mediów, na okładkę Faktu?
Wolałbym nie wywoływać REM, bo może być tak, że postanowią mnie ukarać [śmiech]. Oczywiście, że powinna być reakcja, ale sposób w jaki Rada może ukarać Fakt nigdy nie będzie adekwatny do tego, co Fakt robi. Oni mogą zrobić z tego tylko jeszcze większą sensację i jeszcze bardziej podnieść swoją sprzedaż.
Jaki finał tej sprawy przewidujesz. Tak realnie, wszystko ucichnie?
Mam wrażenie, że Robert Feluś będzie robił to, co robi. Próbuje ratować swój dziennik przed spadającym wciąż nakładem. Mam nadzieję, że sposób w jaki go ratuje spowoduje, że ten nakład nadal będzie spadał i w końcu coś się w tej gazecie zmieni. Nie sądzę, aby w ciągu najbliższych dni redakcja dokonała jakiegoś odwrotu od tego, co robiła przez ostatnie miesiące czy lata. Może na kilka dni będą sięgać po mniej drastyczne, mniej wulgarne zdjęcia, ale później będą robili swoje.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
