
„Beka z mamuś na forach” ma ponad 97 tysięcy fanów na Facebooku. Na początku śmiali się z absurdalnych wpisów z forów dla matek, teraz mam wrażenie, że śmieją się ze wszystkich, którzy mają inne niż oni zdanie. „Beka” jest pełna ekspertów – od gramatyki, stylistyki, psychologii, satyry i groteski, filozofii. Nie chodzi tylko o administratorów. Fani robią robotę za nich. Ostatnio przekonałam się o tym na własnej skórze.
REKLAMA
Znienawidzeni
Miesiąc temu napisałam tekst pod tytułem „Znienawidzeni: matka z dzieckiem. Skąd wzięła się nienawiść internautów do dzieci i ich rodziców”. Nie cieszył się wtedy dużym zainteresowaniem, ale kilka dni temu zaczęły spływać do mnie maile, w których czytelnicy pouczali mnie, co to jest beka. Okazało się, że artykuł zyskał drugie życie dzięki „Bece z mamuś na forach”, która udostępniła jego fragment. Część fanów stwierdziła, że cały tekst dotyczy właśnie tego fanpage’u. Tylko dwie, lub trzy osoby z prawie dwustu komentujących post zauważyło, że jest inaczej.
Miesiąc temu napisałam tekst pod tytułem „Znienawidzeni: matka z dzieckiem. Skąd wzięła się nienawiść internautów do dzieci i ich rodziców”. Nie cieszył się wtedy dużym zainteresowaniem, ale kilka dni temu zaczęły spływać do mnie maile, w których czytelnicy pouczali mnie, co to jest beka. Okazało się, że artykuł zyskał drugie życie dzięki „Bece z mamuś na forach”, która udostępniła jego fragment. Część fanów stwierdziła, że cały tekst dotyczy właśnie tego fanpage’u. Tylko dwie, lub trzy osoby z prawie dwustu komentujących post zauważyło, że jest inaczej.
Punktem wyjścia artykułu było wydarzenie nagłośnione przez „Głos Szczeciński” – „Nie zostanę matką/ ojcem w 2015 roku”. – Serwis „Głosu Szczecińskiego” nagłośnił wydarzenie z Facebooka „Nie zostanę ojcem/matką w 2015 roku”. Strona to doskonały przykład trollingu, chociaż nie jest pewne, czy takie było zamierzenie. Użytkownicy prześcigają się w wymyślaniu coraz gorszych obelg skierowanych w stronę matek i ich dzieci – tak brzmiało wprowadzenie.
W artykule „Beka” była wspomniana dwa razy. Poświęciłam jej jeden siedmiowersowy akapit i jedno zdanie w zakończeniu. – Często powołuje się na fanpage’a „Beka z mamuś na forach”. Mały odsetek kobiet, które szukają odpowiedzi na nurtujące pytania na forach dla matek, ma być grupą reprezentatywną wszystkich rodziców. Prezentowane na tej stronie wpisy są zabawne, albo przerażają głupotą. Ale nie oznacza to, że rodzicielstwo ogłupia albo że nasze społeczeństwo jest coraz głupsze. Po prostu coraz więcej osób ma swobodny dostęp do internetu, a młode matki mają dużo wolnego czasu. Oraz – Na stronach takich jak „Beka z mamuś na forach” również widać przejawy dyskryminacji. Oba fragmenty wyrwane są z kontekstu.
Fani
Administratorom "Beki" chciało się poświęcić czas na napisanie całkiem długiego posta, na temat mojego artykułu. – Niedawno pisaliśmy o tym jak wielu ludzi (szczególnie kobiet), nie rozumie czego dotyczy nasz fanpejdż. Po zgłoszeniu "zdjęcia ze stopami dziecka", zrozumieliśmy, że polski internet nie jest gotowy na Bekę. Czemu? Ponieważ Polacy nie potrafią śmiać się sami z siebie, a szczególnie dotyczy to kobiet – czytamy na „Bece”.
Administratorom "Beki" chciało się poświęcić czas na napisanie całkiem długiego posta, na temat mojego artykułu. – Niedawno pisaliśmy o tym jak wielu ludzi (szczególnie kobiet), nie rozumie czego dotyczy nasz fanpejdż. Po zgłoszeniu "zdjęcia ze stopami dziecka", zrozumieliśmy, że polski internet nie jest gotowy na Bekę. Czemu? Ponieważ Polacy nie potrafią śmiać się sami z siebie, a szczególnie dotyczy to kobiet – czytamy na „Bece”.
