
Znajomy Mikołaj próbuje kupić samochód od dwóch miesięcy. I właśnie stracił cierpliwość. Już umówił się z kimś, kto sprowadza samochody z Niemiec. Mówi, że zapłaci mu 400 zł i pojedzie do Berlina. Może tam coś znajdzie. – Wciskają ci, że samochód w doskonałym stanie. Dziwią się, że pytam o przeglądy, których samochód nie miał od kilku lat. Że chcę wiedzieć, co się z nim działo przez ostatnie sześć lat? – mówi.
Mikołaj nie pamięta, ile już samochodów oglądał. I prywatnych, i w komisach, i ogłaszanych w Internecie. W Warszawie i okolicach, i poza nią. I nic. – To jest robienie ludzi w balona. Piękne zdjęcia zamieszczają w sieci, przez telefon mówią, że wszystko w porządku. Jadę i pół dnia w plecy. Na miejscu okazuje się, że czeka kompletnie inny samochód. Albo wgnieciony, albo poobijany, albo brudny, albo malowany, albo z innymi kołami, albo bez jakichś śrubek. Albo bez dokumentów, o podejrzanym przebiegu nie wspomnę – mówi.
Porad, jak kupować używany samochód i na co najbardziej zwracać uwagę, jest w Internecie zatrzęsienie. Karoseria, silnik – krok po kroku, na co patrzeć.
W najnowszym raporcie, Europejskie Centrum Konsumenckie sprawdziło, jak wyglądają praktyki stosowane przez sprzedawców działających na rynku samochodów używanych. W Polsce nie jest niestety najlepiej – biorąc pod uwagę całą Unię Europejską, nie jesteśmy specjalnie uczciwi w przypadku sprzedaży aut mających za sobą historię dłuższą niż tylko transport do salonu. Czytaj więcej
Paweł przed zakupem zaopatrzył się w w miernik grubości powłoki lakierniczej. W Internecie zobaczył Opla. Ogłoszenie pełne dużych, doskonałej jakości zdjęć. Samochód wygląda jak nowy, niemal jakby wyjechał z fabryki. Żadnych wad? – Żadnych. Ostatni przegląd w marcu – potwierdził sprzedawca. Bardzo miły, rzeczowy. Czy to możliwe, że na miejscu czeka inny Opel?
Większość używanych samochodów, które są sprzedawane w Polsce, pochodzi z Niemiec. Osoby, które je sprowadzają, przyznają, że jeżdżą głównie do Berlina, Hamburga i w okolice, bo to bardziej się opłaca. – Osoby obeznane z tematyką importu używanych aut odradzają też samodzielne wyjazdy po samochód do Niemiec. Całe zastępy tamtejszych handlarzy stale monitorują rynek momentalnie wychwytując najlepsze oferty. Potrafią dzwonić do prywatnych osób sprzedających swoje pojazdy w środku nocy, czekać pod domem już od najwcześniejszych godzin rannych. Pojedynczy kupujący będzie tam jak płotka pośród rekinów – mówi jeden z nich.
Mikołaj, zanim podjął decyzję o wyjeździe z takim handlarzem do Berlina, postanowił poszukać samochodu krajowego. I trafił się ładny Ford z polskiego salonu. Niemal w centrum Warszawy. Właściciel zapewnia, że dbał, że ma wszystkie faktury za naprawy. – Zupełne przeciwieństwo tych z Niemiec, które wyglądają, jakby wyjechały z salonu. Tu był kurz i brud, jakby właściciel kartofle woził. Nie zdążył posprzątać przed sprzedażą? Z zewnątrz nie mniejsza tragedia – karoseria tak porysowana jakby ktoś do domu przez gęsty las świerkowy jeździł. Plus parę większych zarysowań i wgnieceń. Ale fakt, mechanicznie sprawny – opowiada.
Jak wybrać dobre auto, skoro według handlarzy wszystkie są bezwypadkowe, wszystkie serwisowane w ASO, garażowane i w idealnym stanie, a ponadto „nic nie puka, nie stuka”, a także „jeździła nim kobieta i bardzo o nie dbała”? Niestety, w większości przypadków na podstawie treści ogłoszenia i zdjęć zamieszczonych w internecie niewiele da się powiedzieć o samochodzie. Na zdjęciach nie widać uszkodzeń lakieru, zwykle nie można zauważyć śladów napraw powypadkowych. Czytaj więcej
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