W dalszej części posta zaczyna być ciekawiej, dla mnie i dla hejterów, bo zostałam wskazana jako obiekt, na który wylewa się pomyje. "Beka" czepia się użytych przeze mnie imion – Dżesika i Brajanka, a potem sama publikuje mem, którego można wklejać na tablicę rodzicom, którzy publikują nagie zdjęcia swoich dzieci. To część akcji przeciw pedofilii w internecie. Hasło z mema "Karny Brajanek za publikację nagiej fotki dziecka".
Fanpage zarzeka się, że zakazuje ujawniania danych, a fani często są banowani za hejterskie komentarze. Tymczasem podając moje nazwisko narazili mnie na hejt, nie usunęli komentarzy, które są nieprzyjemne. To, że jestem "tempom szczałą" nie jest najgorsze. W komentarzach pełno mądrości. O nowym pokoleniu humanistów, którzy zamiast Tołstoja oglądają seriale, o ortografii i gramatyce. Ludziom, oprócz treści, nie podoba się mój styl. Jedna z fanek napisała o mnie: – Pieprzyć wszystkie damulki z Ostrym Syndromem Niedopchnięcia.
Admini fanpage'u zapomnieli, że kilka miesięcy temu nasza reporterka chciała umówić się z nimi na wywiad. Stwierdzili wtedy, że mogą się na niego zgodzić, ale za pieniądze. Za darmo mogą jedynie odpisać na kilka prostych pytań, na maila. Teraz "Beka" twierdzi, że nikt im nie płaci za "szerzenie kłamstwa", co mi zarzucają.
Beka z Grażyny
Popularnym przykładem internetowego hejtu są filmiki o Grażynie Żarko. Projekt pokazał, jak działa "bezpodstawny hejt". Bohaterka filmików, była wybrana podczas castingu, o czym nie wiedzieli internauci. Ludzie agresywnie reagowali na słowa, wygląd i zachowanie starszej pani o skrajnie konserwatywnych poglądach. Kiedy okazało się, że postać była fikcyjna, internauci zorganizowali zbiórkę pieniędzy dla upokorzonej aktorki.
Popularnym przykładem internetowego hejtu są filmiki o Grażynie Żarko. Projekt pokazał, jak działa "bezpodstawny hejt". Bohaterka filmików, była wybrana podczas castingu, o czym nie wiedzieli internauci. Ludzie agresywnie reagowali na słowa, wygląd i zachowanie starszej pani o skrajnie konserwatywnych poglądach. Kiedy okazało się, że postać była fikcyjna, internauci zorganizowali zbiórkę pieniędzy dla upokorzonej aktorki.
Ofiarą internetowego hejtu była na przykład Natalia Lesz, która na swoim blogu, którego prowadziła dla naTemat napisała, że gdyby mocno przytuliła Magika z Paktofoniki, to ten pewnie by wciąż żył i może wspólnie tworzyliby muzykę. W konsekwencji powstały grupy takie jak "Chcemy, by Natalia Lesz została naczelną »Filmu«” albo “Chcę, by Natalia Lesz mnie przytuliła”. Internauci byli bezlitośni, ale to pokazuje, jak bardzo trzeba uważać na słowa publikowane w sieci.
Facebook pełen jest stron typu "Beka z...". Zwykle są bardzo popularne. Internauci mogą tam do woli naśmiewać się z ludzi, od których uważają się za lepszych. Imprezowicze, najlepiej upici do nieprzytomności, kosmetyczki, które nie znają się na swoim fachu, a mimo to wrzucają zdjęcia swoich "dzieł". Internauci śmieją się z twórczości publikowanej w internecie, artystów. Dzięki temu czują, że są lepsi. Bo potrafią "wyłapać" tę bekę.
Innym powodem do wyśmiania są wiadomości prywatne, jakie otrzymują administratorzy rozrywkowych fanpage'y. Najlepiej jest, kiedy ktoś czuje się urażony zamieszczoną treścią, a do tego wyrazi to w śmieszny albo wulgarny sposób. Wtedy admini robią screena, a internauci mają używanie. Ta woda sodowa, która uderzyła adminom popularnych fanpage'y bazujących na potrzebie hejtu powoduje, że zabawne na początku strony stają się miejscem, w którym eksperci od wszystkiego, ci nadludzie – czyli komentujący, pozwalają sobie na obrażanie bez myślenia o konsekwencjach. Ludzie są śmieszni, szczególnie ci, którzy sami wystawiają się na kpiny. Ale jak bardzo sfrustrowanym trzeba być, żeby obrażać nieznajomych bez powodu? Tę niską samoocenę wykorzystują admini, którzy cieszą się z każdego lajka i komentarza.
Napisz do autorki: barbara.kaczmarczyk@natemat.pl
